~52~

115 9 1
                                    

Sytuacja, która rozdzieliła Avengers wystąpiła prawie 3 miesiące temu, a ja nadal w to wszystko nie wierzę. Nie mam kontaktu dosłownie z nikim poza osobami, które są w bazie. Wszyscy się ukrywają i nie wygląda na to, że niedługo się ujawnią. Miałam nadzieje, że jeszcze dam radę pozbierać ich do kupy, ale to też nie wyjdzie.

Tony i Rhodes jakoś nie pokazują, aby dalej się tym martwili, ale wiadomo jak było na prawdę. Ja się z tym nie pogodziłam tak samo jak Vision, który bardzo martwi się o Wandę, a przede wszystkim za nią tęskni. Nie dziwię się mu, bo sama tęsknie zarówno za nią jak i Natashą, która również zniknęła. Nie ma nawet jakiegolwiek prawdopodobnego znaku. Owszem dawała ona różne współrzędne, że niby się dobrze nie pilnowała, ale wszystkie były dla Rossa, aby zajął się jej szukaniem. Trochę mi go nawet żal. Ale tylko troszkę.

Zresztą ja też mam lekko przesrane, bo sekretarz często wzywa mnie do siebie, bo myśli, że ja naprawdę pomagam Romanoff. Nawet gdybym wiedziała i tak bym mu nie powiedziała. Jako, że ostatnie jego wezwania stały się częstsze to zaczęłam go już zlewać. To już na serio denerwuje, kiedy muszę cały czas do niego jeździć. Owszem wkurzył się na mnie, ale co ja mogę na to poradzić. Nie zamierzam być na każde jego wezwanie.

Jednak mimo wszystko nie było tutaj żadnych prawdziwych tropów od nikogo. Zresztą czego ja się spodziewałam. Większość z nich to zwykli szpiedzy. Słyszałam tylko, że Scott i Clint mają areszt domowy, więc naprawdę nie jest źle pod względem, że mogło czekać ich coś gorszego. Na szczęście Barton może być w końcu ze swoją rodziną, a ja mogę go odwiedzać. Całe szczęście.

Wracając do Starka to ta wiadomość od Steva trochę go ruszyła. Mimo to nadal nie chcę się do tego przyznać, ale ja wiem swoje. Ostatnie dni spędziliśmy spokojnie i bardzo miło razem we dwoje. Byliśmy na kolacjach i robiliśmy sobie różne seanse filmowe. Odciągało mnie to od tych innych gorszych myśli, które bardzo długo zawracały mi głowę. Jednak nie oznaczało to, że Tony przestał chodzić do warsztatu. Cały czas tam chodził. Owszem mam tego dosyć, ale co na to mogę poradzić. Nic. Zawsze taki był i będzie.

Zdarzało się także, że się upił i przez następny kolejny dzień nie chciał wstawać z łóżka. Ta a później trzeba było po nim sprzątać. W sypialni, salonie i warsztacie. Oczywiście nie robiłam tego rękami tylko moją mocą. Ostatnio używam jej coraz częściej, bo czemu sobie nie ułatwiać życia. Kiedyś nie do końca nad tym panowałam i wolałam nie ryzykować, a teraz robię to z palcem w nosie. Czasami tylko może ją nadużywam, ale to już nie ważne.

Tony czasami przez to ma mnie dosyć, bo raz jak zakradał się do kuchni, aby mnie wystraszyć, dostał latającą patelnią. Nie widziałam go, okej? Miał lekko spuchnięte oko przez kilka dni, ale nie moja wina. Trzeba było tego nie robić. Głupek jeden. Chciałam wtedy zrobić jajecznicę, no i jej nie zrobiłam. A to wszystko przez niego.

No tak niestety bywa w życiu.

Wracając już do rzeczywistości, leżałam sobie w wygodnym łóżku, mając obok siebie Starka, który jeszcze spał. Nie dziwię się mu, bo w końcu była siódma, ale ja o tej godzinie zwykle właśnie wstaje. Jeśli w ogóle zasypiam to wstaję wcześnie. Ta cała sytuacja mnie strasznie stresuje i niestety mam też gorsze dni, w których muszę się porządnie napić, aby poczuć, że chociaż trochę jestem pijana. Chyba jednak dzisiaj nie potrafię spać dalej, więc ostrożnie wstałam i już będąc w piżamie wyszłam z sypialni. Nie zważałam uwagi na to czy ktoś będzie mnie widział w takim stanie.

Powoli zmierzałam do kuchni, nadal rozmyślając nad tym wszystkim. Może za dużo ostatnim czasem, ale nie potrafię przestać. Za każdym razem staram się zapomnieć, ale te obsesyjne myśli nie dają mi normalnie żyć.

Nowy Początek| AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz