Rozdział 35 (poprawione)

42 2 0
                                    

- Witaj - przywitałam się już przemieniona w wiewiórke. Wspięłam się na drzewo. - Wiesz może gdzie jesteśmy? - zapytałam.
- W rezerwacie.
- Jak to w rezerwacie? - zdziwiłam się.
- No tak to, tu jest super spodoba wam się, dają dobre jedzenie.
- To fajnie, a może wiedziałabyś jak dotrzeć do najbliższego miasta? - dopytałam.
- Niestety nie, ale znam kogoś kto może wiedzieć. Jak pójdziecie kawałek w tamtą stronę powinna być wataha z identycznymi wilkami jak ty, najstarszy z nich bedzie coś więcej wiedział - powiedziała wskazując łapką kierunek.
- Dobrze, dziękujemy - zeszłam z drzewa i zmieniłam się w wilka.

- I co się dowiedziałaś? - zapytał gdy byłam koło niego.
- Otóż, uważaj, jesteśmy w rezerwacie. Fajnie co nie? - zapytałam ironicznie.
- A coś więcej? - dopytał.
- Jak pójdziemy w tamtą stronę to spotkamy tutejszą watahę, najstarszy z nich będzie znał drogę do najbliższego miasta.
- W takim razie chodźmy - powiedział i ruszyliśmy w kierunku, który pokazała nam wiewiórka.

Szliśmy przed siebie już jakiś czas, ale wilków nie było widać. Las był rozświetlony przez księżyc, który za parę dni na pewno będzie już w pełni. W pewnym momencie usłyszałam łamiącą się gałąź. Porozumiewawczo spojrzałam na Bruna jednak on zaprzeczył, jakoby to była jego wina. Z krzaków zaczęły wychodzić białe, niczym śnieg, wilki. Przez chwilę patrzyły sie z ciekawością na Bruna, by później spojrzeć na mnie. Wysunęłam się trochę przed mojego kompana.

- Nie powinno cię tu być - powiedział jeden z nich.
- To ona? - słyszałam pytające szepty innych wilków.
- Tak, to legendarna wilczyca.
- Co ona tu robi? - szepty przerwały się w momencie, w którym się odezwałam.
- Witajcie, szukam drogi powrotnej do mojego domu, czy może któryś z was wie jak dojść do najbliższego miasta?
- Jesteście jakieś 2 godziny lotu na zachód od Warszawy - odezwał się tym razem wilk z tyłu. Reszta odsunęła się robiąc mu przejście. Wilczur który wcześniej zabrał głos podszedł do mnie.
- Jesteś ich przywódcą? - zapytałam.
- Można tak powiedzieć, jestem najstarszy z nich wszystkich. Miło cię poznać legendarna wilczyco.
- Ciebie również miło poznać. Mogę wiedzieć czemu mnie tak nazwałeś?
- Wiele himer się tu przewijało jednak ty jesteś jedyna w swoim rodzaju - odpowiedział, nie zwracając uwagi na moje pytanie.
- Wiele himer? Czyli jest ich więcej?
- Parę na pewno widziałem, jednak z żadną nie rozmawiałem.
- Ciekawe - powiedziałam, po czym znowu podjęłam temat podróży - Czyli mówisz, że jak polecimy na zachód to w 2 godziny dolecimy do Warszawy? A ile nam to zajmie patrząc na to, że kolega nie ma możliwości latania?
- Informacje mam od pobliskiego sokoła, osobiście nigdy tego nie sprawdzałem. Jednak jak pobiegniecie na północ to napotkacie całą watahę wilkołaków mieszkają w tym rezerwacie juz od pokoleń więc powinni bardziej pomóc - wyjaśnił.
- Dziękujemy bardzo, w takim razie będziemy już iść.
- Lepiej wyruszyć rano, chodźcie się przespać z nami. Jak to mówią w kupie raźniej - zaproponował patrząc na rozgwieżdżone niebo.
- Bardzo dziękujemy jednak nie chcemy sie narzucać.
- Nikt nie będzie się narzucać, bardzo chętnie przenocujemy legendę i jej przyjaciela - przekonywał mnie.
- W takim razie dziękujemy, skorzystamy z chęcią z propozycji - Odwróciłam się w strone Bruna. - Choć idziemy spać, rano wyruszymy - wilk przytaknął i poszliśmy w stronę watahy kładąc się niedaleko nich.

Od jakiegoś czasu nie mogę zasnąć, coś mi ciągle nie daje spokoju. Zostawiliśmy Maxa i Sofię. W sumie to nawet nie myślałam nad tym ile nas już tam nie ma. Może dwa dni? Może to ten sam jeszcze dzień? A Sofia i Max? Teraz pewnie zastanawiają się co sie znami dzieje lub dalej oglądają bajki i dopiero zauważą, że coś jest nie tak dopiero rano. Ehh, wszystko jest możliwe w aktualnym stanie rzeczy. Niestety nikt nie ma dostępu do wszystkich odpowiedzi, więc pytań można zadawać ile wlezie, a odpowiedzi albo dostanie się zdawkowe, albo w ogóle ich nie ma. W związku z tym co powiedział przywódca, to z jednej strony mogłabym polecieć jako jakiś mały ptak, żeby nie zwrócić na siebie uwagi, ale gdybym zmieniła się w smoka, żeby zabrać ze sobą jeszcze Bruna, to już by to przykuło uwagę pobliskich kamer. Wiec zostały nam tylko dwie opcje, albo sami znaleziemy stolicę, albo udamy się do watahy wilkołaków. Z drugiej strony nie wiemy jakie ta wataha będzie miała nastawienie, czy będą przyjaźni czy może będą wrogami? Podniosłam głowę wyrywając się z potoku myśli i pytań, i zerknęłam na Bruna leżącego pół metra dalej. Ten to na pewno już śpi, podniosłam się na cztery łapy i przysunęłam się do wilka lekko się przytulając. Jakby na to nie patrzeć to moja pierwsza taka noc pod rzeczywiście gołym niebem, nie umywa się to do spania pod namiotem. Parę minut później udało mi się zasnąć. Wstałam gdy słońce było już lekko ponad horyzontem, Bruno leżał tuż obok mnie, ale już nie spał, przyglądał mi się.

- Witam, witam, jak się spało? - zapytał, gdy zauważył, że już nie śpię.
- O dziwo wygodnie - odpowiedziałam nawet się nie podnosząc.
- To przecież oczywiste, że jestem wygodny - pochwalił sam siebie.
- Czekaj co? - podniosłam się do siadu.
- No tak, ja wstaję, próbuje się podnieść, ale jakimś cudem położyłaś się na mnie w poprzek. - wytłumaczył.
- Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać, nawet było wygodnie. A pomijając już ten temat to czego się wczoraj dowiedziałaś? Bo wczoraj nawet jakbyś zaczęła tłumaczyć to bym nie słuchał i bym po prostu zasnął.
- A właśnie, 2 godziny lotu na zachód jest Warszawa - powiedziałam.
- Nie mam skrzydeł - stwierdził rzecz oczywistą.
- To wiem. Jak pobiegniemy na północ to napotkamy tam watahe wilkołaków, która więcej by coś wiedziała - wytłumaczyłam do końca.
- Wszystko fajnie, ale nie wiemy jakie będą mieli nastawienie.

Himera czy Wilkołak (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz