4.

584 32 8
                                    

Westchnęłam ciężko patrząc w okno. Czułam, jak każda z nas się denerwuje. Zwłaszcza Kira, która siedziała obok mnie. Ja też się denerwowałam. Nie żebym nie wierzyła w zdolności Malii, ale jednak nie ufałam jej w sprawie jazdy samochodem.
- Dobra, ustaw ręce na drugiej i dziesiątej.- wyjaśniła jej Kira.
- Teraz wymagane jest trzymanie kierownicy na trzeciej i dziewiątej, żeby poduszki powietrzne nie połamały ci palców.- stwierdziła Lydia, do której należał samochód.
- Uzdrowiłyby się.- rzuciła Malia, na co ja cicho się zaśmiałam.
- Jasne. Tylko nie popsuj mojego nowego auta.- dziewczyna słysząc to złapała kierownice według jej nakazania i ruszyła wzdłuż drogi.
- Okej, jest w porządku...- mówiła próbując się uspokoić Kira.
- Nie pomagasz.- stwierdziłam dość ostro, na co ta się zamknęła.
- Malia?- spytała Lydia.
- Co?- warknęła w odpowiedzi.
- Może skręć na ulicę, boz wraz wjedziesz w drzewo.- powiedziała spokojnie Lydia, jednak Kira zaczęła krzyczeć, żeby ta skręciła. I rzeczywiście tak się stało, przez co zaczęłyśmy kręcić się w kółko.- Dodaj gazu.- na te słowa ruszyłyśmy szybko z powrotem na drogę.
- Że też się dałam namówić.- westchnęłam czując mdłości.
- Gdzie właściwie jedziemy?- spytała Malia ignorując moje słowa.
- Do szkoły. Poćwiczymy parkowanie.- wyjaśniła jej banshee, ale ja rozejrzałam się zdziwiona po otoczeniu.
- Lydia...to nie jest droga do szkoły, a do centrum.- wyjaśniłam powoli.
- Mam zakręcić?- spytała Malia.
- Nie, jedź prosto.- rozkazała Lydia, widocznie coś przeczuwając. Jechałyśmy kilka minut, po czym zatrzymałyśmy się w jakiś tunelach. Na środku drogi była przewrócona furgonetka, a wokół było mnóstwo krwi.
- O matko.- wyszeptałam widząc tam rannych ludzi, w tym jednego unoszącego do nas zakrwawioną rękę.
- Dzwońcie na policję.- rzuciła do nas Lydia. Nie minęło wiele czasu, żeby policja i karetka pojawiły się obok nas. Z resztą nie tylko one. Na miejsce dojechali też Scott i Stiles. Rozmawiali z szeryfem, w czasie, gdy my składałyśmy zeznania jednemu ze śledczych. Nagle Scott wziął od szeryfa krótkofalówkę i zaczął biec w jedną z ulic. Obejrzałam się za nim, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Była to Lydia, która spojrzała na mnie wymownie. Miałam z nimi zostać. Westchnęłam ciężko zostając na miejscu. Gdy Lydia skupiłam się na zeznaniach, ja ruszyłam w stronę Stilesa i szeryfa.
- Coś już wiadomo?- spytałam patrząc na przyjaciela.
- W tej furgonetce przewożono Donovana.- wyjaśnił.- Chłopaka, który wraz z adwokatem miał bronić się w sądzie. Napad z bronią.
- Byli tu obydwoje?
- Tak.- zapewnił mnie jego ojciec.
- Chłopak zniknął, a Scott pobiegł za jego zapachem.- dodał Stiles domyślając się, że chciałam o to spytać. Zapanowała chwila ciszy, którą przerwał szeryf.
- Jestem w tym nowy, ale...może czujesz coś? Podejrzewamy, że Donovan, był jednym z was.
- Wilkołaki nie bawią się bronią.- stwierdziłam.- Ale kto wie. Może został ugryziony nie dawno. Nie ma pełni. Mógł być wściekły na adwokata i się zmienić.
- Czujesz coś?- spytał Stiles, na co ja zaczęłam wąchać otoczenie. Czułam krew, strach i gniew, który zapewne należał do sprawcy. I jeszcze coś. Znajomy zapach. Spojrzałam w górę, gdzie coś mi mignęło.- Carol?
- Tylko krew i...- urwałam marszcząc brwi.- Emocje.
- Gniew?
- Raczej furię.- stwierdziłam rozglądając się po terenie. Podeszliśmy do Parisha oraz dziewczyn. Po chwili w mikrofalówce Parisha coś zaszumiało.
- Scott, to ty?- spytał zastępca szeryfa, a moje serce przyspieszyło.
- Tak, znalazłem go. Jest przerażony i ciągle powtarza jedno imię.- wyjaśnił chłopak.
- Czyje?- odezwał się Stylinski.
- Theo?- wyszeptał pod nosem Stiles.
- Tracy.- odpowiedział szeryfowi Scott.
- Jaka Tracy?
- Tracy Stewart.- wyjaśniła Lydia widocznie znając dziewczynę.- Tracy Stewart.

- Nie cierpiała na zwykłą bezsenność.- stwierdziła Lydia. Staliśmy przed szkołą rozmawiając o owej dziewczynie, która napadła na furgonetkę.- Miała nocne koszmary.
- A teraz nikt nie może jej znaleźć.- dodał Stiles opierając się o jeepa.
- Wszyscy jesteśmy zmęczeni...- urwał Scott patrząc na Masona, przyjaciela Liama, który wyglądał na zafascynowanego tą sprawą.- Poza tobą.- dodał.
- Wybacz, nadal nie mogę w to uwierzyć.- wyjaśnił ciemnoskóry chłopak. Spojrzałam wzdychając na Liama, który również nie był zachwycony obecnością przyjaciela.- Jesteś kitsune.- rzucił w stronę Kiry.- Nawet nie wiem co to jest.
- My też nie.- odezwałam się poważnym tonem.
- Nie pozwoliliśmy ci zapraszać go do ścisłego kręgu.- rzucił do Liama Stiles.
- Jestem w nim?- spytał Mason.
- Nie.- odpowiedzieli równocześnie Stiles i Liam.
- Wróćmy do Tracy.- zaproponował Scott, za co byłam mu wdzięczna. Jak wspomniał, nikt z nas tej nocy nie spał, a to dawało się we znaki. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że mieliśmy ważną sprawę do ogarnięcia, a każdy chciał po prostu pójść spać.- Jest samotną wilczycą.
- Seryjną morderczynią.- dodała Malia.
- Zabiła tylko jedną osobę.- wtrącił się Stiles.- Jak ją złapiemy?
- Zabijmy ją.- rzuciła Malia, na co wszyscy zamilkliśmy.
- Mocne.- wypalił Mason, co ja szybko zlekceważyłam.
- Albo złapmy i zabierzmy do Deatona?- zaproponowałam, jakby to było oczywiste.
- Wolę drugą opcję.- poparł mnie Scott.- Poza tym skupmy się na tym, żeby ją złapać, a później zastanowimy się, co z nią zrobić.- dodał, na co wszyscy się zgodziliśmy. Każdy poszedł w swoją stronę, a ja i Scott zostaliśmy przy jeepie. Chłopak przetarł oczy widocznie rozmyślając nad tym, co zrobić.
- Scott?- spytałam łapiąc go za ramie.
- Jestem zmęczony.
- Ja też.- stwierdziłam krzyżując ręce na piersiach.
- Gadałaś ostatnio z Derekiem?- spytał nagle, co bardzo mnie zaskoczyło.
- Jakiś czas temu. Dlaczego pytasz?
- Wiesz, że Braeden szuka pustynnej wilczycy?
- Matki Malii?- domyśliłam się, po czym pokręciłam głową.
- Podobno znalazła ciała. Sporo ciał.
- Zabiła ich Wilczyca?
- Tak. Stiles martwi się, że Malia również zacznie jej szukać i...wpadnie w jej ręce.
- Biedna Malia. Jak nie ojciec psychol, to matka morderczyni.
- Tak, ma ciężko.- powiedział, na co ja spuściłam głowę, a w tle usłyszeliśmy dzwonek na lekcje.
- Dzisiaj dostajesz wyniki sprawdzianu z biologii?
- Mam nadzieję, że nie okaże się, że nie nadaje się do Davis.
- Na pewno tak nie będzie.- zapewniłam obejmując jego szyję.- Widzimy się później?
- Jasne.- odpowiedział i cmoknął mnie w usta. Pobiegliśmy na swoje rozszerzenia, jednak na korytarzu natknęłam się na Liama.
- Gdzie Scott?- spytał widocznie zdenerwowany.
- W biologicznej...coś się stało?
- Tracy jest w szkole.- powiedział cicho, po czym pobiegł w stronę sali Scotta.
- Cholera.- wyszeptałam rozglądając się po otoczeniu. Pierwsze co wpadło mi do głowy to alarm. Podeszłam do niego i szybko uruchomiłam dzwonek pożarowy. W tym czasie Liam i Scott wybiegli na korytarz i stanęli obok mnie. Razem udaliśmy się do sali historycznej, gdzie zastaliśmy ojca Kiry, siedzącą w ławce na końcu Tracy oraz brunetkę, która ta złapała za rękę. Dziewczyna jęknęła z bólu, a my powoli zaczęliśmy iść w ich stronę.
- Tracy.- zaczął Scott. W tym czasie zauważyłam jak Stewart ciężko oddycha i wstaje ściskając mocniej rękę koleżanki.
- Robi mi krzywdę.- zapłakała brunetka, po której ręce zaczęła spływać krew.
- Tracy, puść ją.- powiedział spokojnie Scott.
- Nadchodzą.- rzuciła Tracy, po czym puściła uczennice.- Idą po nas.
- Tracy...- zaczęłam, ale ta upadła na podłogę, na co ja odskoczyłam przerażona do tyłu. Z ust dziewczyny wypłynęła srebrna ciecz, a Scott spojrzał na mnie i Liama wymownie. Po chwili Scott zabrał nieprzytomną dziewczynę na ręce, a my ruszyliśmy za nim w stronę wyjścia. W tym czasie doszli do nas Stiles i Malia, którzy szybko otworzyli nam drzwi. Liam i pan Yukimira zostali w szkole, a ja i przyjaciele pojechaliśmy do kliniki, gdzie poinformowany przez nas Deaton miał zająć się Tracy.

Be with you to live | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz