~1~

1.5K 47 3
                                    

Tak więc minął rok odkąd Fury zaproponował mi pracę. Na początku nikt mi tu nie ufał i patrzył na mnie jak na nie wiadomo kogo. Nie powiem było mi ciężko, ale dałam radę. Po wielu misjach i sytuacjach w końcu mi zaufali. No może oprócz Fury'ego, bo on od początku mi ufał i we mnie wierzył. W końcu sam mnie tu przyjął. Obecnie jestem jedną z najlepszych agentek T.a.r.c.z.y.

Nie mam tu za dużo znajomych, ale przynajmniej jakiś mam. Są to Natasha Romanoff, Clint Barton, a nawet Phil Coulson. Hawkeye polubił mnie od razu i był jedynym agentem, który ze mną na początku rozmawiał. Z Romanoff było trudniej, bo na początku wręcz mnie nienawidziła, ale Clint ją przekonał i w końcu mi zaufała. Reszta średnio mnie obchodziła, wystarczają mi te trzy osoby. Są dla mnie tu najważniejsi, a nawet zastępują mi rodzinę.

Fury wezwał mnie do swojego gabinetu, więc wyszłam z pokoju i przemieszczałam nie kończące się korytarze. Zastanawiałam się o co może mu chodzić. Jeszcze wczoraj mówił mi, że na razie mam odpocząć od misji, a teraz wzywa mnie na dywanik. Kłopotów raczej nie sprawiam, więc nie wiem czego ode mnie chce.

W końcu doszłam pod jego gabinet. Chwilę się zastanawiałam, ale po chwili zapukałam. Po usłyszeniu cichego proszę weszłam do środka. Fury jak zawsze ubrany w ten jego czarny płaszczyk. Kurde, że mu nie jest gorąco. Wyraz twarzy miał jak zawsze nie odgadnięty. Usiadłam spokojnie na krześle na przeciwko niego.

- Mam dla ciebie ważne zadanie.

- Ciebie też miło widzieć, Fury. - odpowiedziałem z nutką sarkazmu. On tylko na mnie spojrzał i kontynuował.

- Razem z Bartonem pojedziecie do bazy gdzie trzymają tesseract. Będziecie obserwować i pilnować wszystkiego wokoło. Zrozumiano?

- Tak, wszystko jasne.

- Cieszę się, a teraz idź się przygotuj.

Milutki jak zawsze.

Bez zbędnego gadania wyszłam z biura i poszłam do pokoju się przebrać. Mój kombinezon jest bardzo podobny do stroju Natashy tylko, że mój podchodzi bardziej w kolor granatowy. Następnie poszłam do zbrojowni i wzięłam dwa pistolety, naboje i noże, które używam tylko w ostateczności. Zapowiadał się tak fajny dzień, ale nie pan maruda jak zawsze musiał mi go zepsuć.

Na lądowisku stał helikopter, do którego wsiadłam. Clinta jeszcze nie było więc musiałam poczekać. Kiedy w końcu przyszedł postanowiłam odezwać się:

- Witaj, agencie Barton. - powiedziałam - Znów spóźniony.

- To dlatego nie chcieli mi powiedzieć z kim lecę. - powiedział, a ja parsknęłam śmiechem. Clint też po chwili się zaśmiał.

- To kto z nas pilotuje.

- Papier, kamień, nożyce?

- Ale ty jesteś dziecinny. No ale nie mam innego pomysłu, więc OK. - powiedziałam i zaczęliśmy grać. Niestety przegrałam i musiałam usiąść na miejscu pasażera.

- Zapnij pasy i ruszamy na wycieczkę.

- Nie nazwałabym tego wycieczką. - mruknęłam pod nosem, ale on i tak mnie usłyszał i jedyne co zrobił to parsknął śmiechem.

~~~

Byliśmy w bazie już od kilku godzin. Jest tu straszne zamieszanie. Z tą świecącą kostką jest coś nie tak. Wszyscy tutaj chodzą w kółko i badają to magiczne coś. Dyrektor Fury przyleci już niedługo, ponieważ baza jest zagrożona Clint schował się gdzieś do góry, z resztą tak jak zawsze. Obserwuje wszystko z wysoka, wtedy widzi wszystko i wszystkich.

Nowy Początek| AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz