65

3.7K 127 83
                                    

LEXY

Od zerwania minął miesiąc, a ja dalej nie pozbierałam się po stracie chłopaka. Z tą myślą udałam się do szafy, z której wyciągnęłam jego bluzę i ubrałam ją na siebie, po czym położyłam się do łóżka. Powąchałam skrawek ubrania, czując jego cudowny zapach, jak to jest że po takim czasie w dalszym ciągu tak bardzo pachnie nim. Po jakimś czasie takiego beztroskiego leżenia, zaczęłam płakać, brakowało mi go zbyt mocno, a myśl że nic nie mogę z tym zrobić nie dawała mi spokoju, muszę się przewietrzyć, stwierdziłam po czym skierowałam się do wyjścia. W salonie siedziały mama z panią Anetą, nie pytały jednak dokąd idę. Wychodziłam już tyle razy, że najwidoczniej przywykły do moich chwilowych wizyt na świeżym powietrzu. Mimo to doskonale wiedziałam, że za każdym razem kiedy wychodzę, uważnie obserwują mnie przez okno.

MARCIN

K - nadal ją kochasz? - zapytał siadając obok i tym samym podając mi piwo

M - co? Niee - odpowiedziałem nawet nie spoglądając na przyjaciela

K - taa i dlatego siedzisz tak od 15 minut i gapisz się w wasze zdjęcie - stwierdził wlepiając wzrok w telewizor, na co popatrzyłem na niego wrogo - przecież widzę że potrzebujesz jej obok siebie  - dodał odwracając głowę w moją stronę

M - dlaczego to takie trudne? - zapytałem, ze łzami w oczach

K - sam sobie to wszystko utrudniłeś - odparł

M - co masz na myśli?

K - to ty zamiast walczyć o uczucie, przepisałeś je na straty twierdząc że to ile pracy trzeba w nie włożyć przewyższa jego wartość - powiedział na co spuściłem głowę w dół - dobrze wiesz że ta decyzja mimo że niby była wspólna nie była wspólna do końca, bo to ciebie zaczęło przerastać to wszystko, to ty nagle straciłeś wiarę w to że wasza miłość przetrwa wszystko i to ty sam sobie zadałeś cierpienie - dodał, po czym zapadła głucha cisza, czas przemyśleń. W mojej głowie rodziło się milion różnych myśli na które w żadnym stopniu nie miałem wpływu, czułem jakbym zaraz miał eksplodować, ale mimo to uświadomiłem sobie że Kuba ma rację, jestem dupkiem, bo to ja doprowadziłem do tego że obojgu nam teraz ciężko.

M - masz rację, zjebałem

K - doprawdy? - zapytał unosząc brwi do góry

M - wiem rzadko zdarza mi się przyznawać ci rację, ale tym razem ją masz

K - to na co czekasz, leć do niej - powiedział biorąc łyk piwa

M - ale że tak teraz? - zapytałem zdezorientowany

K - później może być za późno - powiedział wlepiając we mnie wzrok, jakby czekał na mój ruch - no leć już - dodał z uśmiechem, na co na mojej twarzy również wymalował się szczery uśmiech, pierwszy raz od dłuższego czasu, podniosłem się z kanapy i jak najszybciej pobiegłem do drzwi 

M - dziękuję - rzuciłem, odwracając się za siebie, ale dosłownie na ułamek sekundy, po czym wybiegłem z domu, czując na sobie powiew świeżego wiatru,  na dworze padało, a ja biegłem w deszczu, wiedząc że już niedługo znów będę mógł ujrzeć jej śliczne oczy, uśmiech, po prostu ją całą. Nie zwracałem uwagi na nic dookoła, po prostu biegłem przed siebie z uśmiechem na twarzy, kiedy byłem już blisko, czułem jak moje serce przyśpiesza, czułem jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi - Lexy? - zapytałem widząc stojącą przed domem postać 

L - Marcin? co ty tutaj robisz? - zapytała uważnie mi się przeglądając - boże jesteś cały mokry, rozchorujesz się - dodała wychodząc spod daszku i ciągnąc mnie za rękę w kierunku domu 

Jesteś najgorszym co mnie spotkało - MarcinxLexy (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz