Siedziałam na ziemi okryta bluzą chłopaka. Scott patrzył na mnie z niedowierzaniem oparty o ścianę naprzeciw mnie.
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć?- rzucił Scott beznamiętnie. Wpuściłam głowę czując, że ma do mnie o to żal. I słusznie.- Ewoluowałaś i nie wspomniałaś o tym słowem?
- Byliśmy zajęci kłótniami i ratowaniem innych.- wyjaśniłam, a ten pokręcił głową.
- Od kiedy?- spytał.
- Ewoluuje, czy od kiedy o tym wiem?- rzuciłam, a jego mina dała mi gniewną odpowiedź.- Nie wiem kiedy to się zaczęło, ale po akcji z Donovanem uświadomiłam sobie, że jestem silniejsza. W sumie to Derek zauważył to pierwszy i stwierdził ten fakt. Pomagał mi kontrolować nad sobą.
- Czekaj, Derek wrócił do Beacon Hills?- spytał, a ja spoważniałam.
- Kur...- wypaliłam, na co ten jeszcze bardziej się wkurzył.
- Carol?!
- Tak wrócił.
- Kiedy?
- W tym samym czasie, co Braeden. Wyjechał chwilę przed odbiciem Lydii z ośrodka.
- Boże...dlaczego w waszej rodzinie musi być tyle tajemnic?- spytał widocznie zdenerwowany.
- Bo nie ufamy innym.- odpowiedziałam, jakby to było oczywiste.
- Ty zawsze mi ufałaś, a od jakiegoś czasu ciągle coś ukrywasz.
- Bo uświadomiłam sobie, że nie warto ufać innym.- stwierdziłam, a ten zamilkł.- Wybacz, wiem, że powinnam była ci powiedzieć, ale bałam się twojej reakcji. Wciąż myślę o tym, co powiedziałeś mi przed kliniką...
- Zachowałem się jak kretyn i teraz to wiem.- przerwał mi kucając przede mną, co spotkało się z moim zaskoczeniem.- Kocham cię, Caroli i wiem, że to się nigdy nie zmieni. Myślę, że o ile chcesz, to moglibyśmy zacząć od nowa. Jeśli znów mi zaufasz.- wyjaśnił, łapiąc za mój policzek, który lekko przegładził.
- Nie potrafię już ci zaufać, Scott.- powiedziałam ze łzami w oczach.- Nie ma już dla nas szansy. Brett i ja jesteśmy szczęśliwi...- na wspomnienie chłopaka, Scott odwrócił wzrok.- On akceptuje mnie taką, jaką jestem. Kocha mnie.
- A czy ty kochasz jego?- spytał w końcu, a ja wzruszyłam ramionami.
- Musiałabym skłamać, mówiąc, że nie byłeś dla mnie najważniejszy, i że nie będziesz już na zawsze najważniejszy. Bo ja nigdy nie poczuje tego samego do kogoś innego. Byłeś i jesteś moją jedyną, prawdziwą miłością.
- Więc dlaczego nie dasz nam szansy?- spytał łagodnie, na co ja pokręciłam głową.
- Bo to już przeszłość, Scott. A ja chcę iść dalej.
- Nie kochasz go.
- Nie wiesz, co do niego czuję. Gdy jestem z tobą, pamiętam tylko naszą ostatnią chwilę przed kliniką. Pamiętam wciąż ten deszcz, łzy i bolące mnie słowa.
- Proszę, spróbuj zapomnieć o tamtej chwili. Theo mnie omotał, wmówił mi, że zrobiłaś to w furii. Gdybym tylko cię wysłuchał, zrozumiał bym, że jesteś za dużo różnić w waszych wersjach, że Theo kłamie.
- To bez znaczenia. Gdybyś mi ufał, byś mnie o to spytał.
- Masz rację. Nie spytałem cię, bo...za bardzo chciałem nie wierzyć w to, co powiedział mi Theo. Bałem się, że będziesz jak Peter. Miałem to głowie od dłuższego czasu, a gdy Theo powiedział mi o Donovana to...
- Stwierdziłeś, że twoje obawy były słuszne, że byłabym do tego zdolna.
- Nie zaufałem ci.- powiedział smutno.- Teraz wiem, jak ty się wtedy czułaś. Teraz to ty nie ufasz mi.
- Owszem. Nie ufam.- zgodziłam się czując, jak coś we mnie pęka.- Nie wiesz, jak się wtedy czułam. Odwróciłeś się ode mnie, zostawiłeś mnie. Wtedy zaczęłam ewoluować. Stąd te napady siły i agresji. Zauważyłeś dopiero końcowe objawy. Powstrzymując moją prawdziwą siłę, furię w czasie walki wyczerpywałam mnóstwo energii. Dlatego słabłam po walce.
- To wszystko wyjaśnia.- przytaknął łagodnie. Przygryzłam wargę patrząc mi w oczy.- Caroli...
- Nie mów tak na mnie, proszę.- zapłakałam dotykając jego szyi.
- Kocham cię.- wyszeptał, a ja zbliżyłam się do niego i musnęłam wargami jego usta. Chłopak szybko przejął inicjatywę. Czułam się niesamowicie, mając znów go przy sobie. Ale wtedy dotarło do mnie, co zrobiłam. Odsunęłam go od siebie zamykając przy tym oczy.
- Przepraszam. Nie powinnam...
- Żałujesz?- spytał, a ja wstałam słaba z ziemi i spojrzałam na niego ostatni raz.
- Jestem z Brettem. Dlatego nie powinniśmy się całować, spotykać poza stadem i...- urwałam kręcąc głową.- Zapomnij o tym, proszę.
- Caroli...- zaczął, ale ja ruszyłam ku wyjściu z kanałów, by uniknąć dalszej rozmowy. Wróciłam do domu, wzięłam prysznic i położyłam się w łóżku sparaliżowana faktem, że pocałowałam Scotta. To był impuls. Nie chciałam tego. Ale to zrobiłam i przez to nie mogłam o tym zapomnieć. Wybrałam numer Dereka, aby poinformować go o tym co się stało. O Peterze, mojej przemianie i Scott'cie. Ten jednak nie dał mi żadnej rady, nie pouczył. Powiedział tylko, żebym kierowała się sercem. Ale jak, skoro ma ono dwie części. Jedna należy do Scotta, a druga do Bretta.Unikałam obu chłopaków przez kolejne dni. Scott, Lydia i Malia byli w bunkrze, by odzyskać wspomnienia dotyczące Stilesa, Brett próbował się ze mną skontaktować, a ja wraz z szeryfem próbowałam odwieść Liama od jego pomysłu i wypuszczenia Theo z celi.
- Nie wypuszcze go.- zdecydował mężczyzna.
- Potrzebujemy go, żeby odwrócił uwagę jeźdźców od Scotta i reszty.- wyjaśnił mu Liam.
- Sami też damy radę.- stwierdziłam krzyżując ręce.
- Mam cały komisariat ludzi, którzy wam pomogą.- rzucił szeryf, jednak gdy weszliśmy do głównego pomieszczenia z tam nie było ani żywego ducha.- Tu nikogo nie ma. Zabrali wszystkich?
- Na to wygląda.- odpowiedziałam, na co Liam rzucił nam błagające spojrzenie.- Nie podoba mi się ten pomysł.
- Jak każdy, który dotyczy Theo.- odparł Liam.
- Owszem, bo to pieprzony kłamca i manipulant, a wy dajecie mu drugą szansę.
- Nie mamy innego wyjścia. Musimy odciągnąć jeźdźców od Scotta. Theo nam pomoże.
- Czyżby?- spytałam spoglądając na pokój z celą Theo. Wiedziałam, że ten podsłuchuje. Szeryf wziął kartę do celi i wraz z nim weszliśmy do środka.
- Pomożesz nam?- spytał go szeryf.
- Jeśli mnie wypuście.- stwierdził chłopak, na co Stilinski podszedł do czytnika i już miał włożyć tam kartę, gdy się zawahał. Spojrzał w moją stronę, a ja westchnęłam dając mu zgodę. - Proszę to zrobić.
- Powiedz coś o moim synu.- nakazał chłopakowi.
- Co?- spytał oburzony Theo.
- Wypuszcze cię, jeśli powiesz coś o Stilesie.
- Nie mamy na to czasu. Idą tu. Wszyscy.- mówił chłopak, na co szeryf obrócił się i skierował do wyjścia.- Był bystry!- krzyknął za nim, więc ten się zatrzymał.- Był zbyt inteligenty, żeby mi zaufać.- po tych słowach szeryf spojrzał na mnie i podał mi kartę, dając znak, żebym to ja podjęła decyzję. Słysząc burze, bez zawahania podeszłam i otworzyłam cele, by uwolnić Theo.- Dziękuję.- powiedział miło, ale znów oberwał ode mnie w twarz.
- Mam cię na oku.- rzuciłam w jego stronę, po czym wraz z szeryfem wyszłam z pomieszczenia.♥️♥️♥️♥️♥️
Czekam na opinie
CZYTASZ
Be with you to live | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑜 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐́ ,,𝐿𝑖𝑣𝑒 𝑡𝑜 𝑏𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ 𝑦𝑜𝑢", 𝑤𝑖𝑒̨𝑐 𝑗𝑒𝑠́𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑙𝑒𝑠́ 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑒𝑗 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐𝑖, 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑗 𝑡𝑒𝑗, 𝑎 𝑤𝑟𝑜́𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ <3 𝑀𝑖𝑛𝑒̨𝑙𝑜 𝑠𝑧𝑒𝑠́𝑐́ 𝑚𝑖𝑒𝑠�...