Rozdział 45.

5.6K 245 77
                                    

Całowanie się z kimś dawało mi wiele przyjemności fizycznej, jak i nawet tej psychicznej. W pocałunkach nie chodziło nawet o ślinę, czy o zęby, a o samą czułość, której jeszcze niedawno nie trawiłam. Gram czułości sprawił, że zapragnęłam jej więcej i więcej. Miała w sobie coś miłego i takiego dziwnie magicznego.

Całowanie się z Handersonem różniło się od całowania kogokolwiek. Pocałunek z nim miał w sobie wiele uczuć, a szczególnie tych, które kierowałam w jego stronę. Podobały mi się takie czułości, ale tylko wtedy, gdy były one z Williamem. I skłamałabym, mówiąc, że w tamtym pocałunku nie przekazałam mu każdej emocji i każdego uczucia. Było to niesamowite uczucie, gdy przekazywałam mu to, ale jeszcze lepsze było to, jak z jego strony poczułam to samo.

Pisnęłam zaskoczona, gdy dłonie bruneta zjechały na moje pośladki, tym samym podrzucając mnie do góry. Ze śmiechem oplotłam nogami jego biodra, pozwalając mu, by przycisnął nasze miejsca intymne, przez co jęknęłam. Pociągnęłam za jego włosy, liżąc lekko jego wargę, gdy poczułam, jak chłopak ze mną na rękach wszedł do mojego pokoju, w którym panowała istna ciemność. Cudem dotarł do łóżka, rzucając mnie na nie. Uniosłam się na łokciach, obserwując jego sylwetkę.

Nie widziałam jego twarzy, ale doskonale wiedziałam, że się uśmiechał. Zawsze to robił, gdy się całowaliśmy, a nawet, gdy tylko dotykaliśmy. Ja robiłam dokładnie to samo, bo najmniejszy kontakt z nim zmuszał mnie do szerokiego uśmiechu, jak i do wielkiej adrenaliny.

Moje podniecenie wzrosło, gdy nagle zabłysnęły czarnowone ledy, oświetlając sylwetkę ciemnookiego. Oddech mi przyśpieszył, gdy patrząc mi prosto w oczy ściągnął bluzę, a następnie czarną bluzkę. Cały czas utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy, co sprawiło, że zrobiło mi się duszno. Nachylił się nade mną, nakrywając mnie swoim ciałem i dając ręce po obu stronach mojej głowy. Nachylił się bardziej, przez co jego oddech uderzył w moje usta, a jedna jego dłoń spoczęła na moim udzie, które było odkryte przez czarną sukienkę, którą miałam na sobie.

Wygięłam się w łuk, gdy poczułam, jak jego dłoń zacisnęła się na mojej skórze. Dotyk bruntena palił moją skórę, co było przyjemnym uczuciem. Jego dotyk działał na mnie, jak nikogo innego i to było niesamowite. To, co ze mną robił było jedyne w swoim rodzaju. Było magiczne i tak kurewsko przyjemne.

– Jesteś idealna – szepnął chłopak, dotykając ustami mojej szyi. Jęknęłam, a mój oddech jeszcze bardziej przyśpieszył.

Chłopak zaczął całować moją szyję, gdy ja w tym samym czasie dotykałam dłońmi jego ciała. Zjechałam nimi po całej długości jego dobrze wyrzeźbionego brzucha i zachaczałam długimi paznokciami o jego kroczę, przez co chłopak jeszcze bardziej zacisnął dłoń na udzie. Powróciłam rękami do jego spodni i rozpiełam pasek, a następnie spodnie, zsuwając je z jego bioder.

– Uwielbiam cię – mruknęłam cicho do jego ucha, całując je, a następnie schodząc pocałunkami po jego szyi, wzdychając ostre i podniecające perfumy.

Całowałam jego szyję dłuższą chwilę, aż oddech chłopaka przyśpieszył i stał się cięższy. Odsunęłam twarz od jego szyi, wplatając ręce w jego ciemne kosmyki i pociągnęłam za nie mocniej. William jęknął cicho, a jednocześnie pocałował mnie i położył dłonie na moich kolanach rozsuwając je, a następnie ustawiając się między nimi.

Dalej namiętnie mnie całując, dłonie wcisnął pod moje plecy, a następnie powolnie rozsunął zamek z mojej sukienki, ściągając ją ze mnie. Teraz leżałam przed nim w samej bieliźnie, a chłopak dokładnie przyglądał się mojemu ciału. Przegryzłam wargę, lekko się uśmiechając. Podniosłam się, zarzucając ręce na szyję chłopaka i przyciągając go do pocałunku.

Never say never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz