~7~

380 17 0
                                    

Siedziałam przy urwisku już dłuższy czas. Łzy płynęły potokami po moich policzkach. Nie mogłam uwierzyć, że go już nie ma. Jacyś robotnicy ogarniali gruzy i wogóle, a ja siedziałam i płakałam. Maya gdzieś zniknęła po tym jak powiedziałam, że nie chcę z nią nigdzie jechać. Trzymałam w rękach hełm Iron mana i tępo się na niego patrzyłam.

To wyglądało jak jakiś straszny koszmar. Jedyna osoba, którą kochałam właśnie mnie zostawiła. No może nie jedyna, ale to później. Przybliżyłam maskę do twarzy i gdy tak z nią stałam usłyszałam pikanie. Szybko odwróciłam ją w swoją stronę i zauważyłam migającą czerwoną lampkę. Założyłam hełm i czekałam na to co się stanie.

- Szyfrowy serwer Starka. Weryfikacja siatkówki zakończona.- odezwał się jakiś damski, elektryczny głos, a po chwili usłyszałam coś jeszcze - Livia, to ja. Muszę cię przeprosić za wiele rzeczy, a czas mnie goni, więc po pierwsze wybacz, że naraziłem cię na niebezpieczeństwo. Zachowałem się głupio i samolubnie. Więcej tak nie zrobię. Po za tym są święta, królik jest za duży. To tyle. Daruj. Przepraszam też na zapas, bo nie mogę jeszcze wrócić. Muszę znaleźć tego faceta uważaj na siebie to najważniejsze. Do zobaczenia.

Z każdą sekundą mój humor z smutnego zmienił się w wesoły. Teraz płakałam ze szczęścia, że Tony jednak żyje. Ściągnęłam maskę i miałam zamiar odjechać autem, który stał na podjeździe. Niestety, ale przerwała mi w tym Maya z... Killianem. Stali przy aucie, a gdy mnie zobaczyli ja zaczęłam uciekać. Mimo, że byłam wykończona to nagle dostałam siły by biec dalej. Zobaczyłam tylko, że Aldrich biegnie za mną.

Biegłam bardzo szybko i bardzo długo. Dzięki serum super żołnierza miałam super kondycje, ale Killian też był szybki co mnie bardzo zdziwiło. Niestety, ale po chwili Aldrich mnie dogonił i popchnął na ziemię. Teraz wiedziałam, że on też musi mieć w sobie jakieś serum czy coś w tym stylu, bo raczej zwykli ludzie mnie nie doganiają. Chwycił mnie za gardło, ale tylko tak żeby mnie przytrzymać, a nie żeby mnie udusić.

- I po co ci to było, co?

Położył rękę na moim brzuchu, wcześniej odkrywając bluzkę. Na początku nie wiedziałam co on robi, ale nagle poczułam straszny gorąc przy brzuchu. Z tego bólu nie wytrzymałam i krzyknęłam na całe gardło. On tylko się do mnie uśmiechał. Zaczęłam prosić i wrzeszczeć:

- Proszę, przestań! Proszę!

Wziął rękę z brzucha i wyjął coś z kieszeni. Dopiero teraz zobaczyłam, że to strzykawka, nie zdążyłam zareagować, bo po chwili wbił mi ją w szyję, a mnie ogarnęła nagła ciemność. Zemdlałam.

~~~

Obudziłam się cała obolała. Otworzyłam oczy i o dziwo nie oślepiła mnie wszędzie panującą jasność, co znaczy, że nie jestem w szpitalu. Nie było tu też żadnych okien, więc nie wiedziałam, ile spałam. Poczułam, że nie leżę na łóżku tylko jestem przypięta do jakiejś dziwnej maszyny i nie mogę się ruszyć. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nie zauważyłam nikogo podejrzanego. Zacznijmy od tego, że tu nie było żywej duszy.

Po chwili do pokoju wszedł niejaki Aldrich Killian z jakimiś dwoma facetami. Jeden wyglądał, jak jakiś doktorek, a drugi zaś jak jego pomocnik, czy coś w tym stylu. Dopiero teraz zauważyłam że jestem w samym staniku, co było trochę niezręczne.

- Królewna się obudziła.

- Czego ode mnie chcesz? - warknęłam w jego stronę niezbyt przyjaznym tonem.

- Gdy ci powiem nie będzie takiej zabawy.

Już się nie odezwałam tylko za wszelką cenę próbowałam użyć swojej mocy. Niestety po sytuacji w willi jestem wyczerpana i nie jestem w stanie użyć żadnej energii. Nagle ten doktorek podszedł do mnie i wstrzyknął mi jakieś dziwne coś przez żyły. Na początku było dobrze, ale po chwili poczułam wszędzie obecny ból. To było straszne czułam jakby taki gorąc i nic nie mogłam zrobić. Czułam się bezradna. Jedyne co mi zostało to czekać na ratunek.

Nowy Początek| AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz