17. Iście Ślizgoński kolor garnituru

517 40 17
                                    

Rozdział 17


Następnego dnia rano Snape szedł do Wielkiej Sali swoim szybkim krokiem, a jego peleryna powiewała za nim. Przy schodach spotkał Williamsa, który jak zwykle się uśmiechał. - Williams.

-Snape - skinął mu głową mężczyzna.

-Pozwól na chwilę. - Odeszli od schodów, a Snape rzucił czar wyciszający i rozpraszający. Williams patrzył wyczekująco. - Wczorajsze wydarzenia mają zostać między nami inaczej przeklnę Cię jakąś naprawdę paskudną klątwą.

Williams skrzywił się i okazał urażenie - Nie wątpię, aczkolwiek nie musisz mi mówić. Wiem, że o takich rzeczach się nie mówi.

-Dziękuję - powiedział cicho Snape patrząc prosto w niebieskie oczy.

Williams uniósł brew – nie musisz mi dziękować za milczenie.

-To nie za to. Za wczoraj.

-Za to również nie musisz. - Snape spojrzał na niego gniewnie. Podszedł jeszcze bliżej, tak że stali prawie stykając się nosami.

-Pamiętaj, że jeśli jeszcze raz zabierzesz mi głos i przywiążesz to się zemszczę tym samym, ale przy tym Cię upokorzę tak, że nigdy więcej nie pomyślisz o zrobieniu czegoś takiego.

Williams czując zapach tego mężczyzny, oddech na swoich ustach oraz słysząc ten niski głos, który mówił takie rzeczy poczuł, że w jego spodniach robi się ciasno.

Snape patrzył w te niebieskie tęczówki i z całych sił powstrzymywał się aby go nie pocałować. Czuł wewnętrzna siłę, że musi to zrobić, ale postanowił rozegrać to inaczej. Spojrzał na usta mężczyzny po czym zbliżył swoje usta do ust mężczyzny i gdy już miały się złączyć odsunął się z złowieszczym uśmieszkiem. Zdjął zaklęcia i ruszył schodami do góry.

Williams stał z walącym sercem i rozczarowaniem wypisanym na twarzy. Przechodzący uczniowie, którzy przywitali się z nim sprowadzili go na ziemię uświadamiając go gdzie stoi.

-Dzień dobry - odpowiedział Williams i ruszył schodami do góry na śniadanie.


Snape właśnie konsumował śniadanie i czuł, że ktoś mu się przygląda. Odwrócił się w stronę dyrektorki -Wyduś to z siebie, a nie wypalasz we mnie dziurę spojrzeniem.

Minerwa zmrużyła oczy – Zwykle dzień po tej nocy masz paskudny charakter i na wejściu wrzeszczysz i się wydzierasz, a dzisiaj milczysz. Co się zmieniło?

W tym momencie do Wielkiej Sali wszedł zamyślony Williams. Szedł swoim pewnym krokiem. Ubrany w zielony garnitur i powiewającą czarną pelerynę. Po twarzy było widać, że jest zamyślony. Pasuje mu zielony, pomyślał Snape, który przyglądał się Williamsowi. Minerwa widząc na kogo patrzy Severus spojrzała w tamtą stronę i wiedziała co jest powodem spokojnego Severusa. O ile coś takiego istnieje, pomyślała Minerwa i uśmiechnęła się pod nosem. Williams skinął profesorom głową i zasiadł na swoim miejscu.

-Iście Ślizgoński kolor garnituru. - powiedział Snape z kpiącym uśmiechem.

-Wiem, że Ci się podoba Snape- odpowiedział Williams nalewając sobie kawy.

-Kolor owszem i na tym koniec. - prychnął Snape – Dlaczego tak się wlokłeś? Zdążyłem zjeść trochę śniadania i wysłuchać narzekać Minerwy.

Wspomniana kobieta spojrzała na swojego przyjaciela gniewnie. - Tylko nie narzekań. To było stwierdzenie.

-Powiedzmy, że zatrzymało mnie zdziwienie - odpowiedział z zadziornym uśmieszkiem Williams patrząc na Snape'a. - A co tym razem stwierdziła nasza kochana przyjaciółka?

Więź Miłości | Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz