Rozdział 34.

6.3K 192 68
                                    

Lubiłam pisać, bo w tedy mogłam ponieść się wyobraźni, a akurat bardzo dobrze to na mnie działało. Odprężało mnie to i pozwalało, by mój umysł się oczyścił z każdej najmniejszej myśli. Przez te chwile, które wyobrażałam sobie coś i spisywałam na kartkę, mój umysł był wolny. Jakby nie dusił się tym zanieczyszczonym powietrzem, tylko tym czystym i świeżym, takim całkiem nowym.

Zapominanie o całym świecie było czymś wręcz magicznym. Nie było problemów, kłopotów i wszystkiego, co było dla nas złe. Oddawanie się marzeniom lub czymś, co było wymyślone było niesamowite. Sprawiało, że choć na chwilę mogliśmy mieć wszystko, czego nie mieliśmy na co dzień.

– Jezu, nie umiem nic wymyślić – jęknęła blondynka, rzucając długopisem i zakrywając twarz dłońmi. Uniosłam brew i popatrzyłam na nią.

– Musisz się skupić – mruknęłam, gryząc końcówkę swojego długopisu. Zerknęłam na kawałek jej rozprawki, a po chwili wróciłam spojrzeniem na Walker – Jak dalej będziesz myślami przy Lucasie to na pewno nic nie napiszesz – dodałam, a Leyla gwałtownie uniosła głowę, patrząc na mnie wrogo.

– Możesz nie być taka wredna? – spytała zaczepnie, a ja parsknęłam na to – Wcale o nim nie myślę – mruknęła pod nosem i zaczerwieniła się. Zaśmiałam się na jej reakcje, powracając wzrokiem do swojego zadania.

– Jestem szczera. Mówię, jak jest – wzruszyłam ramionami, patrząc na nią. Dziewczyna ponownie na mnie spojrzała, parskając.

– Nie jesteś święta – odparła, przez co spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami – Ja myślę o Lucasie, a ty o Williamie – uśmiechnęła się, a ja lekko uchyliłam wargi.

Nie odpowiedziałam jej nic, bo patrząc na całą sytuację to miała rację. Myślałam o nim, nawet wtedy, więc nie chciałam zaprzeczać, bo ona i tak to wiedziała. Od samego początku mówiłam jej, jak wyglądała moja sytuacja z Williamem i nie było rzeczy na jego temat, o której by nie wiedziała.

W końcu była moją najlepszą przyjaciółką, więc dzieliłam się z nią wszystkim, co wydarzało się w moim życiu. Nie ważne, czy dana rzecz była dla mnie niekomfortowa lub nieprzyjemna. Zawsze jej mówiłam o wszystkim, bo ufałam jej najbardziej na świecie. Dzieliłam się z nią wszystkim, co było dla mnie ważne, a przecież brunet był dla mnie ważny.

Pozwalając mu, by wszedł do mojego popapranego życia, jednocześnie pozwoliłam, by każdy myślał, że był dla mnie ważny.

– Zbliżyliście się ze sobą – mruknęła po chwili, spoglądając na mnie dwuznacznie. Przewróciłam oczami na jej słowa i przewróciłam się na plecy – Znaczy, od początku waszej jakże ciekawej i namiętnej relacji byliście blisko, ale teraz to już staje się podejrzliwe – dodał, a ja zmarszczyłam brwi.

– Co masz na myśli? – spytałam, zainteresowana jej zdaniem na ten temat. Blondynka na moje pytanie głośno westchnęła i dopiero po dłuższej chwili zaczęła znowu mówić.

– Od zawsze ciągnęło cię do chłopców. Miałaś pełno facetów wokół siebie, z którymi kręciłam i z którymi uwielbiałaś mieć kontakt fizyczny, ale nigdy nie miałaś z żadnym z nich kontaktu psychicznego – jej spojrzenie nagle zaczęło wywiercać we mnie dziurę, z czym poczułam się źle – Miałaś pewne granice, których nie przekraczałaś i przecież przysięgłaś sobie kiedyś, że nie połączy cię nigdy żadna więź psychiczna z mężczyzną, a mam wrażenie, że taka połączyła cię z Williamem. I nie mówię, że mi to przeszkadza lub, że to źle, lecz chcę Ci przekazać, że z mojego punktu widzenia widzę, że dopuszczasz go do siebie bardziej, niż kiedykolwiek innego faceta – głośno westchnęła, a mnie z każdą sekundą zaczęły męczyć myśli, które zaczęły krążyć w mojej głowie po jej słowach – Może ty tego nie widzisz, ale inni tak i może to jest ten...jedyny? – bardziej spytała niż stwierdziła, a ja znowu musiałam w duchu przyznać jej rację, choć połowicznie.

Never say never Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz