Weszłam do kliniki, w której panowała cisza.
- Już idę!- zawołał znajomy mi głos weterynarza. Po chwili z głównego pomieszczenia wyszedł doktor Deaton, a na mój widok uśmiechnął się szeroko.- Caroline. Miło ci widzieć. Scotta nie ma.
- Wiem, ja nie do niego, a do pana.- wyjaśniłam, na co ten otworzył mi bramkę, wpuszczając tym samym do głównego pokoju. Mężczyzna obszedł stół, po czym uparł się o meble krzyżując ręce.
- W czym mogę ci pomóc?- spytał miło.
- Chciałam zapytać o ewolucję wilkołaków.- wypaliłam prostu z mostu, na co ten się zastanowił.
- A konkretniej?
- Jak się objawia, jak się rozwija i jak kończy. Krótko mówiąc, to wszystko co pan wie, a wiem, że wie pan sporo.
- Skąd taki wniosek?
- Bo moja mama przeżyła ewolucję, a był pan jej emisariuszem.
- Faktycznie.- stwierdził jakby wracając myślami do tamtych czasów.- Dlaczego interesuje cię ten temat? To rzadkość, a poza tym większość przypadków ewolucji pojawia się podczas wchodzenia w etap dorosłości.
- No właśnie. Większość. Wygląda na to, że nie mogę się do niej zaliczać.- rzuciłam, a Deaton przechylił głowę myśląc nad moimi słowami. W końcu odsunął się od mebli i stanął naprzeciwko mnie za stołem weterynaryjnym.- Nie wygląda pan na zdziwionego.
- Bo u Hale'ów zdolność przemiany w wilka jest dziedziczna.- wyjaśnił z lekkim uśmiechem.- Przynajmniej tak podejrzewałem od wielu lat. Twoi dziadkowie posiadali tą zdolność bez ewolucji. Z kolei Talia ewoluowała i ją zyskała.
- Cora jej nie posiada. Peter też.
- Bo nie każdy posiada tą zdolność. Zazwyczaj przemiana w wilka, bądź kojota występuje przy wielkich emocjach, bądź właśnie przy ewolucji.
Tak było u Dereka. Tracił moc przez Kate, a potem ewoluował.- wyjaśnił.- A ty? Co się dzieje z tobą?
- Derek twierdzi, że jestem silniejsza niż wcześniej. Dużo silniejsza. Mam też inny odcień oczu. Są jaśniejsze.
- Czasem tak się zdarza podczas ewoluowania. Każdy przypadek jest inny.
- Co powinnam robić, żeby jakoś to okiełznać? Nie zmieniłam się jeszcze, ale czuję się silniejsza. Wręcz wpadam w furie, która zazwyczaj źle się kończyła.
- Zmieniasz się. Ale w twoim przypadku nie jest to zmiana jednoetapowa. Potrzebujesz czasu i spokoju.
- Na to bym nie liczyła.- rzuciłam patrząc na mężczyznę wymownie.- Muszę im pomóc w odbiciu Lydii.
- A jeśli wpadniesz tam w furie, albo zmienisz się w wilka? Potrzebujesz kogoś, kto ci pomoże wrócić do pierwotnej postaci. Tak jak wtedy, gdy uczyłaś się kontroli podczas pełni.
- Nie wystarczy gniew, albo ból, żeby pozostać w ludzkiej postaci?
- Nie w przypadku zmiany w wilka. To większa siła niż myślisz. Okiełznanie wilkołaczej natury, bądź własnej kontroli to co innego. Tu sama możesz być bezsilna. Wiesz może jak Malia wróciła do ludzkiej postaci po wielu latach bycia kojotem?
- Scott na nią ryknął.- odpowiedziałam przypominając sobie opowieść Stilesa o tej sytuacji.
- Owszem, to on ją sprowadził. Jest alfą, więc jest bliski każdemu wilkołakowi.
- Więc to on? Ma mnie sprowadzić z powrotem?- spytałam licząc, że ten zaprzeczy.
- On, albo Derek.
- Derek wraca na południe, więc raczej mi nie pomoże.- stwierdziłam smutno.
- Mówiłaś Scottowi o twojej zmianie?
- Nie.
- Powinnaś. Powinien wiedzieć w razie takiej sytuacji.
- Nie potrzebuję go.
- Caroline, nie chodzi o Scotta jako o osobę. Chodzi o jego bycie alfą. To jedyna alfa w twoim otoczeniu. Musisz mu o tym powiedzieć, bo możesz później nie zmienić się z powrotem.- wyjaśnił mi spokojnie mężczyzna. Przytaknęłam, choć nie zamierzałam chłopakowi o tym mówić. Nie potrzebowałam jego łaski. Nie chciałam mieć z nikim nic wspólnego.
- Dziękuję za rozmowę. Muszę się wyspać, bo jutro idziemy do Eichen.- powiedziałam kierując się do wyjścia.
- Pamiętaj, żeby się tam kontrolować. Nawet jeśli umiesz nad sobą zapanować w walce, to Eichen może wywołać u ciebie wściekłość. To niebezpieczne miejsce.
- Dlatego idę z nimi.- rzuciłam na wychodne.Rozpięłam worek na ciało biorąc głęboki wdech. Obok mnie leżeli też Stiles, Liam i Scott, którzy zrobili to samo. Byliśmy w Eichen, a dokładniej w kostnicy.
- Nigdy więcej.- rzucił do Scotta Stiles, z czym musiałam się zgodzić. Worki wręcz śmierdziały trupami.
- Mamy piętnaście minut do zaciemnienia.- powiedział do nas Scott, po czym zaczęliśmy wychodzić z worków znajdujących się na stołach. Nagle usłyszeliśmy huk, a gdy tam spojrzałam dostrzegłam, że Stiles spadł ze stołu. Przewróciłam oczami i wyskoczyłam z materiału podchodząc od razu do drzwi.
- Wolne.- stwierdziłam nie słysząc nikogo po drugiej stronie. Wyszliśmy więc na korytarz kierując się do oddziału zamkniętego. Zatrzymywaliśmy się przy każdych drzwiach nasłuchując kroków pielęgniarzy. Byliśmy już przed wejściem, gdy schowaliśmy się za zakrętem widząc pilnujących mężczyzn.
- Co oni tam robią?- spytał Scott szeptem.
- Powinni skończyć obchód pięć minut temu.- wyjaśnił Stiles, po czym spojrzeliśmy na nich niepewnie.
- Unieszkodliwie ich.- zaproponował Liam.
- Nie, narobisz hałasu.- rzuciłam.- Poczekajmy. Może sobie pójdą.
- Ile jeszcze?- spytał przyjaciela Stiles.
- Trzy minuty.- wyjaśnił nam alfa.
- Przywalę im i ukryje ciała.- drążył Liam.
- Proszę cię, skończ.- nalegał syn szeryfa, gdy ktoś uderzył w szybę naprzeciwko nam. Był to jeden z pacjentów, którego pokój znajdował się przed nami.
- Widzieliście lekarza?- spytał, a my spojrzeliśmy po sobie.
- Co?- rzucił Liam szeptem.
- Widzieliście lekarza?- powtórzył głośniej uderzając jednocześnie w szybę.- Nie wziąłem leków. Muszę dostać dziesięć miligramów o ósmej, piętnaście o pierwszej i dwadzieścia przy kolacji.
- Zawołamy go.- uspokoił go Scott.
- Doktor Fenris. Zabrali go.- zapłakał uderzając w szybę.
- Sh...- przeciągnęła widząc, że mężczyźni patrzą w tą stronę.- Niech się zamknie, bo nas znajdą.- wyszeptałam do przyjaciół.
- Nie wziąłem leków. Muszę się widzieć z lekarzem.- mówił głośniej, a sanitariusze ruszyli w naszą stronę.
- Uciszcie go.- rzucił Stiles, wtedy Scott zmienił się w wilkołaka i wystraszył pacjenta uciszając go. Spojrzałam za zakręt, gdzie było już puste przejście.- Idziemy.- wyszeptał Stiles, po czym ruszyliśmy do bramki. Nagle światło zgasło, a następnie znów się zapaliło.
- Udało się.- stwierdził Liam nawiązując go Kiry. Faktycznie, zarezerwowała cały system.
- Mamy pięć minut.- wyjaśnił Stiles wkładając kartę do bramki na oddział zamknięty. Po chwili jednak się zawahał.; Gdzie czytnik kart?- spytał. Rzeczywiście nie było tam żadnego czytnika.- Był tu.
- Pewnie usunęli go po wizycie doktorów.- stwierdził Scott.
- Co teraz?- odezwałam się patrząc na drzwiczki.
- Zaszliśmy tak daleko, żeby polec przez głupią kartę? To jakiś żart?- powiedział Stiles widocznie zdenerwowany.
- Nie potrzebujemy jej.- stwierdził Liam.- Włamiemy się.- zaproponował, na co Scott spojrzał na nas pytająco. Oboje ze Stilesem przytaknęliśmy, więc Liam i Scott zaczęli pchać bramkę.Niedzielny rozdziałek wskakuje ♥️ dajcie znać czy się podobał
CZYTASZ
Be with you to live | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑜 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐́ ,,𝐿𝑖𝑣𝑒 𝑡𝑜 𝑏𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ 𝑦𝑜𝑢", 𝑤𝑖𝑒̨𝑐 𝑗𝑒𝑠́𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑙𝑒𝑠́ 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑒𝑗 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐𝑖, 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑗 𝑡𝑒𝑗, 𝑎 𝑤𝑟𝑜́𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ <3 𝑀𝑖𝑛𝑒̨𝑙𝑜 𝑠𝑧𝑒𝑠́𝑐́ 𝑚𝑖𝑒𝑠�...