– Gotowa? – spytała kobieta, psikając płynem dezynfekującym mój język. Kiwnęłam głową, gdy niebieskowłosa przekuła mój język – Boli? – kolejne pytanie wyszło z jej czerwonych ust, gdy wsunęła srebrny kolczyk przez język.
Kiwnęłam lekko głową tym razem przecząco, lecz poczułam lekki ból na początku języka. Trochę śliny spłynęło mi po brodzie, która szybko byla wycierana przez kobietę. Schowałam język do buzi, przed tym wypluwając nie dobry płyn do kubeczka. Wstałam z fotela, podeszłam do dużego lustra, który był powieszony na bordowej ścianie i wystawiłam język.
– Jest cudny – mruknęłam pod nosem, przygladając się białej perełce na środku mojego języka – Dziękuje bardzo – odwróciłam się do kobiety z dużym uśmiechem.
– To dla mnie sama przyjemność – odpowiedziała, ściągając czarne rękawiczki – Za dwa tygodnie przyjdź zobaczyć, czy wszystko się ładnie goi – przytaknęłam lekko głową na jej słowa – A koleżanka nie chce żadnego kolczyka? – obie spojrzałyśmy na Cloe, która jak zawsze bawiła się swoimi palcami.
Od imprezy minęły cztery dni i od czterech dni miałam bardzo dobry kontakt z blondynką. Była urocza, wstydliwa, ale też jednocześnie kochana. Była trochę zamknięta w sobie, lecz nie przeszkadzało mi to. Bardzo ją lubiłam za to, jaka był.
– Chyba narazie podziękuję – mruknęła, prawie nie słyszalnie. Uśmiechnęłam się, widząc jej urocze zachowanie, które w niektórych zachowaniach było naprawdę zabawne – Może kiedyś – wzruszyła ramionami.
– Polecam się na przyszłość – odparła Mery, uśmiechając się i puszczając oczko blondynce – Do zobaczenia, Collins – dodał, machając mi. Odpowiedziałam jej tym samym, kierując się w stronę wyjścia.
– Nie chciałabyś mieć kolczyka? – zerknęłam na dziewczynę obok, wychodząc na świeże powietrze.
Spojrzałam w stronę placu zabaw. Widząc małe dzieci, które krzyczały na całe głosy i biegały po placu zabaw, skrzywiłam usta w grymas. Przez ten okropny dźwięk poczulam wręcz, jak uszy mi krwawią. Przysięgam, że ten dźwięk był najgorszym i najbardziej wkurzającym dźwiękiem na świecie.
– Chciałabym mieć kiedyś w nosie, ale wątpię, żeby mój ojciec się zgodził – powiedziała Cloe, ciężko wzdychając – Po śmierci mamy stał się bardzo opiekuńczy, nawet w jakiś sposób zazdrosny – ściszyła głos, a ja dopiero wtedy na nią spojrzałam.
– Bardzo mi przykro – pogładziłam jej ramie, a blondynka się uśmiechnęła – Jeśli chcesz, możesz mi o tym powiedzieć, chętnie cię wysłucham – posłałam jej miły uśmiech, a dziewczyna odwzajemniła go.
– Pięć lat temu miałam wypadek – zaczeła, podchodząc do pierwszej ławki i siadając na niej – Gdy moja mama się o tym dowiedziała, postanowiła przyjechać do szpitala, do którego mnie przywieźli – kolejny raz ściszyła głos, a ja mogłam ujrzeć, jak jej niebieskie tęczówki były pokryte łzami – Wsiadła do samochodu cała zdenerwowana. Przy ostatnim zakręcie wpadła w poślizg, przez to, że pomyliła biegi – pociągnęła nosem, przymykając powieki – Nie zdołali jej uratować – spojrzała na mnie, a gdy kilka łez spłynęło po jej policzkach, rozłożyłam ramionami, a dziewczyna od razu rzuciła mi się w objęcia, cicho płacząc.
Przymknęłam powieki, mocniej ją przytulając i głaszcząc jej blond włosy. W głowie mi się nie mieściło, że taki aniołek, jak ona przeżyła tyle złego. Nie zasługiwała na to. Może i znałam ją cztery dni, ale na imprezie przesiedziałam z nią dobre kilka godzin, cały czas rozmawiając. Poznałam ją przez ten czas i mogłam już wtedy stwierdzić, że był cudownym człowiekiem. Patrzyła na świat tak kolorowo, choć właśnie ten świat wyrządził jej taką krzywdę. Odebrał jej osobę, która ją urodziła, która kochała ją całym sercem i mogłam sobie rękę uciąć, że osobę, która oddała by za nią życie.
CZYTASZ
Never say never
Teen FictionByłeś tym, czego od zawsze mi brakowało. 06.05.2021 - 14.04.2022