Rozdział 41 (poprawione)

33 2 3
                                    

- Ej, a nie możesz zrobić tego swojego czary mary? Chyba szybciej by było, co nie? - zapytał Bruno po godzinie ciągłego marszu.
- Nie, nie wiem na ile mnie jeszcze stać i nie chce tego wykorzystywać w tak błachej sprawie i na twoje widzimisię - odpowiedziałam.
- Oooo, jakie czary mary? - nagle ożywiła się Lucy.
- Może kiedyś zobaczysz - stwierdziłam na chwilę się zatrzymując, ponieważ usłyszałam jakiś szelest. Reszta też się zatrzymała.
- Ej czujecie to? - zapytała Lucy.
- Co czujemy? - zapytałam nie za bardzo rozumiejąc o co jej chodzi.
- MORDOWNIK - powiedzieli obydwoje na raz.
- Wiej - powiedział Bruno i zerwał się tak, że aż wyrwał trochę mchu, szybko z Lucy dogoniłyśmy go.
- Co się dzieje i co to jest ten mordownik? - zapytałam.
- Łowcy, używają mordownika do zabicia lub osłabienia naszych zdolności. Najczęściej jest w kulach ale też pokrywają nimi groty do strzał - wyjaśnił na szybko Bruno nie przerywając szaleńczego biegu.

Biegliśmy już jakiś czas i myśląc, że już ich zgubiliśmy. Stanęliśmy na chwilę aby złapać oddech. Niestety ale bardzo się myliliśmy, ponieważ chwilę później ze wszystkich stron otoczyli nas łowcy, było ich 3 razy więcej niż w pociągu. Zmieniliśmy się w ludzi i jeden z łowców się odezwał.

- Z nami nie pójdzie wam tak łatwo jak z tymi z pociągu.
- Co? Jak... - nie dokończyłam.
- Jak się dowiedzieliśmy co się tam działo? Proste, to byli nasi ludzie. Poinformowali nas co tam cię działo i prawdopodobnie na której stacji wysiedliście, później po prostu za wami szliśmy, nie było to trudne nawet z dużej odległości zauważyć taką wilczyce - mówił powoli wyciągając coś zza paska i zbliżając się do nas.

Gdy był w połowie drogi okazało się że to co miał za paskiem to paralizator. Patrzył zaciętym wzrokiem na mnie i zadawało mi się że szykuje się na mnie. Ale dobrze myślałam, zdawało mi się, bo ten drań strzelił w Lucy, która nie zdążyła się uchylić i oberwała ładunkiem elektrycznym. Dziewczyna padła nieprzytomna targana elektrycznymi wstrząsami.

- Teraz to przegiąłeś - co prawda nie wiedziałam co mam zrobić ale moje wewnętrzne ja wspierane przez Sunni zagotowało krew w moich żyłach.

Jak w zwolnionych kadrach filmowych wzniosłam się delikatnie w górę, wszystkie części ciała delikatnie mrowiły i czułam że coś się we mnie zmienia. Kiedy opadłam na ziemię byłam smokiem mierzącym conajmniej piecio piętrowego bloku. Uśmiechnęłam się do siebie, zaryczałam niczym prawdziwy smok i powiedziałam do siebie z satysfakcja:

- No teraz to serio macie przesrane.

Machnęłam ogonem i jednym ruchem powaliłam wszystkich łowców, niektórzy upadli na połamane gałęzie, inni zderzyli się z drzewem i osunęli się na mech, a reszta po prostu upadła na ściółkę leśną. Byłam ciekawa czy mogę też ziać ogniem, więc zebrałam się w sobie i buchnęłam pięknym płomieniem w tych drani. Zadowolona z siebie w jedną łapę złapałam dalej nieprzytomną Lucy, w drugą Bruna i wzbiłam się w powietrze znowu czując przyjemny powiew wiatru. Bruno przez całą akcję stał z rozdziawioną buzią. Teraz, kiedy już byliśmy w górze był nieco niezadowolony.

- Wiesz co? Fajnie się lata, ale tak troche mi nie wygodnie tu - odezwał się Bruno.
- A czego żeś oczekiwał? Wygodnej kanapy z podnóżkiem? - zaśmiałam się.
- No nie wiem, może na pewno nie tego, że będę trzymany w łapie.
- Ehhh, no dobra niech ci będzie - podrzuciłam go i w akompaniamencie jego krzyku złapałam go tak, że teraz siedział na moim grzbiecie.
- Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób - powiedział jąkając się, mocno przytulając się do moje szyi, żeby nie spaść. Zaśmiałam się tylko i odpowiedziałam.
- Może teraz księżniczce wygodniej?
- Możliwe, gadzie jeden.
- Ej! - oburzyłam się.
- Patrząc na to, że aktualnie jesteś smokiem, to jesteś gadem, gadzie - fuknęłam i chwilę później wpadłam na genialny pomysł, więc zaczęłam się przechylać lekko w bok jednocześnie zataczając koło. Po paru sekundach poczułam jak Brunowi ucisk się luzuje, a on sam zaczyna spadać.
- Dobrze, przepraszam już tak nie będę mówić ale wyrównaj lot - mówił, a właściwie krzyczał to z przerażeniem w głosie. Gdy poczułam jak brunet coraz bardziej się zsuwa wyrównałam lot jednocześnie pozwalając mu sie poprawić. - Dziękuję Ci - powiedział i tym razem zamiast trzymać się, to chyba położył się na plecach i obserwował chmury.

Od tego momentu było cicho, ale nie była to nieprzyjemna cisza, tą ciszę właśnie lubię, przyjemna, nie zwiastująca niczego złego. Niebo zaszło delikatnymi chmurkami. Wzleciałam wyżej, żeby być nad chmurami, jednak co chwila były jakieś prześwity i widać było las, lub co jakiś czas polanki z pojedyńczymi drzewkami. W jednym z takich przebłysków zauważyłam dobrze znaną mi polankę, obniżyłam lot i zwróciłam się do Bruna.

- Ej patrz już blisko - chłopak podniósł sie do pozycji siedzącej.
- Faktycznie. Lądujemy gdzieś w lesie, czy na środku placu? Trochę się popisać? - dopytał.
- Hmmmmm, niech się zastanowię - na chwilę przerwałam pozwalając ciszy na nowo się pojawić, jednak po chwili znowu się odezwałam. - Niech, choć raz będzie na twoje i wylądujemy na środku placu żeby zrobić widowisko - powiedziałam, a Bruno zaczął się cieszyć jak małe dziecko.

Machnęłam mocniej skrzydłami, jednocześnie przyspieszając, tak że brunet prawie spadł, ale w porę się złapał. Parę chwil później byliśmy nad terenem watahy Maxa. Zrobiłam kółko nad posiadłością czarnowłosego, czym udało mi się wywołać lekki harmider, a z willi wyszła cała rodzina młodego Alfy wraz z moją siostrą. Wylądowałam przed nimi, a Bruno ustał na moim grzbiecie i zaczął mówić.

- Uwaga, uwaga, przybyłem wam przekazać, że oswoiłem tego smoka - w jego głosie słychać było rozbawienie.

Poruszyłam się lekko, co sprawiło, że chłopak się zachwiał i upadł na tyłek by następnie nieplanowanie zjechać po moim grzbiecie. Odłożyłam nieprzytomną Lucy na ziemię i się przemieniłam.

- Taaa, oswoiłeś, chyba przyswoiłeś spadanie na tyłek - zaśmiałam się, kiedy wstawał z ziemi pocierając obolałą część ciała.

Prawie że natychmiast podbiegła do mnie Sofia i przytuliła mnie pawie mnie dusząc, również ją przytuliłam.

Himera czy Wilkołak (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz