Rozdział 12 (poprawione)

78 4 0
                                    

Myślałam, że te 3 lekcje minął szybko, natomiast one się chyba ciągnęły w nieskończoność, szczególnie ta przed przerwą obiadowa. No po prostu masakra. Ale nareszcie nastąpiła nasza upragniona, długa przerwa. Tak szybko jak tylko mogłam wyszłam z klasy i skierowałam się na stołówkę, poprostu zgłodniałam. Tuż za mną szła Emily, a po chwili dogoniła nas Sofia. Odebrałyśmy nasze jedzenie i usiadłyśmy przy wolnym stoliku. W połowie jedzenia poczułam zapach gazu.

- Ej, też to czujesz? - zapytałam siostrę szeptem.
- Ale co czuje? - oderwała się od jedzenia i spojrzała na mnie jak na wariatkę. Po chwili jej mina się zmieniła - Sara twoje oczy, są znowu srebrne - dodała najciszej jak mogła.

W tym momencie usłyszałyśmy wybuch, a sufit się zarwał. Potwornie piszczało mi w uszach. Nagle poczułam, że ktoś zdejmuje ze mnie kawałek gruzu i mnie podnosi. Ten ktoś mnie gdzieś niesie, a dopiero gdy czuje grunt pod nogami odważam się otworzyć oczy. Przede mną stoi ten sam chłopak z czarnymi włosami co w szkole i na polanie, przyglądał mi się.

- Kim ty jesteś i czemu akurat mnie tu przyniosłeś?!! - zapytałam krzycząc.
- No nie mów, że chciałaś się wszystkim tak pokazać? - dopiero teraz zorientowałam się, że jestem dużo niższa od niego i spojrzałam w dół, zamiast moich nóg były tam 4 białe łapy, obejrzałam się cała i muszę przyznać, że wyglądałam jak Sunni. O Boże jestem wilkiem?
- Co ty mi zrobiłeś? I nadal mi nie odpowiedziałeś kim jesteś.
- Spokojnie śnieżynko, mam na imię Max i nic ci nie zrobiłem, poprostu twoja wilczyca zareagowała instynktownie i cie przemieniła - na spokojnie zaczął tłumaczyć.
- Nie nazywaj mnie śnieżynką - warknęłam - i jak do jasnej ciasnej mam być spowrotem sobą?
- No dobra śnieżynko najpierw wdech i wydech, bo bez spokoju nic tu nie zdziałamy, a teraz pomyśl o sobie, jak wyglądasz i tak dalej - robiłam to co on mówił, a po chwili stałam już na swoich nogach - łoł nie myślałem, że tak szybko pójdzie.
- Ta, jasne, a teraz żegnaj Max, idę pomagać ludziom z pod gruzów. - powiedziałam i poszłam spowrotem do szkoły.

Na szczęście nic nikomu się nie stało, a wybuch był spowodowany przez pęknięta rurę gazową. Po tym wszystkim co się stało na stołówce zwolnili wszystkich do domów. Nie chciało mi się wracać jeszcze do domu, wiec postanowiłam namówić Sofię, żeby poszła ze mną na lody, a później do parku. Zachodząc do lodziarni już myślałyśmy nad smakami lodów. Ostatecznie ja wybrałam klasyczne miętowe z kawałkami czekolady, a siostra postawiła na sorbet truskawkowy. Po zapłaceniu za lody udałyśmy się do parku i usiadłyśmy na wolnej ławce. Rozmawiałyśmy na różne tematy dopóki Sofia nie postanowiła poruszyć tematu, wybuchu w szkole.

- Czemu zniknęłaś na jakiś czas jak wszystko wybuchło? - zapytała.
- Zdaje ci się, byłam tam, może przez szok spowodowany tym wszystkim mnie nie zauważyłaś - odpowiedziałam chcąc ominąć temat tego co się działo w lesie.
- Siora, mnie nie oszukasz - powiedziała i spojrzała na mnie stanowczo, a ja myślałam nad tym czy jej powiedzieć - to jak, powiesz mi czemu wtedy cie tak nagle nie było?
- Ehh, no dobra wygrałaś powiem, a więc tak po tym całym wybuchu jakiś czarnowłosy chłopak, o imieniu Max przeniósł mnie do lasu - zaczęłam jej opowiadać.
- Jak to przeniósł i czemu - przerwała mi Sofia.
- Nie przerywaj, bo się nigdy nie dowiesz, no i jak mówiłam przeniósł mnie do lasu, dopiero wtedy gdy mnie odstawił na ziemię zauważyłam, że jest jakoś strasznie wysoki i wtedy spojrzałam na moje nogi. Zamiast nich zobaczyłam 4 białe łapy, no oczywiście jak to ja na skoczyłam na niego co on mi zrobił i czemu tak wyglądam, ale on tłumaczył że moja wilczyca zrobiła to instynktownie, później pomógł mi z powrotem wrócić do ludzkiej postaci wiec wróciłam do szkoły pomagać ludziom. - skończyłam moją, jakże długą wypowiedź i spojrzałam na siostrę która patrzyła na mnie zdumiałym wzrokiem.
- Chce to zobaczyć - odpowiedziała prawie, że od razu po tym jak skończyłam mówić.
- Ale co zobaczyć? - zapytałam nie domyślając się, o co jej chodzi.
- Chce zobaczyć jak się przemieniasz - odpowiedziała z ekscytacją.
- A żebym ja jeszcze umiała - odpowiedziałam dokańczając swojego loda.
- To już wiem co będziemy robić jak wrócimy do domu. - klasnęła w ręce wstając z ławki.
- Ty chyba zwariowałaś, za dużo się dziś stało jak na jeden dzień, po powrocie idę do pokoju i się już stamtąd nie ruszam.
- Ehhhh, no niech Ci będzie, ale jutro ci już nie odpuszczę - dodała po czym ja wstałam i ruszyłyśmy w stronę domu.

Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam i do końca dnia nie wychodziłam z pokoju.

Himera czy Wilkołak (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz