Rozdział 38.

5.8K 208 52
                                    

– Żartujesz sobie ze mnie?! – uniosłam głos, wstając z łóżka i zaczynając nerwowo chodzić po pokoju. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam, jak chłopak westchnął, co spowodowało, że ponownie moje ciśnienie się podniosło.

– Julie, nie przeżywaj już tak tego – mruknął, a ja przewróciłam oczami na jego słowa – Zasłużyłaś sobie – dodał spokojnie William.

– Zasłużyłam na ostry opierdol, a nie kłamstwo! – krzyknęłam, wywijając rękami w każdą stronę. I mimo tego, że chłopak mnie nie widział to podejrzewałam, że on wiedział, że to robiłam.

– Przecież go dostałaś, a na dodatek ostry seks, więc nie rozumiem, o co ci chodzi – mruknął i czułam, że się uśmiechnął. Otworzyłam szerzej oczy i oblizałam dolną wargę, zaczynając zastanawiać się, co mu odpowiedzieć – No chyba, że się nie podobało. To w tym wypadku mogę powtórzyć i obiecuję, że tym razem ci się spodoba, choć twoje jęki i krzyki mówiły co innego – wytłumaczył, a ja przysięgam, że zapomniałam, jak się oddychało, mówiło i cokolwiek robiło.

Przez jego słowa poczułam przyjemne uczucie w podbrzuszu, gdy przed oczami przeleciały mi obrazy z wieczoru, który był tydzień temu. Poczułam, jak zrobiło mi się gorąco, a oddech gdzieś zatrzymał się w gardle. Dreszcz przeszedł przez całe moje ciało, przez co zagryzłam wargę, by nie wydać z siebie westchnienia.

Te wspomnienia wywoływały u mnie tak kurewsko dobre i jednocześnie podniecające uczucie, że sama tego nie rozumiałam. To, co się ze mną działo można było porównać do wulkanu, który w każdej chwili mógł wybuchnąć gorącą ławą. Moje ciało wariowało, gdy przypominałam sobie o tym i pragnęło więcej, a rozum to popierał. One oba nie pozwalały na to, by konsekwencje i logiczne myślenie przejęło nad nimi kontrolę.

Mój własny rozum razem z ciałem były przeciwko mnie, ale przecież nie zawsze tak było. Umiałam panować nad swoimi emocjami i uczuciami, do póki nie zjawił się na mojej drodze William. Ten facet sprawił, że mój umysł i ciało uwolniło się z mojej kontroli, pozwalając sobie na wszystko.

Bo wtedy to nie ja nimi władałam. To one władały mną.

– Jesteś pewna, że Ci się nie podobało? – spytał z pewnym siebie głosem, a ja automatycznie oprzytomniałam i zmarszczyłam brwi.

– Przecież nie powiedziałam, że mi się nie podobało.

I w tamtej chwili miałam ochotę się zastrzelić albo skoczyć z mostu. Poziom zażenowania zamknął moje ciało w swoim ramionach, a z umysłem zrobił to samo. Zrobiło mi się tak głupio, że chciałam zaprzeczyć tego, co powiedziałam, ale już było raczej za późno i na dodatek okłamałabym i samą siebie i Williama.

Każda sekunda tego, co ostatnio wydarzyło się między mną, a brunetem była idealna. Wszystko, co się w tedy stało było idealne, a nawet perfekcyjne. Nie żałowałam żadnej chwili, w której czułam Handersona i miałam nadzieję, że on też tego nie żałował.

Seks z Williamem różnił się od innych stosunków, które miałam w swoim życiu. Dokładnie nie wiedziałam czym, ale wiedziałam, że czymś na pewno. Był inny, bardziej intensywny, a nawet bardziej przyjemny. Pierwszy raz czułam się tak dobrze i miałam nadzieje, że to nie był ostatni raz.

– Znaczy... – zająkałam się, ukrywając swoimi dłońmi twarz, gdy chłopak zaśmiał się cicho – Możemy zmienić temat? – spytałam, by uniknąć jeszcze większej kompromitacji.

– Zmieniny, gdy przyznasz, że Ci się podobało i chętnie byś to powtórzyła – mruknął, a ton jakim powiedział to zdanie sprawił, że ciepło ponownie we mnie uderzyło. Zacisnęłam szczękę, głośno wzdychając.

Never say never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz