Rozdział 19.

7.5K 213 42
                                    

– Dobrze postąpiłaś, mówiąc mi o tym – szepnął szatyn, lekko zaciskając swoją szczękę.

Wiedziałam, że źle postąpiłam, dając informacje Shawnowi, które przekazał mi tata Williama. Byłam na siebie wściekła, że to robiłam. W mojej głowie był pierdolony chaos, który powodował, że w pewnych momentach nawet chciałam płakać.

Kurewsko się bałam, jak zaregują inni, a szczególnie William. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, gdy się o tym dowie. Choć szczerze mówiąc w jakimś stopniu jest to jego winą. Jego słowa mnie zabolało, więc patrząc to z mojej głupiej inteligencji, to też jego wina, bo gdyby nie powiedział tego Shawnowi, co na nagraniu, to nie było by tego wydarzenia.

– Mam nadzieję, że przyda Ci się ta informacja – odparłam prawie nie słyszalnie. Ta cała kolacja mnie wykończyła i pragnęłam, by jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku.

– Na pewno się przyda – uśmiechnął się w moją stronę Shawn, a następnie uniósł swoją rękę i przejechał nią po moim policzku – Dziękuję skarbie – dodał, biorąc dłoń.

– Ja będę już szła, mam nadzieję, że pomogłam – wyszłam szybko z auta, nie dając mu dokończyć.

Gdy poczułam pod szpilkami chodnik, od razu ruszyłam w stronę swojego domu i głośno westchnęłam. Czułam, jak ta sytuacja wysysała ze mnie radość i energię od środka. Kurwa, serio ta cała sytuacja była totalnie poskąplikowana, a szczególnie, że nawet Leyla nie wiedziała o niej.

Zawsze mówiłam jej wszystko, więc trudno było mi trzymać teraz język za zębami. Chciałam jej o tym wszystkich powiedzieć, ale doskonale wiedziałam, że gdy się o tym dowie, wszystko powie Williamowi, a wtedy to wszystko pójdzie się jebać.

Popaprana sytuacja.

Ta sytuacja mnie przerastała, a przecież tak nie powinno być. Chodziłam cała spięta, telefonu pilnowałam, jak własnego dziecka, bo bałam się, że ktoś zobaczy sms-y od Shawna.

Stanełam przed swoją bramką i weszłam do ogrodu, a później do domu. W holu było ciemno, więc weszłam do kuchni i o mału nie dostałam zawału, gdy zobaczyłam swoją mamę, trzymającą kubek zapewne z herbatą.

– Gdzie byłaś? – spytała, biorąc łyka i patrząc na mnie podejrzliwym wzrokiem. Zacisnęłam wargi w wąską linię, patrząc na swoją matkę i wymyślając jakąś dobrą wymówkę.

– Byłam się przejść – odparłam spokojnym tonem, opierając się ścianę – Dobrze mi to zrobiło, a czemu pytasz? – uniosłam jedną brew do góry.

– Rozumiem, że jesteś dorosła, ale mogłabyś mi mówić takie rzeczy – odłożyła kubek na blat, a ja przewróciłam oczami na jej zdanie. Rozumiałam, że się o mnie martwiła, ale byłam prawie dorosła i miałam prawo mieć swoje sekrety.

– Skąd znasz Hendersonów? – teraz to ja zadałam pytanie, na które moja mama szeroko się uśmiechnęła. Głośno westchnęła, a następnie cicho się zaśmiała.

– Poznaliśmy się w firmie i to właśnie z nimi podpisaliśmy umowę – zaczeła, przeczesując swoje włosy palcami — Razem z tatą wiedzieliście już wcześniej, że znasz ich syna, ale czekaliśmy, aż sama nam to powiesz – zmarszczyłam brwi na jej słowa.

Niby dlaczego miałabym jej mówić o Williamie? Nie byliśmy w żadnym związku, żeby moi rodzice go znali. Nigdy nie chciałam, żeby moi rodzice znali moich znajomych, lecz i tak mi to nie wychodziło, bo znali prawie każdą osobę, z którą utrzymywałam kontakt. Nigdy nie wiedziałam, jak oni to robili.

– Po co miałam go wam przedstawiać? – znowu spytałam, dalej nie rozumiejąc, o co jej dokładnie chodziło.

– Może dlatego, że coś was łączy? – upiła kolejny łyk, cały czas na mnie patrząc. Głośno westchnęłam i zagryzłam wargę, nie wiedząc, jak jej to wytłumaczyć.

Never say never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz