Rozdział 39 (poprawione)

31 1 0
                                    

Gdy udało nam się niepostrzeżenie wyjść za bramę, to według mapy ruszyliśmy na wschód. Po godzinie ciągłego marszu i potykania o korzenie odezwała się pierwsza Lucy.

- Nie szybciej było by na czterech łapach?
- Myślę, że tak jednak fajnie by było gdybym nie była biała - przypomniałam o mojej widoczności w nocy.
- No tak - odpowiedziała i odezwał się Bruno, który był milczący od czasu wyjścia za bramę.
- A gdyby cię wymazać w błocie tak jak wtedy gdy wpadłaś do kałuży? - stanęłam w miejscu i spojrzałam na niego wzrokiem który mógłby zabić.
- Wpadłam? Wiesz co? Ja sobie to przypominam inaczej - powiedziałam i zaczęłam do niego podchodzić - Chyba już lata nie te, że nie pamiętasz, co?
- Nie no co ty, jeszcze mnie pamięć nie myli - stwierdził cofając się.
- Czyli to nie było tak, że mnie tam po prostu wepchnąłeś - w tym momencie Bruno potknął się o leżący pieniek i upadł na tyłek.
- Dobra już skończcie to - odezwała się Lucy - Lepiej chodźmy znaleźć jakieś bajorko czy coś, Bruno miał dobry pomysł.

Ruszyliśmy w dalszą drogę z mapy jednocześnie rozglądając się za czymś co pomoże mi się zakamuflować. Po jakimś czasie udało nam się znaleźć błotniste bajorko.

- Wiecie co? Nie jestem co do tego jednak przekonana - powiedziałam.
- Czyli wolisz iść aż tyle na nogach? - zapytał Bruno.
- Chyba tak - odpowiedziałam i chwilę później widziałam kasztanowego wilka wskakujacego do błota.
- No chodź, chyba że uważasz, że właśnie zrobiłam z siebie idiotke po nic - przewróciłam oczami, zmieniłam się w wilka i również weszłam do błota.

Chwilę później obydwie byłyśmy już całe w błocie. Spojrzałam na Bruna, on też już był wilkiem i kompletnie nie zwracał na nas uwagi. Spojrzałam na kałuże, później na Lucy, ona również spojrzała na mnie, następnie znowu na kałuże i na koniec na Bruna. Dziewczyna od razu wiedziała o co mi chodzi, więc zakradłyśmy się do Bruna tak żeby był między nami a kałużą i wepchnęłyśmy go do błota w związku z czym również był cały w błocie. Spojrzał na nas morderczym wzrokiem, wyszedł z kałuży i się zapytał.

- Czemu?
- Bo nie ma dżemu, żebyśmy tylko my nie były w błocie, po za tym jest to częściowe odwdzięczenie się za wcześniejszą kąpiel - odpowiedziałam.
- Czekaj jak to częściowe? - dopytywał.
- A nie ważne przekonasz się później. - powiedziałam i ruszyliśmy dalej.
- Aha, nie ważne? Czy ty widzisz jak ja teraz wygladam? - zapytał. Zastanowiłam się chwilę po czym powiedziałam.
- Częściowo jak ja. W którą stronę teraz?
- Dalej na wschód. Idziemy w samą stronę do najbliższej ulicy, później idziemy na południe i będziemy na przedmieściach Warszawy, tam już sobie poradzimy. - wytłumaczył Bruno.
- No dobra to chodźmy, jasno się już robi. - stwierdziła Lucy i z powrotem ruszyliśmy w stronę miasta.

Szliśmy już jakiś czas. W pewnym momencie usłyszeliśmy szum samochodów, żeby nie zwrócić na siebie uwagi idąc blisko ulicy szliśmy wzdłuż niej bardziej w lesie. Słońce było w 1/4 wysokości nieba gdy dostrzegliśmy znak informujący nas o tym, że jesteśmy w Warszawie.

- Łapy mi już odpadają. - powiedziała Lucy.
- Jesteśmy już w Warszawie, możemy się przemienić - oznajmił Bruno.
- Myślę, że lepiej by było gdybyśmy się opłukali z tego błota inaczej będziemy wyglądać jak bezdomni - zauważyłam.
- Racja - powiedzieli na raz.
- To co? szukamy Wisły? - zażartował wilczór.
- Nie taki glupi pomysł, szczególnie że teraz pewnie nic na szybko nie znajdziemy, a Wisła jest częściowo przecież otoczona lasem więc niepostrzeżenie możemy się tam dostać, Bruno czy na tej mapie była zaznaczona jakaś rzeka czy coś? - dopytałam.
- Nie wiem musiałbym zerknąć.
- To co ty jeszcze robisz?! - krzyknęła Lucy. Chłopak zmienił się w człowieka i wyciągnął mapę z kieszeni. Popatrzyłam na niego później na wilczyce obok i zaczęłyśmy się śmiać.
- Z czego się tak śmiejecie? - zapytał.
- Serio wyglądasz jak bezdomny - odpowiedziałam.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne - powiedział i rozłożył mapę pokazując dany punkt palcem - jesteśmy tutaj, a tu jest Wisła - pokazał niebieska linię - będzie trzeba przejść przez ulicę, później przejść może ze 3 km i będziemy przy Wiśle - złożył mapę włożył do kieszeni i znowu się przemienił.
- No dobra tylko tym razem uważajmy na ulicę bo tu jest dość ruchliwa - skwitowałam.
- A co się stało wcześniej? - zapytała Lucy.
- Powiedzmy tak, gdyby nie nasza nieuwaga nie było by nas tu teraz. - szybko wyjaśniłam.
- Okej czaje.

Podeszliśmy do jezdni, rozejrzeliśmy się i czym prędzej przeszliśmy na drugą stronę. Następnie tak jak mówił Bruno szliśmy prosto, aż nie doszliśmy do rzeki, z racji że była tam zrobiona mała sztuczna plaża zatrzymaliśmy się przy wyjściu z lasu i dokładnie sprawdziliśmy czy faktycznie nikogo tam nie było. Gdy byliśmy już 100% pewni wyszliśmy z lasu i weszliśmy do wody. Nie była jakoś ciepła ale dało się wytrzymać. Dokładnie się opłukaliśmy i pochlapalismy się nawzajem, a następnie wyszliśmy z wody i zmieniliśmy na ludzką formę. Ruszyliśmy w stronę wielkiego miasta.

- Ma ktoś jakieś drobne? - przerwałam trwająca ciszę - Wiecie, żeby kupić bilety na pociąg do Olsztyna. Ja mam jakieś 2 dychy może starczy na bilet - powiedziałam grzebiąc po kieszeniach i wyciagajac drobne.
- Też mam coś koło tego - oznajmił Bruno.
- Ja brałam plecaczek i telefon na pewno jest już przemoknięty ale w portfelu możliwe, że mam 80 zł. Więc proponuję iść do Maka coś zjeść. A później wsiąść do pociągu i jechać. Ja stawiam - zadeklarowała Lucy.
- Jestem za - powiedział od razu brunet.
- To w takim razie idziemy do Maka - powiedziałam jednoczenie wychodząc z lasu i wchodząc na przedmieścia miasta.

Himera czy Wilkołak (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz