Wróciliśmy do domów, jednak nie dane było mi odpocząć, bo wieczorem Scott zwołał zebranie w swoim domu. Weszłam do środka bez pukania, a to co zobaczyłam, albo raczej kogo tam zastałam, wywołało u mnie furię. Pod ścianą obok członków stada stał Theo, który jakiś czas temu został umieszczony przez Kire w zaświatach. Gdy dostrzegłam jego osobę, rzuciłam się na niego uderzając go w twarz. Chłopak upadł na podłogę, a ja uklęknęłam na nim wciąż waląc go i drapiąc.
- Carol!- krzyknął Scott, ale ja nie uspokoiłam się. Byłam wściekła widząc go przy życiu. Po chwili wraz z pomocą Malii odciągnął mnie od Theo, jednak ja wciąż patrzyłam na niego z pogardą.
- Zasłużyłem.- westchnął chłopak pokryty krwią.
- Co ten dupek tu robi do cholery?!- rzuciłam w stronę przyjaciół.
- Też się cieszę na twój widok.- stwierdził sarkastycznie Theo.
- To moja sprawka.- odezwał się Liam, na co ja zmierzyłam go wzorkiem.- Pamięta Stilesa.
- Mam to gdzieś.- powiedziałam wściekła na chłopaka.- Masz go odesłać. Teraz.
- Jestem za niego odpowiedzialny.
- Wie też o dzikim gonie.- stwierdził Scott.
- Żartujesz sobie?! Ostatnim razem mało nas nie zniszczył! Odeślij go, albo go zabije!
- To niezręczne, gdy mama i tata się kłócą.- wypalił Theo, na co ja zacisnęłam mocniej zęby i zrobiłam krok, by mu przyłożyć. Wtedy Scott stanął między mną, a leżącym na podłodze Theo.
- Uspokójmy się.- powiedział spokojnie.- Liam, musimy pogadać.- po tych słowach wraz z betą poszedł do swojego pokoju, a ja spojrzałam z pogardą na Theo, który śmiał się do siebie.
- Odpuść.- uspokoiła mnie Malia, na co ja pokręciłam głową i podeszłam do okna, by się uspokoić. Po kilku minutach Scott i Liam wrócili, a ten drugi pokazał Theo miecz Kiry.
- Zrobimy tak, pomożesz nam, ale jeśli będziesz wzbudzać podejrzenia odeśle cię z powrotem.- wyjaśniła mu beta, a ja nie dowierzałam, że Scott na to poszedł. Ten gość zniszczył nasz związek, nasze stado, knuł i próbował zabić Scotta, a teraz miał odzyskać drogą szansę? Peter to jedno, ale ten chłopak na to nie zasługiwał.
- Pomogę wam, jeśli Caroline obieca, że mnie nie zabije.- stwierdził Theo, na co wszyscy spojrzeli w moją stronę.
- Chyba sobie kpisz. Jeśli zrobisz coś, co mi się nie spodoba to prędko znajdziesz się po drugiej stronie...
- Obiecuje.- przerwał mi Liam, po czym posłał mi błagalne spojrzenie. Prychnęłam, a ci kontynuowali rozmowę o tym, jak złapać jeźdźca widmo. Gdy Liam i Hayden zabrali Theo do lasu, a stado się rozeszło, ja podeszłam wściekła do Scotta.
- Naprawdę jesteś tak naiwny?- spytałam cicho.
- Musimy powstrzymać jeźdźców i odzyskać Stilesa...
- I dlatego popierasz pomysł z pomocą Theo? Nie pamiętasz już co ten zrobił?
- Pamiętam tylko co ja zrobiłem.- rzucił, na co ja skrzyżowałam ręce.- Zaufałem mu. Więcej nie popełnię tego błędu.
- Scott, do cholery, to jest manipulant. Zrobi wszystko, żeby znów namieszać w naszym stadzie.
- Nie chodzi ci o stado.- stwierdził, na co ja przygryzam wargę.- Jeszcze o tym szczerze nie pogadaliśmy. O tym, co się wtedy stało.
- A jest taka potrzeba?- spytałam obojętnie.- To już chyba zamknięta sprawa, prawda?
- Nie uważam, żebyśmy...
- A ja tak uważam.- przerwałam mu.- Lepiej zapomnieć o tym, co było między nami, żeby nie wpływać źle na stado.
- Stado nie ma nic do tego...
- Jestem z Brettem.- rzuciłam łagodnie, na co ten zamilkł widocznie zraniony tymi słowami.- I jestem z nim naprawdę szczęśliwa. Nie chcę tego zepsuć i żyć dalej w przeszłości.
- Rozumiem.- stwierdził, a ja w odpowiedzi przytaknęłam i skierowałam się do wyjścia.- Carol?!- zawołał za mną, więc się obejrzałam.- Nie idź dziś na akcje.
- Że co?- spytałam nie dowierzając.- Dlaczego?
- Wiesz dlaczego. Poza tym nie chce żebyś była blisko Theo. Nie panujesz nad sobą przy nim.
- Dziwne, że cię to dziwi. Boisz się, że go zabije? Może i słusznie.- rzuciłam, po czym nie czekając na odpowiedź wyszłam z jego domu.*Scott
Patrzyłem jak Caroline wychodzi z mojego domu. Wiem, że była wściekła za Theo. Ja też miałem ochotę go rozszarpać, gdy go zobaczyłem. Jednak Stiles i reszta miasta była ważniejsza od naszego prywatnego sporu.
Była z Brettem. Była z nim szczęśliwa. Albo przynajmniej tak powiedziała. Niemniej postawiłem nie mieszać w jej życiu. Zasługiwała na miłość, na lojalność...a ja tylko ją raniłem.*Caroline
Poszłam do szpitala, gdzie wraz z Malia postanowiłam przywrócić Petera do zdrowia i wydobyć informacje odnośnie dzikiego gonu. Nie ufałam Theo, więc wolałam zaufać wujowi. Byłam wściekła, że Scott zabronił mu uczestniczyć w akcji. Zapewne wciąż myślał o tym, że po walce tracę swoją moc i nie chciał, żeby coś mi się stało. Było to tak samo miłe, jak i wkurzające. Zgodziłam się jednak, bo Malia sama nie ogarnęła by Petera, a ja wiedziałam jak wydobyć z niego informacje. Melissa zatrzymała nas przed namiotem Petera niepewna tej decyzji.
- Pamiętacie, że to oszust?- spytała.
- Kto jak kto, ale ja o tym wiem.- stwierdziłam zerkając do środka.
- A jeśli go tym zabije?
- I tak umiera.- rzuciła do niej Malia.
- Jeszcze nie umarłem i wszystko słyszę.- usłyszałyśmy od Petera, po czym wszystkie trzy weszłyśmy do namiotu. Był przytomny, ale wciąż miał oparzenia i paskudnie śmierdział spalenizną.
- Dziewczyny chcą, żebym cię wyleczyła.- wyjaśniła mu Melissa.
- Jak dla mnie może tu umrzeć.- oburzyła się Malia.
- Jesteś nam potrzebny.- odezwałam się do wuja.
- Co z tego będę miał?
- Nie damy ci umrzeć.- powiedziałam do niego.- To chyba odpowiedni układ.
- Śmierć jest przereklamowana. Zastanawiam się tylko, ile wiesz o naszej medycynie.- rzucił w stronę pani McCall, która wyciągnęła w jego stronę strzykawkę z zielonym płynem.
- Wiem o dziewięciu ziołach.- stwierdziła, po czym wbiła przedmiot w jego pierś, a ust wuja zaczęła wychodząc zielona piana. Z kolei jego poparzenia zaczęły odpadać, aby rany po nich całkowicie się zagoiły.Malia szła pierwsza, a ja i Melissa prowadziłyśmy słabego wciąż Petera. Po chwili udało nam się dotrzeć do windy, gdzie moja kuzynka szybko wybrała parter.
- Teraz sobie myślę, że nigdy nie poszliśmy na drugą rundkę.- powiedział zaczepnie do kobiety mój wuj, na co ja jednocześnie z panią McCall straciłyśmy jego ręce, przez co ten upadł na podłogę. Wraz z Malia zabrałyśmy go do lasu, gdzie ten się pojawił wychodząc ze świata jeźdźców widmo.
- Nie lepiej uciec z miasta?- spytał, gdy szliśmy wgłąb rezerwatu.
- Musimy odzyskać Stilesa.- wyjaśniła mu Malia.
- Nie wiem gdzie dokładnie to było.
- My wiemy. Zaznaczyliśmy to miejsce.- rzuciłam do niego, na co Peter westchnął.
- Udały się kuzynki.- rzucił sarkastycznie, ale my to zignorowałyśmy.
- Współpracuj.
- Jak chcecie go wydostać? Widziałem jak jeden z chłopaków spalił się żywcem próbując przejść przez barierę.- wyjaśnił, na co ja westchnęłam.
- Coś wymyślimy.- powiedziała Malia.- Potrzebujemy go.
- Twoje przywiązanie do Stilesa jest niezdrowe.- stwierdził, na co ta rzuciła się na mężczyzna, a ja szybko ją odsunęłam.- Mogłabyś chociaż próbować zachowywać się jak człowiek.
- Potrzebuje go, bo jest moją kotwicą.- warknęła.
- Znajdziesz sobie innego chłopaka.
- Możecie się uspokoić? Oboje?- spytałam, na co ci się zamknęli.- Dziękuję. W końcu chwila spokoju.- rzuciłam idąc dalej.- A mogłam łapać teraz jeźdźca, a nie odnawiać więzi rodzinne.
- Więc co tu robisz?- spytał mój wuj.- Twój chłopak ci zabronił się narażać?
- Nie jestem już ze Scottem.- wyjaśniłam, na co ten aż się zatrzymał.
- Jestem pewien podziwu. Bierz z niej przykład.- rzucił co córki.- Jest niezależna.
- I dlatego ewoluuje?- spytała, a ja uciszyłam ją spojrzeniem.- Wybacz.
- Ewoluujesz?- spytał zaciekawiony wuj.
- To tutaj.- powiedziałam, stając w miejscu, gdzie znaleźliśmy Petera. Ten jednak cały czas mi się przyglądał, co ja sprawnie lekceważyłam.- Nie widzę tu żadnego portalu.- stwierdziłam, po czym nagle usłyszeliśmy pioruny i konie.
- Uciekajcie stąd.- rzucił do nas Peter.
- Nie ma mowy.- oburzyłam się. Byli coraz bliżej.
- Zjeżdżajcie stąd. Szybko.- nakazał, a nim Malia coś odpowiedziała, ja załapałam ją za rękę i pociągnęła w przeciwną do jeźdźców stronę.Na prośbę czytelników ♥️ mam nadzieję, że się podobał, bo ja się uśmiałam przy Peter x Carol x Malia
Najlepszy team po prostu 😂😂😂
CZYTASZ
Be with you to live | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑜 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐́ ,,𝐿𝑖𝑣𝑒 𝑡𝑜 𝑏𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ 𝑦𝑜𝑢", 𝑤𝑖𝑒̨𝑐 𝑗𝑒𝑠́𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑙𝑒𝑠́ 𝑝𝑖𝑒𝑟𝑤𝑠𝑧𝑒𝑗 𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐𝑖, 𝑛𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑦𝑡𝑎𝑗 𝑡𝑒𝑗, 𝑎 𝑤𝑟𝑜́𝑐́ 𝑠𝑖𝑒̨ <3 𝑀𝑖𝑛𝑒̨𝑙𝑜 𝑠𝑧𝑒𝑠́𝑐́ 𝑚𝑖𝑒𝑠�...