Rozdział 28.

6.7K 203 50
                                    

– Chyba może być – mruknęłam sama do siebie i przeczesałam swoje włosy. Spojrzałam na swoją dopasowaną, czarną spódnice i wyszłam ze swojego pokoju, by wejść do sypialni rodziców – Tato, zawieziesz mnie? – spytałam, uśmiechając się uroczo.

– A co będę z tego miał? – spytał, przewracając się na drugi bok. Przewróciłam oczami i zagryzłam wargę, zastanawiając się chwilę.

– Zamówię ci pizze – odparłam, próbując go jakoś przekonać. Brunet uniósł brwi, jakby chciał jeszcze coś wyłudzić – No dobra, dokupię ci jeszcze do tego frytki i colę – przewróciłam oczami, już chcąc skończyć tą konwersację. Na twarzy mojego ojca pojawił się szeroki uśmiech, przez co parsknęłam.

– Daj mi chwilę – odparł, podnosząc się z łóżka. Uśmiechnęłam się szeroko i zeszłam na dół, by po chwili pojawić się w kuchni. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam mamę.

– Ładnie wyglądasz, córcia – odezwała się kobieta, wkładając ciasto do piekarnika. Oblizałam usta, bo doskonale widziałam, że jeszcze dziś go zjem.

Moja mama od zawsze kochała gotować, było to jej pasją, w której za wszelką cenę chciała być najlepsza, choć ja od zawsze uważamłam, że już dawno była w tym mistrzynią. Prawie codziennie piekła jakieś ciasta, które każdy potem z chęcią jadł, a jej obiady były po prostu pierdolonym niebem.

Niebo w gębie gwarantowane.

– Dzięki, mama – odpowiedziałam jej cicho, patrząc, jak zaczęła robić sałatkę – Już jest dobrze – dodałam ciszej, a kobieta odwróciła się w moją stronę, posyłając zdziwione spojrzenie.

– Naprawdę? – spytała, jakby nie mogła w to uwierzyć i wcale się jej nie dziwiłam. Przez prawie tydzień było ze mną źle, więc to dziwne, że nagle wszystko było już dobrze. Kobieta zmienną jest.

– No tak, normalnie jem, a koszmarów już nie mam – uśmiechnęłam się, widząc, że kobieta również się uśmiechała. Doskonale wiedziałam, że byłam dla niej najważniejsza i moje dobre samopoczucie było też jej dobrym samopoczuciem.

– Nawe nie wiesz, Julie, jak się cieszę – odparła, podchodząc do mnie i chwytając za dłonie, które ścisnęła – Mam nadzieję, że teraz już zawsze będzie dobrze – dodała, jeszcze bardziej ściskając moje dłonie, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– Nie płacz, bo ja też będę – zaśmiałam się, czując, jak mi też zbiera się na płakanie. Lecz odwróciłam się, gdy usłyszałam, że mój tata schodził ze schodów.

– Jedziemy? – spytał, a ja kiwnęłam głową, zaczynąc się kierować w jego stronę i poprawiając swoją czarną torebkę na ramieniu.

– Daj znać, jak było – dobiegł mnie cichy głos mamy, która posłała ciepły uśmiech. Kiwnęłam do niej głową, choć nie wiedziałam, po co mam jej takie rzeczy mówić, jak to przecież tylko kolejne rozpoczęcie roku.

Wyszłam z domu i skierowałam się do czarnego mercedesa rodziców. Wsiadłam do niego, a moja uwagę przykuł mój tata, który dziwnie spogladał w telefon.

– Co jest, Tato? – spytałam, gdy zobaczyłam, jak przegryzał wargę i klikał nerwowo po telefonie. Uniósł na mnie wrok, a po chwili otworzył usta i znów zamknął

– Pamiętasz rodzinę Taylorów? – spytał, a mnie zamurowało. Spojrzałam na niego, przełykając ślinę i ochrząkając. Dopiero po chwili kiwnęłam głową, a brunet głośno westchnął – Ostatnio ich syn pobił się z Williamem, przez co Scott się wkurzył. Do tego ten cały Shawn mówi, że się z nim spotykasz, to prawda? – spojrzał na mnie ze marszczonymi brwiami, a ja szybko pokiwałam przecząco głową.

Never say never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz