38.

456 31 70
                                    

Ostatni dzwonek. Ostatnie wyjście z klasy i ostatnia myśl, że to ostatni dzień szkoły. Stanęłam obok Lydii przy szafkach rozglądając się po korytarzu.
- Wszystko gra?- spytała.
- Będę tęsknić za tym miejscem.- stwierdziłam, na co Lydia spojrzała dookoła.
- Ja też. Spędziliśmy tu najbardziej skomplikowane lata w naszym życiu.
- Nie da się ukryć.- zaśmiałam się, po czym zabrałam swoje rzeczy z szafki.
- Jakieś plany na wakacje?
- Mam zamiar pojechać do Dereka. Nie wiem kiedy, ale bardzo chciałabym się z nim spotkać.
- Rozumiem. A co z Brettem? Pogodziliście się?
- Nie, bo nie było kłótni. Była chwila ciszy, ale już jest dobrze.- wyjaśniłam zerkając na ekran telefonu.- Szlag, jestem już spóźniona.
- Gdzie?
- Umówiłam się z nim w rezerwacie.
- Podwiozę cię jak chcesz.
- Kocham cię.- rzuciłam, na co ta uśmiechnęła i poszłyśmy ku jej samochodowi. Oparłam się o okno, gdy ta kierowała pojazdem.
- Wieczorem jest umówiona.
- Z kim?- spytałam obojętnie.
- Ze Stilesem.- rzuciła, a ja spojrzałam w jej stronę zszokowana.
- Na...
- Randkę. Tak.- przytaknęła, a ja uśmiechnęłam się zadowolona z tego faktu. Pasowało do siebie i choć przez tyle lat się przed tym zmagali, to ja wierzyłam, że w końcu będą razem.- Ty też jesteś niezła. Sądziłam, że twój związek z Brettem skończy się po kilku spotkaniach.- wypaliła.- Jestem pod wrażeniem.
- Nie rozumiem.
- Dalej to ciągniesz.
- Co ciągnę? O czym mówisz?
- Robisz to żeby dopiec Scott'owi. Rozumiem to i nie oceniam, bo pewnie zrobiłabym to samo...
- Kocham Bretta i nie wiem dlaczego wszyscy myślą, że jest inaczej. Jesteśmy razem, a...a...a Scott to już przeszłość.- wyjaśniłam wściekła.
- Przecież widzę, że wciąż jest między wami chemia.
- Jest i będzie, ale to tylko chemia. Uczucia wygasły, gdy ten nazwał mnie morderczynią.
- Wiem, zachował się jak typowy Scott. Chronił swoich świętych zasad. Ale chyba ma wyrzuty sumienia.
- Owszem, ma. Proponował mi, żebyśmy do siebie wrócili.
- Odmówiłaś przez miłość do Bretta, czy dumę?- spytała zerkając na mnie kątem oka. Spojrzałam za okno, aby urwać rozmowę. Moje myśli skupiły się teraz na intensywnej zieleni rezerwatu. Tylko i wyłącznie na niej. Wysiadłam z samochodu, a obok pojawił się Brett.
- Przepraszam, że musiałeś czekać.- powiedziałam, po czym pocałowałam go w usta.
- Nic się nie stało. Hej Lydia.- przywitał się z rudowłosą, a ta posłała mu wymuszony lekko uśmiech.
- Hej. Zdzwonimy się później.- rzuciła do mnie, na co ja się zaśmiałam.
- Miłego spotkania.- powiedziałam, po czym ta przewróciła oczami i odjechała.
- Spotkania?- zdziwił się Brett.
- Nie uwierzysz. Ona i Stiles idą na randkę.
- Jak do tego doszło?- spytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Od zawsze była między nimi chemia. Ale wiesz, ona była z Jacksonem, potem z Aidenem, a on z Malią. Dobrze, że w końcu postanowili dać sobie szanse.- powiedziałam łapiąc go za rękę.- To gdzie mnie zabierasz?
- Na totalne bezludzie.- stwierdził z uśmiechem, po czym ruszyliśmy wgłąb rezerwatu pogrążeni w rozmowie. Powiedziałam mu o całej akcji z jeźdźcami i Douglasem oraz o mojej przemianie. Chłopak był pod wrażeniem, że w kilka dni nauczyłam się samodzielnie przemieniać.- Więc jedziesz na studia?- zastanowił się mój chłopak, podczas spaceru.
- Jadę. Dostałam się do dwóch uniwersów. Nie wiem jeszcze do którego pójdę, ale cieszę się, że przynajmniej mam wybór.
- Racja. Bardzo ci zależało, żeby gdzieś się dostać, choć nie rozumiem dlaczego. Przecież nie musisz iść na studia.- rzucił, a ja pchnęłam.- Mówię serio.
- I co będę potem robić? Żyć na utrzymaniu brata?
- Albo na moim.- stwierdził, na co ja się zaśmiałam. Jednak jego powaga sprawiła, że musiałam się zatrzymać.
- Ty...nie żartujesz.- wywnioskowałam, a Brett zmarszczył brwi.
- Owszem, jestem...jestem całkowicie poważny. Wyjdziesz za mnie?- spytał, co wywołało u mnie nerwowy śmiech.
- Oszalałeś.- rzuciłam.- Ja nie planuje...małżeństwa, wspólnej przyszłości i dzieci.
- Dlaczego?
- Bo nie wychodzę tak daleko planami. Żyje tu i teraz, a to są...poważne sprawy.
- Caroline?- spytał łapiąc mnie za ręce.- Czy wyjdziesz za mnie?- ponowił pytanie, jednak ja otworzyłam usta sparaliżowana. Nigdy nie myślałam o tej chwili, o zaręczynach. Nie wiedziałam totalnie co mam odpowiedzieć.- Masz dwie opcje. Albo tak, wyjdę za ciebie, albo nie, spadaj.
- Brett, ja... jadę na studia.
- To przeprowadzę się. Pojadę z tobą na koniec świata, bo cię koch...- przerwałam mu całując jego usta. Po chwili odsunęłam się i spojrzałam mu w oczy.
- Tak, wyjdę za ciebie, głupku.- rzuciłam, po czym objęłam go za szyję i znów złączyłam nasze wargi. Spacerowaliśmy jeszcze kilka minut, po czym wróciliśmy do mojego domu.
Z rana zerwałam się wcześniej, żeby pójść po coś do jedzenia. Schyliłam się nad leżącym w łóżku Brettem, by mu to przekazać.
- Brett, idę do sklepu.- powiedziałam, na co ten jęknął i pociągnął mnie do siebie, przez co upadłam na łóżko.- Przestań.- zaśmiałam się wstając.- Wrócę za kilka minut.
- Będę czekać.- stwierdził obracając się na bok. Rzuciłam w jego poduszką, po czym wyszłam z domu. Nie mogłam przewidzieć tragedii, która chwilę później miała miejsce.

*Scott
Zapukałem do drzwi, zdecydowany by walczyć o Carol, a gdy te się otworzyły, zamiast Carol zobaczyłem zaspanego z lekka Bretta.
- Scott? Co tu robisz?- spytał zdziwiony.
- A ty?
- A jak myślisz?- rzucił, na co ja westchnąłem. No tak, w celibacie raczej nie żyja.- Caroline nie ma. Poszła po coś do jedzenia. Możesz...na nią poczekać, jeśli chcesz.
- Chce.- rzuciłem wchodząc do środka. Chłopak poprawił włosy, po czym ruszył za mną.
- Posłuchaj, wiem, że byliście blisko z Caroline, ale chcę żebyśmy mieli jasność. Jesteśmy razem i oświadczyłem się jej.- na te słowa zamarłem.
- Co zrobiłeś?
- Oświadczyłem się. Planujemy razem przyszłość i chciałbym, żebyś się w nią nie wplątywał.
- Dlaczego?- spytałem czując narastający we mnie gniew.- Myślisz, że ona już mnie nie kocha?
- Tak, tak myślę. Inaczej nie przyjęła by oświadczyn.
- To nie jest argument.- stwierdziłem, po czym do mojej głowy wpadła szatańska myśl. Zmrużyłem oczy przyglądając się jego reakcji.- Mówiła ci o tym, że mnie pocałowała? Miała wtedy na sobie tylko moją bluzę. Wyglądała w niej bardzo wdzięcznie.- mówiłem chcąc zagrać mu na nerwach. Działało.
- Wiem, co między wami zaszło. To był jeden raz.
- Jeden? Skąd ta pewność? Często się widzimy dzięki wspólnym znajomym. Że też nie widziałeś jak na mnie patrzyła, gdy przemieniła się w człowieka. Była naga. Całkowicie naga.
- Słuchaj, kocham ją i ufam jej. Nie działają na mnie twoje zaczepki.
- Czyżby? Nie próbowała się nawet zakrywać. Nie oddała też mojej bluzy. Pewnie przytula się do niej w nocy. Wdycha jej zapach. Lubi być blisko podczas snu. Wiedziałeś o tym?- spytałem, a Brett się zaśmiał.
- Jesteś żałosny, Scott.- stwierdził pewny siebie.- Chcesz, żebym był zazdrosny? Żebym przestał jej ufać? Wybacz, ale to ty pierwszy ją tak potraktowałeś. Dziwisz się, ze dała sobie drugą szansę, a nie tobie? Bo ja nie. Na jej miejscu wydrapał bym ci oczy za to, jak ją potraktowałeś.
- Nie dałbyś rady.
- Założymy się?
- Często się kochacie?- spytałem, na co ten zamarł. Chciałem go wkurzyć, albo raczej ukryć swoją wściekłość.
- Że co?
- Pytam serio. Pochwal się.
- To nie twoja sprawa.
- My robiliśmy to prawie co noc. Nie tylko w nocy, oczywiście i nie tylko w sypialni. Ma fajny prysznic. Lubi robić to na też w samochodzie. Moim samochodzie, który zostawiałem nad punktem widokowym.
- Zamknij się.- rzucił zdenerwowany, łapiąc mnie za kurtkę.- Jeszcze słowo, a pożałujesz, że tu przyszedłeś.
- Ciekawy tylko jestem, dlaczego jest z tobą? Przecież cię nie kocha, a i w łóżku z pewnością nie jesteś lepszy od mnie. Może po prostu lubi twojego małego...- rzuciłem, jednak nim dokończyłem, ten uderzył mnie w twarz. Oddałem mu, po czym zaczęliśmy się bić. To była istna fala nienawiści, którą mogła zatrzymać tylko jedna osoba.



Dodaje dzisiejszy rozdziałek ♥️ dajcie znać jak to się skończy? Kto w tym trójkącie oberwie najmocniej??

Be with you to live | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz