Rozdział 5.

9.6K 298 150
                                    

Nikt nigdy nie zwrócił na siebie mojej uwagi. Zawsze patrzyłam tylko na wygląd, ale nie w taki sposób, by to było zainteresowanie. Patrzyłam na wygląd, ale tylko wtedy, kiedy miałam ochotę się z kimś przespać. Nie było niczego więcej niż seks i tak miało zostać, ale dopóki nie poznałam pewnego bruneta. Może to dziwne, ale fascynowało mnie to, że każdy się go bał i tak naprawdę nad wszystkim miał kontrolę. Zainteresował mnie jego, nie ma co kłamać, okropny charakter. To, że był kurewsko przystojny i moje ciało przestawało mieć jakieś ograniczenia. Powodował u mnie dziwne uczucie, które pierwszy raz w życiu doświadczałam.

Przez dwa tygodnie karciłam się przez moje myśli, które kręciły się tylko wokół czarnookiego. Byłam zła na siebie, że zainteresował mnie, co gorsza, że chciałam go poznać. Bliżej poznać. Zaprzątał mi głowę swoją osobą, zapewne tego nie wiedząc. Miałam w dupie to, że mógł być niebezpieczny i zrobić mi krzywdę. Miałam w dupie to, że pewnie nie pamiętał już mojego imienia. Miałam w dupie to, że pewnie pieprzy się teraz z jakąś laską. W tamtej chwili pragnęłam go poznać w naturalny i miły sposób. Chciałam tego.

A ja zawsze dostawałam to, czego chciałam.

– Mówisz poważnie? – Leyla otworzyła szeroko oczy i buzie. Nie wiedziałam, czy mówienie jej o sytuacji na imprezie, jak i na parkingu było dobrym pomysłem. Lecz była moją najlepszą przyjaciółką i mówiłam jej dosłownie wszystko. Dlaczego tego nie miałabym mówić?

– Przecież nie wymyśliłabym tego – parsknełam, upijając kawę z mojego ulubionego kubka w tygryska.

Cała sytuacja z Handersonem była dla mnie bardzo dziwna. Przez pierwsze dwa dni myślałam, że mi się to tylko przyśniło, ale gdy zadzwonił Lucas z pytaniem, jak czuje się po spotkaniu Williama, byłam pewna, że wcale nie miałam takiego snu. Dzięki temu, jeszcze bardziej w jakimś sensie poczułam adrenalinę. Nie wiedziałam, czym była ona spowodawana. A może wiedziałam, tylko nie chciałam tego przyjąć do świadomości?

– Też byłam zdziwiona tą całą sytuacją – odparłam, odkładając kubek na czarny blat i krzyżując ręce na klatce piersiowej – Najpierw myślałam, że mi się to przyśniło i te dwie sytuacje się nie wydarzyły – parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową z zażenowania – Ale gdy dostałam telefon od Lucasa, to byłam pewna, że moje życie robi sobie ze mnie jaja – dodałam, na co blondynka parskneła.

– Spodobał ci się – bardziej stwierdziła niż zapytała. Popatrzyłam na nią z rozbawieniem, spowodowane jej pytaniem. Nie, żeby mi się podobał, owszem, był przystojny, ale nic więcej.

– Zaintetesował mnie swoją osobą, nie powiedziałam, że on mi się podoba – powiedziałam i przewróciłam oczami – Nie widziałam go dwa tygodnie, pewnie znów wyjechał i szybko nie wróci – dodałam, wzruszając ramionami.

– Z plotek, które chodzą u nas po szkole dowiedziałam się, że podobno Handerson chce tu zostać na stałe – odpowiedziała blondynka i poruszyła w dwuznaczny sposób brwiami. Cichy chichot wydobył się z moich ust, gdy widziałam, jak dziewczyna chciała mi wmówić, że William mi się podobał.

– Nawet sobie ze mnie nie żartuj – odparłam, biorąc kolejny łyk kawy z kubka – Nie wiem, kim on jest, ale przy nim moje ciało wariuję – dodałam pod nosem, lecz dobrze wiedziałam, że Leyla to usłyszała.

– Mówię ci, wy jeszcze będziecie stać razem na ołtarzu, a następnie dzieci robić – powiedziała całkiem poważnie, na co ja wybuchłam śmiechem.

Dryń, dryń, dryń.

Spojrzałam na swój telefon i zmarszczyłam brwi, widząc kto dzwonił. Alex prawie nigdy do mnie nie dzwonił, zazwyczaj pisał albo przyjeżdżł po mnie, nie mówiąc mi, o co chodzi. Wziełam telefon do ręki i naciskając zieloną słuchawkę, przyłożyłam go do ucha.

Never say never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz