28.

485 27 6
                                    

Weszłyśmy do piwnicy, gdzie stał już Scott, szeryf oraz pani Martin, którzy przyglądali się kojotowi.
- Cofnijmy się.- zaproponowała Lydia.- Jesteśmy na jej terytorium.- tak też zrobiliśmy, a po chwili Malia wróciła do ludzkiej postaci. Wzięłam od pani Martin jej ubrania i pomogłam jej się ubrać.
- W porządku?- spytałam kuzynkę, na co ta wzruszyła ramionami.- Coś się z tobą dzieje ostatnio. Przemieniasz się nawet w szkole.
- Presja w szkole oraz fakt, że twoja matka chciała cię zabić nie powinny mieć takiego efektu.- stwierdziła Lydia.
- Może to ma związek ze Stilesem?- zastanowiła się Malia, a szeryf spoważniał.
- Stiles?- zdziwił się.
- Wie pan co to znaczy?- spytał Scott.
- To przezwisko występujące w mojej rodzinie. Używał je mój ojciec.- wyjaśnił, a ja spojrzałam wymownie na przyjaciół.

- To on.- stwierdził mężczyzna podając nam zdjęcie swojego ojca.- Nazywa się Elias Stilinski. Był inżynierem w wojsku. Tam przybrał pseudonim Stiles.
- Gdzie jest teraz?- spytałam.
- W domu opieki.- odpowiedział, a ja westchnęłam ciężko.
- Sądzimy, że dziki gon kogoś zabrał i wymazał go z naszej pamięci.- wyjaśnił szeryfowi Scott.
-Moja podświadomość wskazała właśnie na Stilesa.- dodała Lydia.
- Myślę, że był moim najlepszym przyjacielem.
- Przykro mi, ale mój ojciec wam nie pomoże.- rzucił szybko szeryf, na co jego żona złapała go za ramię.- Skończmy temat.
- Mogę skorzystać z łazienki?- spytała Lydia.
- Oczywiście.- zgodziła się Claudia.- Korytarzem na lewo.- podczas gdy Lydia była w toalecie, my słuchaliśmy ciszy. Dosłownie. Nikt się nie odezwał, przez co było niezręcznie. Spojrzałam na Scotta, który westchnął cicho. Z jego oczu wyczytałam determinację. Wiedziałam, że nie odpuści, i że jedziemy na wycieczkę.

- Żartujesz sobie?- spytałam wściekła na Scotta, który na moje oburzenie westchnął.- Dlaczego nie mogę z wami jechać, a mam niańczyć drugoklasistów?
- Ktoś musi pomóc Liamowi i Hayden, a tobie ufam.
- To...- urwał próbując ochłonąć.- Niesprawiedliwe. Przydam się wam w domu opieki.
- Ktoś musi zostać. Lydia i Malia są związane psychicznie ze Stilesem.
- I dlatego to ja mam tu siedzieć i pilnować bandy nastolatków? W dodatku na imprezie? Skąd w ogóle pewność, że dziki łów się pojawi?
- Znajoma Hayden będzie ich kolejnym celem. To pewne. Proszę cię, zrób to dla mnie. Liam sam nie da rady.- nalegał, więc ja zastanawiłam się chwilę, po czym zgodziłam się gestem głowy.- Dziękuję, Carol.
- W porządku. Ktoś musi. Przynajmniej nie będę musiała gadać ze starzym mężczyzną. Jesteś pewien, że czegoś się tam dowiecie?
- Nie, ale to nasz jedyny trop.- stwierdził, na co ja przytaknęłam. Zapanował chwila ciszy, po której ten znów się odezwał.- Chciałem cię przeprosić. Byłem wobec ciebie okropny. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa mimo moich samolubnych wyborów.
- Fakt były samolubne.- rzuciłam, patrząc mu w oczy.- Ale to, że zerwaliśmy nie oznacza, że musimy się nienawidzić i źle wpływać na reakcję w stadzie.
- Właśnie.
- Więc... przyjaźń?- spytałam niepewnie. Owszem, nie wierzyłam w to, że będziemy znów się śmiać i traktować siebie jak dawniej. Ale bardzo chciałam przestać się z nim kłócić. Lydia miała rację, że wciąż coś do niego czuje, a kłótniami tylko bardziej cierpiałam. To nie była miłość. Już nie. Tego byłam prawie pewna. Nie umiałam nazwać tego uczucia, ale było to coś jak wzajemny szacunek do siebie po tylu wspólnych chwilach. Tych lepszych i gorszych.
Scott uśmiechnął się tylko, dając mi odpowiedź, po czym skierował się do swojego domu, a ja do swojego. Wieczorem zgodnie z prośbą Scotta zamiast jechać z przyjaciółmi, udałam się do domu McCallów, gdzie impreza drugoklasistów trwała w najlepsze. Po chwili w tłumie dostrzegłam Liama, który wyglądał na zdenerwowanego.
- Dobrze, że jesteś.- stwierdził.
- Ktoś musiał.- rzuciłam ze sztucznym uśmiechem.
- Melissa mnie zabije, jak coś zepsują.
- Już cię nienawidzi, więc zapewne nie dożyjesz poranka.- powiedziałam żartem, który jednak na chłopaka nie podziałał, więc spoważniałam.- Hayden pilnuje tej dziewczyny?
- Tak, mam nadzieję, że to fałszywy alarm i nic się nie wydarzy.
- No nie wiem. Idzie burza.- wyjaśniłam, a Liam przetarł oczy.- Coś się wymyśli. Ochronimy ją i wszystkich tych ludzi.
- Brzmisz jak Scott.- stwierdził, na co ja zamilkłam sparaliżowana.- Wybacz, wiem, że zerwaliście.
- Skup się na Gwen i reszcie.- zmieniłam temat, co wywołało u niego niezrozumiały wyraz twarzy. Ominęłam więc betę i weszłam do kuchni, skąd wzięłam garść chipsów.
Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy tańczyli, śmiali się i całowali. Patrzyłam na nastolatków z daleka, myśląc nad moimi wspomnieniami. Do głowy przyszła mi tylko jedna impreza, a mianowicie urodzinowa u Lydii sprzed kilku lat. Poszłam tam ze Scottem. Nie było idealnie, a po niej pierwszy raz spędziliśmy razem noc. To był wspaniały wieczór, albo raczej noc, która na zawsze zostanie w mojej pamięci. Widząc, że sytuacja jest opanowana, ruszyłam do pokoju Scotta, gdzie zamknęłam drzwi i usiadłam na jego łóżku. Dotknęłam miękkiej pościeli, która wciąż pachniała naszą dwójką. Uśmiechnęłam się pod nosem wspominając piękne chwile ze Scottem, jednak po chwili się otrząsnęłam. To przeszłość. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju w pośpiechu, by odgonić te niepokojące myśli.
Gdy weszłam na schody usłyszałam krzyki tłumu, więc szybko pognałam na parter, gdzie w okręgu z popiołu górskiego próbował wydostać się jeden z jeźdźców. Zamarłam widząc, jak batem rozdziera barierę. Po chwili udało mu się, a jego bat złapał za nogę jednej z dziewczyn.
- Poddaj się!- krzyknął Parish, który znikąd pojawił się za jeźdźcem. Zbiegła po schodach, po czym stanęłam przy Hayden, próbującej ochronić Gwen. Zastępca szeryfa wycelował bronią w istotę, w która kilka razy strzelił, bez rezultatów. Jeździec odwrócił się i spojrzał w oczy Parisha. Wtedy zawiał wiary, a jeździec zniknął razem z otaczającymi go liśćmi. Odetchnęłam głęboko, a tłum szybko się rozszedł przerażony tą sceną.
- Liam, musisz mi wyjaśnić co się tu stało.- stwierdziłam, patrząc na bałagan w domu.- Najlepszej podczas sprzątania.- na te słowa chłopak przytaknął, a reszta w tym Hayden, Mason i Corey wrócili do domów. Chłopak wyjaśnił mi, że jeździec widmo pojawił się znikąd, a za sprawą Coreya wszyscy go zobaczyli. Nie musieliśmy długo czekać, bo nim ten opowiedział mi wszystko ze szczegółami, do domu wrócił Scott, który widząc bałagan spojrzał na nas wymownie.
- Mieliście nie zdemolować mi domu.- stwierdził, a ja odłożyłam worek na śmieci.
- To nie jest nasz największy problem.- rzuciłam, a Liam powtórzył mu to, co mi chwilę wcześniej.
- Według legendy, każdy kto zobaczył jeźdźców będzie porwany.- powiedział Scott, na co ja zamarłam.
- Tu były tłumy. To znaczy, że ci nastolatkowie...
- Co gorsza, wy też.- dokończył za mnie Scott, krzyżując ręce na piersiach.
- A mogłam spędzić miło czas w domu opieki.- westchnęłam, na co ten przewrócił oczami.
- Idźcie, jest późno.- rzucił w naszą stronę alfa.- Ogarnę to.
- To cześć.- pożegnał się z nami Liam, po czym wyszedł z domu. Ja jednak w dalszym ciągu zbierałam puste puszki po piwie i paczki po chipsach.
- Dowiedzieliście się czegoś u tego Eliasa?- spytałam, a gdy ten nie odpowiedział wyprostowałam się, patrząc mu w oczy.- Ślepy zaułek?
- Niestety.- przyznał chłopak, po czym zaczął mi pomagać.
- Jeszcze to.- usłyszeliśmy głos szeryfa, który trzymał w ręce śmieci. Z lekkim uśmiechem podał na je, a na wrzuciłam je do worka.- Miałem dziś dziwny sen.- zaczął, na co my spojrzeliśmy na niego wyczekująco.- To było raczej wspomnienie. Ja i Claudia kończyliśmy studia. Rozmawialiśmy o tym, jak nazwalibyśmy nasze dzieci. Powiedziałem, że gdyby był to chłopiec, to chciałbym nazwać go po ojcu Claudii, ponieważ w przeciwieństwie do mojego ojca, ten był wspaniałym tatą. Takim jakiego ja chciałem zawsze mieć, i jakim ja chciałbym być dla dziecka. Claudia odpowiedziała mi, że nie ważne jak go nazwiemy, bo i tak wszyscy będą wołać na niego Stiles.- dokończył, a ja spojrzałam zszokowana na Scotta. Ten również nie krył zaskoczenia słowami mężczyzny. Czyżby podświadomość szeryfa coś mu podpowiadała? To był nasz kolejny ślad do znalezienia przyjaciela.


Wybaczcie za brak wczorajszego rozdziału, ale brakło mi weny przy tym rozdziale 😥 na szczęście przebrnęłam, a dalej będzie tylko lepiej 😍 dajcie znać co o nim myślicie i zachęcam do zajrzenia do mojej drogiej książki ,,Rose without an i"

Be with you to live | Scott McCall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz