Rozdział 7.

8.6K 253 124
                                    

Bal był czymś, czego nie za bardzo lubiłam. Dla mnie to była głupota, a nie zabawa, czy coś innego, jedynie strata czasu. Chodziłam tam tylko dlatego, by się napić i spotkać ze znajomymi. Nic więcej. Stałam przed lustrem, oglądając się od góry do dołu. Czarna sukienka, którą wczoraj kupiłam, pięknie pasowała do ciemnego makijażu na mojej twarzy. Do tego czarne buty z wysokim obcasem dodawały mi centymetrów.

– Zdajesz sobie z prawe z tego, że zachowałaś się, jakbyś była zazdrosna? – spytała blondynka w błękitnej sukience, siedząc na moim łóżku. Zerknęłam na nią kątem oka, udając nie zwruszoną.

Prawda była inna. Może wczoraj nie poczułam zazdrości, ale w jakimś sensie złość, myślać, że Handerson wolał jakieś cytate blondynki niż mnie. Mimo, że nie podobał mi się to zawsze chciałam być najlepsza, a to, że pokazywał zainteresowanie do takich dziewczyn, bardziej mnie wkurzało. Po ty, jak zadzwoniłam do Alexa, chłopak od razu się zgodził na pójście ze mną na bal. Siedząc jeszcze przez godzinę w macu i rozmawiając z Lucasem, cały czas czułam wzrok Williama na sobie. Nie wiedziałam, co to miało na celu, ale widocznie coś miało.

– Błagam cię – jęknęłam. Gdy wczoraj opowiedziałam jej tą sytuację, przyjaciółka nie dawała mi spokoju. Cały czas gadała o tym, jakby było to coś interesującego. A przecież nie było – Mam dość już tego tematu – odparłam, przejeżdżając ostatni raz szminką po ustach.

– Nic się nie różnicie – mruknęła Leyla pod nosem, przez co odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na nią.

– Co masz na myśli? – spytałam, uważnie skanując jej twarz i zakładając ręce na klatce piersiowej. Dziewczyna spojrzała na mnie, a na jej twarzy można było zobaczyć zdziwienie.

Czyżbym zaskoczyła ją tym pytaniem?

– Kiedyś to zrozumiesz – powiedziała, wstając z łóżka i podchodząc do mnie – A teraz bierz tą torebkę i jedziemy, bo się spóźnimy – dodała, wręczając mi bordową torebkę.

Zmarszczyłam brwi na jej zachowanie i zdanie, które wypowiedziała. Zastanawiałam się chwilę czy dziewczyna wiedziała coś na ten temat, ale szybko potrząsnęłam głową, wypuszczając tą myśl z głowy. Wychodząc z pokoju, wyciągnęłam telefon z torebki i zadzwoniłam do Alexa. Z niecierpliwością czekałam, aż odbierze telefon, lecz tak się nie stało. Postawiłam napisać do niego wiadomość, mając nadzieję, że tym czynem przypomni sobie o mnie.

Wiadomość do: Alex
Gdzie ty jesteś?!

– Alex nie odbiera – spojrzałam na Leyle, gdy ta ubierała białe szpilki. Zdenerwowanie z sekundy na sekundę wzrastało. Bałam się, że chłopak mnie wystawi i wyjdę na idiotkę. Mimo to, że ufałam mu, to z nim wszystko było możliwe.

– Pisał do mnie – mruknęła blondynka, a ja zmarszczyłam brwi – Powiedział, żebyś jechała ze mną i Liamem, a on będzie czekał przed szkołą – wytłumaczyła i wzruszyła ramionami. Moje zdenerwowanie wzrosło jeszcze bardziej, gdy uświadamiam sobie, że Alex nie napisał do mnie tej wiadomości, tylko do mojej przyjaciółki.

– Aha, okej – powiedziałam cicho i wyszłam z domu. Na podjeździe czekało już czerwone ferrari, a w nim rudowłosy chłopak, który machał mi przez szybę – Cześć wiewiórko – powiedziałam z lekkim uśmiechem, gdy weszłam do samochodu. W moje nozdrza uderzył zapach męskich perfum, na co mój uśmiech się powiększył. Przysiegam, że męskie perfumy to moja miłość.

– Mówiłem Ci, gówniaro, żebyś tak do mnie nie mówiła – burknął niebieskooki, chmskim głosem, lecz w lusterku widziałam jego uśmiech na twarzy. W tym samym czasie blondynka weszła do samochodu, witając się z kuzynem buziakiem w policzek.

Never say never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz