Rozdział 27 (poprawione)

51 3 2
                                    

- Czyli, że rozmawiałaś ze swoim kotem? Jednocześnie będąc kotem? - dopytał Max.
- Tak, i tak.
- To oznacza, że zmieniasz się już w 3 rodzaje zwierząt? - tym razem zadała pytanie Sofia.
- Na to wygląda - odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
- To świetnie, w razie co to zmienisz się w kota i będziesz nierozpoznawalna. - zauważył słusznie Max.
- Nie wierzę, że to mówię, ale masz rację - potwierdziłam - to może teraz ktoś mi powie co tu się działo zanim przyszłam?
- Przyszedłem sprawdzić czy wszystko gra, ale się okazało, że Sofia cię zgubiła.
- Jak bym mogła zgubić własną siostrę? I to w dodatku pełnoletnią, czy ty siebie słyszysz? - odparowała siostra.
- Dobra już dosyć dzieci, nie kłóćcie się - przerwałam im.
- Wypraszam sobie jestem 2 miesiące starszy od ciebie - zaprotestował Max.
- Oj tam - machnęłam ręką - Dzień zapowiada się spokojnie, więc proponuję się zrelaksować i pograć w planszówki.
- Świetny pomysł - zawtórowała mi Sofia i poszła po gry i karty.

Miałam rację, cały dzień był spokojny, nic się nie działo, a my graliśmy, śmialiśmy się i oglądaliśmy różne filmy. Taki pierwszy, prawie, normalny dzień od moich urodzin. Filmy oglądaliśmy przez całą noc, ale nie jestem pewna bo w połowie już któregoś filmu z rzędu zasnęłam.

Nastepny dzień też zapowiadał się spokojny, ale w połowie dnia zaczęło się robić to podejrzane.

- Nie uważacie, że to jest coś w rodzaju ciszy przed burzą? - zaczęłam rozmowę.
- Właśnie, od rana mam dziwne przeczucie, że się dziś coś stanie - po chwili ciszy odezwał się Max.
- Lepiej nie zapeszać, możemy się przejść na spacer - powiedziałam. Zebraliśmy się i wyszliśmy z domu zamykając drzwi. Byliśmy w połowie drogi na polankę, gdy wpadłam na pomysł.
- Sofia, przeleć się do domu, weź łuk, strzały i papierowe tarcze, to sobie postrzelamy.
- No dobra - rzuciłam jej klucze od domu, które złapała, i zawróciła do domu.

W tym czasie zdążyliśmy już dotrzeć na polankę. Nie było co robić, a słońce pięknie świeciło, więc położyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Natomiast Max usiadł pod drzewem. Było spokojnie, ptaszki ćwierkały, wiatr przemykał przez liście wprawiając je w ruch, przez co delikatnie szumiały. Tą piękną harmonię przerwała trzaskającą gałązka, a po chwili głos Maxa.

- Sara wstawaj.
- Sofia już wróciła? - zapytałam nadal nie otwierając oczu.
- Nie, ale lepiej żebyś się rozejrzała - podniosłam się do siadu i otworzyłam oczy. Pierwsze o czym pomyślałam to, to że dobrze, że Sofia jeszcze nie wróciła. Otóż przed nami na skraju lasu stało 5 wilków.
- To z watahy pioruna? - zapytałam Maxa w myślach.
- Nie, on też by był, a z nimi nie ma Alfy. - powiedział jeszcze do mnie, by następnie odezwać się do wilków - Kto was przysłał - żaden z wilków nie odpowiedział, tylko jeden wyszedł z szeregu, aby później ruszyć w moją stronę. W jednej czwartej drogi zaczął biec - Wiesz co? Oni chyba nie są przyjaźnie nastawieni - spojrzał na mnie po czym się przemienił, gdy ja to zrobiłam reszta wilków które stały na skraju lasu również zaczęły podchodzić, wilk na przodzie warknął, a reszta się na nas rzuciła.

Na poczatku było trudno, bo to jednak pięciu na dwóch. Walka nierówna, Max walczył z trzema wilkami, a ja się jakkolwiek próbowałam bronić przed pozostałymi. Kątem oka widziałam, że tak jak mi, Maxowi udało się po jednym ogłuszyć. Miałam wrażenie, że to co się działo w następnej chwili było w zwolnionym tempie. Jeden z wilków zaczaił się za chłopakiem i już skoczył żeby go ugryźć w kark, ale tylną nogę napastnika przebiła strzała, a odrzut sprawił, że poleciał trochę dalej. Reszta wilków się cofnęła, a ja spojrzałam w kierunku miejsca z którego przyleciała strzała, lekko za drzewem stała moja siostra, w ręku miała łuk z napiętą cięciwą, gotowa do wypuszczenia kolejnej strzały. Reszta wrogich wilków sie ulotniła. Sofia wyszła z ukrycia i podeszła do nas, a Max od razu zawołał wilki ze swojej watahy i jednym kazał zanieść 3 nieprzytomne wilki na przesłuchanie, a reszcie przeszukać teren by znaleźć tamte 2 pozostałe.

- Dzięki za ratunek - powiedział Max, gdy już byliśmy w ludzkich postaciach.
- Nie ma za co, przynajmniej się na coś przydały te treningi z łukiem.
- Gdyby nie ty byłoby krucho ze mną, dzięki piękna - Max podziękował dziwnie wlepiając ślepia w moją siostrę.

Po tym incydencie poszliśmy do Maxa z nadzieją, że czegoś się dowiemy od złapanych wilków. Niestety żaden z nich podczas przesłuchania nie powiedział nic poza "wypchaj się" oraz "zainwestuj w tiktaki bo ci jedzie", tym drugim chyba chcieli wkurzyć przesłuchujących.

- Świetnie, nic ciekawego się nie dowiedzieliśmy - stwierdziłam siadając na kanapie obok siostry.
- Jak to nic ciekawego? Przynaniej wiemy, że mamy sie wypchać. - spojrzałam na niego jak na idiotę, a później dopowiedział - No ale tak na serio to, raczej się nie dowiemy, od ojca wiem, że są z watahy Ciemnej Gwiazdy, a jeżeli chodzi o jakieś zadania powierzone przez Alfę, to nawet najgorsze tortury nie wyciągną z nich informacji - usiadł na fotelu naprzeciwko nas i oparł głowę na rękach.
- Eh, lipa, czekaj, chcecie ich torturować? - zapytała po chwili Sofia.
- Teraz już nie, nie opłaca się i tylko byśmy stracili czas - stwierdził Max, i tym razem się oparł.
- A może gdyby, Sara zmieniła się w coś co ich wystraszyło albo obrzydziło, może byliby bardziej skłonni do rozmów.

Himera czy Wilkołak (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz