Rozdział 46.

5.1K 181 56
                                    

– Myślisz, że ta będzie idealna? – spytałam, odwracając się w stronę Emilly i przystawiając do siebie sukienkę o kolorze butelkowej zieleni. Dziewczyna zamrużyła oczy, kiwając głową.

– Na pewno mu się spodoba – uśmiechnęła się, na co ja odetchnęłam z ulgą i również szeroko się uśmiechnęłam, wyobrażając sobie minę Williama, gdyby mnie zobaczył w tej sukience. Rzuciłam materiał do koszyka, idąc dalej.

– Mam nadzieję – odpowiedziałam szczerze rudowłosej. Podeszłam do kolejnego wieszaka, przyglądając się spodniom.

– Jak ci w ogóle wychodzi z tym prawo jazdym? – spytała, stając tusz obok mnie. Spojrzałam się na nią, skanując jej przyjazną twarz i westchnęłam ciężko, opuszczając ręce wzdłuż ciała.

– Prawdę mówiąc to trochę to zaniedbałam, ale od przyszłego tygodnia biorę się za to porządnie – wytłumaczyłam w jej stronę, a dziewczyna kiwnęła głową.

Mówiłam prawdę, ponieważ dużo rzeczy działo się w moim życiu i trudno było mi się w tym wszystkim połapać. Mimo tego, że na wiele rzeczy znałam odpowiedź i wydawało by się, że już było wszystko na swoim miejscu, to ja najzwyczajniej dalej nie umiałam się połapać we własnym życiu. Między innymi było to spowodowane przez związek z Williamem, w który weszłam. Nie, żeby nie byłam z tego zadowola lub, że to źle na mnie wpływało, bo wpływało i to w bardzo dobry sposób, lecz dużo się pozmieniało przez to w moim życiu. Patrzyłam inaczej na świat. Tak bardziej kolorowo i bardzo się z tego cieszyłam, lecz i tak moje życie było skomplikowane.

Czułam się dobrze w momencie, w jakim byłam. Byłam szczęśliwa i chciałam, by pozostało tak na zawsze. Wierzyłam w to, że wtedy wszystko się ułoży i będzie na swoim miejscu, lecz to mogłyby być tylko moje przypuszczenia, a po jakimś czasie mogłoby się wszystko zniszczyć i nic by mi nie zostało.

– Julie, myślisz, że ładnie bym w tym wyglądała? – usłyszałam nagle głos rudowłosej, przez co spojrzałam na nią przez ramię, odwracając się i zaniemówiłam.

Dziewczyna na wieszaku trzymała długą, czerwoną sukienkę z dużym dekoltem. Jej rękawy były z koronki, a kawałek jej dołu był wycięty, przez co osoba, która ją ubrała miałaby lekko odsłoniętą nogę. Cała sukienka miała dość śliski materiał, a sama komponowała się ślicznie i bardzo elegancko.

– Dla kogo chcesz się tak wystroić? – spytałam, unosząc brew i splatając ręce na piersiach. Dziewczyna spuściła wzrok, rumieniąc się przy tym.

– No...jest taki jeden – mruknęła cicho, wzdychając. Uniosła wzrok, gdy ja spojrzałam na nią zaskoczona.

Choć nie znałam długo i jakoś bardzo dobrze Emilly to ona wydawała się bardzo wstydliwą osobą i w sumie taką była. Ale też wydawało się, że nie była dziewczyną, która zwracała uwagę na chłopaków, a tym bardziej, by się stroić dla jednego z nich. Była raczej tym typem osoby, która wolała patrzeć do książek i uczyć się, niż zwracać choć najmniejszą uwagę na płeć przeciwną. Oczywiście nie było nic złego w tym, że nagle się jej ktoś spodobał, bo to było normalne w wieku, w jakim się znajdowaliśmy. Jeśli tylko miała być szczęśliwa to byłam za tym, by ułożyłam sobie życie z jakimś chłopakiem i nie miałam prawa się w to wtrącać, a raczej wspierać ją w tym.

– Myślę, że będziesz w niej wyglądać pięknie – posłałam w jej stronę szczery uśmiech, na co dziewczyna znowu się zarumieniła – Chodźmy do kasy i wpadniemy jeszcze do jednego sklepu – powiedziałam do niej. Emilly przytaknęła głową i obie zaczęłyśmy się kierować w stronę kasy.

                                    ***

– Lepszy czerwony, czy czarny? – spytałam się zielonookiej, a ona przechyliła głowę w bok i zaczęła dokładnie przyglądać się dwóm kompletom bielizny.

Never say never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz