Rozdział 41.

5.9K 193 70
                                    

– Wygrałem! – radosny krzyk Lucasa rozniósł się po całej kręgielni, gdy on sam zaczął skakać ze szczęścia – Możesz mi possać! – dodał, co spowodowało, że kilka osób z naszej paczki parsknęło śmiechem.

– To zadanie zostawię Leyli – odparł Bruno, zakładając ręce na piersi. Blondynka, która siedziała obok mnie uniosła brwi ze zdziwienia, a następnie przewróciła oczami – A swoją drogą to oszukiwałeś – dodał chłopak, patrząc z pod przymrużonych powiek.

– A masz jakiś dowód? – spytał blondyn, odchodząc od niego i siadając przy stoliku. Bruno parsknął pod nosem, widocznie nie wiedząc, co odpowiedzieć, przez co blondyn uśmiechnął się.

– Mam ochotę na lody – burknęłam nagle. Spojrzenia wszystkich spoczęły na mojej osobie, a a ich usta wygieły się w dwuznaczne uśmiechy – Nie takie lody, debile – przewróciłam oczami, wzdychając.

Zboczeńcy.

– Za rogiem jest lodziarnia, można tam iść, jak stąd wyjdziemy – mruknął William, jednocześnie kładząc swoją dłoń na moim udzie i lekko zaciskając na nim swoje palce. Zassałam powietrze, gdy zaczął pocierać dłonią moje udo, sprawiając tym samym, że na ciele pojawiła się gęsia skórka.

– Podoba mi się ten pomysł – odparła Cloe, uśmiechając się w moją stronę – Julie, idziesz zagrać? – spytała, a ja bez zastanowienia kiwnęłam głową.

Zerknęłam na Williama, który patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Zorientowałam się, że musiał wstać, bym mogła przejść, ale nie wyglądał na takiego, który miał zamiar to zrobić. Zamiast się przesunąć, brunet jeszcze wygodniej rozsiadł się na czerwonej sofie, wyciągając nogi do przodu. Uniosłam jedną brew do góry, poruszając powiekami, gdy chłopak jeszcze szerzej się uśmiechnął, przegryzając dolną wargę.

– Odsuniesz się? – spytałam, patrząc na niego, jednocześnie próbując nie uśmiechnąć się, gdy intensywnie się na mnie patrzył – Nie mam, jak przejść – dodałam, a chłopak jeszcze bardziej zacisnął dłoń na moim udzie.

Westchnęłam i spojrzałam się na naszych znajomych, którzy byli zajęci rozmową między sobą. Powróciłam spojrzeniem do chłopaka i dalej patrząc w jego czarne tęczówki, uniosłam się lekko, a następnie przełożyłam jedną nogę przez jego nogi, siadając na nim okrakiem. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a on swoje umieścił na moich biodrach.

– Pokaż Cloe, że jesteś do niepokonania – szepnął, a następnie uniósł głowę i przycisnął swoje usta do moich. Stado motyli przeleciało przez mój brzuch, gdy chłopak przyciągnął mnie bliżej do swojego ciała, co spowodowało, że otarłam się o niego – Powodzenia – dodał, cmokając mnie ostatni raz.

Przerzuciłam swoją lewą nogę, tym samym wstając z niego. Zagryzłam wargę, ostatni raz patrząc na Williama. Zaczęłam kierować się w stronę uśmiechniętej Cloe. Podeszłam do niej, od razu biorąc kule do ręki i rzuciłam ją. Kula potoczyła się i uderzyła w kręglę, które następnie się przewróciły. Uśmiechnęłam się szeroko, wiedząc, że to będzie piękna gra.

                                    ***

– Poproszę dwie waniliowe – mruknęłam do kobiety w lodziarni. Już po chwili miałam w ręce swoje lody, które ze smakiem zaczęłam jeść.

– Jest prawie koniec października, a my jemy lody – oparł Smith, biorąc do ust kolejną łyżeczkę czekoladowego loda – Wcale się nie zdziwię, gdy jutro wszyscy będziemy chorzy – parsknął.

– Mogę być nawet miesiąc chora, lody waniliowe są tego warte – burknęłam. Nicolas parsknął, kręcąc głową, przez co sama się zaśmiałam.

Never say never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz