Razem z T'Challą wyszliśmy na powierzchnie cali i zdrowi. Mężczyzna odszukał Zemo, który jeszcze stąd nie odleciał i z nim aktualnie rozmawia. W końcu to on zabił T'Chakę, czyli ojca Czarnej Pantery, więc jednak król Wakandy jest trochę zły, ale jakimś cudem tego nie ukazuje. Sama się mu nie dziwie, bo przez cały czas obwiniał nie tą osobę, a nawet próbował ją zabić. Mimo wszystko T'Challa pozostał opanowany i nie zamierzał się na nikim mścić. Chyba będę musiała wziąć od niego parę lekcji jak pozostać tak spokojnym. Mi wystarczy chwila i już wybucham.
Jednak a ja w odróżnieniu do mężczyzny, byłam teraz jednym wielkim kłębkiem nerwów. Nie mam pojęcia gdzie jest Steve, Bucky i Tony, ani co robią. Po prostu zniknęli gdzieś w bazie. Nie mogę tam wejść, bo i tak to wszystko może się zawalić. No właśnie, a oni nadal są w środku. Nie wiem co w tym momencie zrobić.
Stałam przed wejściem do bazy Hydry i chodziłam w kółko. Cały czas zastanawiałam się, czy nie zaryzykować i tam do nich pójść. Jednak wiem, że mogłoby być to trudne.
Hydra zawsze robiła dużej wielkości kryjówki i zanim bym ich znalazła to minęłyby wieki. Zresztą i tak musiałabym przejść przez to pomieszczenie z komorami, a tam jest teraz najniebezpieczniej.
To jest naprawdę pogmatwane i nie wiem jak właściwie postąpić. Stałam jak głupia i czekałam aż ktoś łaskawie się tu zjawi. Jednak miałam też tą myśl, że oni mogą się tam pozabijać i powinnam ich rozdzielić. Mam tylko nadzieję, że Rogers pozostanie odpowiedzialny i ich rozdzieli.
Nie no ja serio zaraz tu wybuchne. Nie wiem co robić, już kolejny raz w ostatnim czasie. Co jest ze mną nie tak? Teraz zrobiłam się jakoś dziwnie miękka. Nie mogę nawet zdecydować czy wejść do zawalającej się bazy. No może jest to niebezpieczne i w ogóle, ale muszę wiedzieć co dzieje się u moich przyjaciół.
Wybranie tej właściwej opcji było trudniejsze niż myślałam.
Jednak moje rozmyślania przerwał nagle dosyć głośny huk. Odwróciłam się w stronę miejsca skąd pochodzi ten dźwięk i zauważyłam wychodzących z bazy Buckiego i Steva. Nie wyglądali oni najlepiej, a Barnes miał oderwaną metalową rękę. Nie wiem jak to możliwe, ale okej. Byli mocno ranni i musieli się wzajemnie podtrzymywać.
- O mój boże. - powiedziałam, a Steve gwałtownie się zatrzymał, bo wcześniej jakoś mnie nie zauważył. Teraz kiedy spojrzałam uważniej na twarz Kapitana to zauważyłam, że jego buzia jest dosyć bardzo poobijana, co w ogóle mi się nie podobało.
- Livia, ja naprawdę nie chcę teraz z tobą walczyć, proszę. - odezwał się Rogers, a zmarszczyłam brwi w zdziwieniu, bo nie spodziewałam się takiej reakcji.
- O czym ty mówisz? Ja też nie zamierzam walczyć. Spokojnie. - rzekłam i na nich cały czas patrzyłam i było widać, że Steve i Bucky odetchnęli z ulgą. Stałam tam przed quinjetem i nie za bardzo wiedziałam co zrobić. Jednak po chwili się ocknęłam i podeszłam do mężczyzn i pomogłam im podejść do odrzutowca, który otworzył przed chwilą Rogers.
Gdy pomogłam Barnesowi usiądź to popatrzyłam na Kapitana, który był dziwnie przybity i zamyślony, coś się stało i dopiero teraz doszło do mnie, że a Tonego tutaj nie ma. Moje serce w tym momencie biło szybciej niż Pietro. Zaczęłam się dziwnie stresować i nagle poczułam jakiś ścisk w żołądku. A co jeśli oni coś mu zrobili albo gorzej. Nie wyglądają szczęśliwie, co mnie w ogóle nie pociesza. Przełknęłam ślinę i postanowiłam, że żeby dowiedzieć się prawdy muszę o to zapytać.
- Steve?- zaczęłam, a wspomniany mężczyzna odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie, a ja znowu zaczęłam się stresować. - Czy Tony..
CZYTASZ
Nowy Początek| Avengers
FanfictionOlivia Brown prowadziła raczej spokojne życie. No może nie do końca. W wieku 15 lat została porwana przez hydrę, gdzie poddano ją eksperymentom. Po kilku latach udało jej się uciec, a teraz żyje i stara się żyć z dala od hydry i innych tego typu org...