Rozdział 47 (poprawione)

27 2 0
                                    

Wyszliśmy z willi i poszliśmy do ogrodu, który mieści się kawałek za budynkiem. Było pięknie, kwiaty kwitły w najlepsze. Od momentu kiedy szkolna stołówka wybuchła, dużo się zmieniło w moim życiu i bardzo się z tego cieszę. Właśnie, apropo szkoły, po tym wybuchu dyrekcja stwierdziła, że i tak już niewiele czasu zostało do wakacji, więc wystawili nam oceny z tego co było w dzienniku i po prostu przyspieszyli nam wakacje. Jak nie skończą odbudowy do końca wakacji to pewnie będziemy mieli jeszcze dłuższe te wakacje. Ale później trzeba będzie wrócić do codzienności. Chociaż nie wiem czy tą aktualną codzienność można nazwać też tamtą sprzed urodzin. No cóż dużo się pozmieniało. Wracając do teraźniejszości. Siedzimy sobie na dworze. Świeci piękne słońce, ptaszki ćwierkają w koronach drzew. Zajęłam miejsce w hamaku przymocowanym do jednego z drzew, reszta rozlokowała się na huśtawce i krzesłach ratanowych. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym.

- Sara dalej chcesz się sprawdzić? - zapytała Melody.

- No jasne - wstałam z hamaka - ja tam siedzę jak coś i proszę mi nie zajmować mojej miejscówki - powiedziałam do wszystkich i chwilę później stałam przed dziewczyną.

- Możesz zacząć - stwierdziła i zmieniła się w wilka, również to zrobiłam.

Okrążałyśmy się chwilę jednak po chwili zaatakowałam. Melody idealnie uniknęła mnie, później ona zaszarżowała na mnie. Udało jej się mnie powalić, jednak ja się szybko nie poddaje i chwilę później stałam już na 4 łapach. Kątem oka zauważyłam, że reszta siedzi sobie pod drzewami i nam się przygląda. Część dopingowała Mel, a pozostali mnie. Tak na moje oko to chyba grałyśmy w kotka i myszkę, albo ja unikałam jej ciosów albo ona moich. Zachodziłam w głowę jak mogłabym zaskoczyć przeciwnika, ale ona zręcznie wywijała się od ciosów, to chyba przez to przewidywanie ruchów. Przyznam, że mi też szło nieźle unikanie jej ciosów, ale czegoś mi brakowało. Powoli zaczęło to irytować Sunni bo w końcu nie wytrzymała i się odezwała.

- Daj przejąć kontrolę.
- Dać co? - dopytałam nie za bardzo wiedząc o co chodzi.
- Kontrolę, bo patrzeć spokojnie nie mogę widząc jak sobie radzisz, albo właściwie jak sobie „nie radzisz". Albo dobra, nie ważne sama to zrobię - stwierdziła i po chwili poczułam dziwne mrowienie. Byłam na polu walki, poruszałam się , ale nie byłam to ja, znaczy byłam, ale nic nie było ode mnie zależne.

Widziałam wszystko, ale nie miałam władzy nad moim ciałem. Czyli tak się czuje Sunni, gdy to ja normalnie wszystko robię. Wilczyca chwilowo zatrzymała się patrząc w ziemie. Melody też się zatrzymała patrząc na mnie z zawahaniem. Sunni rozciągnęła się jakby od dawna nie prostowała kości i rozejrzała się po wszystkich.

- Sara wszystko okej? - zapytał Max patrząc uważnie w moją stronę. Wilczyca kiwnęła łbem na tak - na pewno? - upewnił się.
- Tak, zamknij się już, choć Melody dokończymy to - powiedziała Sunni zwracając się do dziewczyny, a sądząc po ich minach to ją słyszeli.
- Nie jesteś Sarą - powiedział Bruno podrywając się z ziemi.
- Tak to prawda, jestem Sunni, jej wilczyca - Melody dalej będąc w skórze wilka podeszła bliżej.
- Jak to możliwe, że możesz z nimi gadać? - zapytałam wilczycy.
- Ja mam kontrolę nad ciałem więc i nad tym gdzie moje słowa docierają - wyjaśniła na szybko.
- Okej - krótko skwitowałam.
- Jak to możliwe? - zapytał z niedowierzaniem Max - żadne z naszych wilków tak nie może - wskazał na innych.
- Może ma na to wpływ fakt, że Sara jest nie tylko wilkołakiem - odpowiedziała im.
- Toooo, Sunni chcesz dokończyć to co zaczęła Sara? - zapytała siostra Maxa.
- Po to tu jestem nawet ja się zmęczyłam tyn waszym ciągłym unikaniem się.
- To będzie ciekawe, jeszcze nie walczyłam z wilczym wcieleniem - powiedziała Melody przybierając przyczajoną pozycję.

Dziwne jest takie uczucie obserwatora , ma sie wrazenie takiego lewitowania, tylko się patrzy, nic innego nie można zrobić. Jak w filmie, niesamowite. Tym razem zaczęła Melody, natarła na Sunni jednak ona zrobiła unik, by następnie szybko wytrącić z równowagi wilczyce, powalić na ziemie i przytrzymać ją łapą żeby nie wstała. To było szybkie, nawet nie zwróciłam uwagi kiedy to wszystko się zadziało. Sunni odsunęła się od Mel i zmieniła się w człowieka jednocześnie oddając mi już całkowitą kontrolę.

- Okej to było mocne - stwierdziłam, a dziewczyna również się przemieniła podnosząc się z ziemi.
- To było dziwne, byłaś sobą i nagle nie byłaś - oznajmiła Sofia.
- Łał, twoja wilczyca pokonała mnie jako pierwsza, niesamowite. Z moją umiejętnością przewidywania ruchów to ciężkie, ale twoich nie udawało mi się przewidzieć nawet jak byłaś jeszcze sobą - powiedziała Melody. Max chciał coś jeszcze dodać, ale się powstrzymał i chwilę później usłyszeliśmy głos Ambar.
- Chodźcie obiad gotowy!

Ruszyliśmy się ze swoich miejsc i skierowaliśmy do willi. Chwilę później byliśmy już w jadalni i zajęliśmy miejsca. Posiłek został podany, w powietrzy unosił się zapach różnych dań, pachniało cudnie, aż w żołądku mnie ścisnęło. Chwilę po tym jak zaczęliśmy jeść, do jadalni wszedł Samuel i zajął jedno z wolnych siedzeń. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Jako pierwszy ze zgromadzonych odezwał się ojciec Maxa.

- Sam jak tylko zjesz to proszę żebyś zjawił się w moim gabinecie.
- Dobrze - odpowiedział.

Wszyscy wrócili do jedzenia, jednak z minami zbitych z tropu. Przyznam, że moja mina też wyrażała zdziwienie. Zanim zaczęłam jeść zerknęłam w stronę Sama, popatrzył na mnie z jakimś dziwnym uśmieszkiem, jednak gdy wzięłam gryza kotleta, który swoją drogą był boski, to mina mu zrzedła i zabrał się za jedzenie swojego dania.

Po obiedzie Sam, Max i ich ojciec poszli do gabinetu, a my wyszliśmy na dwór, bo nie widzieliśmy sensu siedzenia w domu. Usiedliśmy w altanie obrośniętej bluszczem i gadaliśmy sobie o zaistniałej sytuacji. Spekulowaliśmy o czym rozmawia Alfa z chłopakami. Nagle ni z gruszki ni z pietruszki Melody wyleciała z pytaniem.

- Kiedy jest pełnia?
- A który dzisiaj? - dopytałam.
- 3 lipca - odpowiedziała Sofia patrząc w telefon.
- To dziś - powiedziałam krótko.
- Co? Jak to dziś? Haha idealnie zdążyłam - zaczęła się cieszyć Melody.
- Na co zdążyłaś? - zapytałam równo z Sofią.
- No jak to co, księżycowe polowanie - odpowiedziała, a ja popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
- Nie mów, że nie wiesz o co chodzi? - dalej drążyła temat. Pokiwałam głową na nie - Eh. Co pełnię rodzina Alfy i jego bety idą na polowanie. Czemu nikt ci o tym nie powiedział - popatrzyła na Bruna z wyrzutem.
- Nie patrz tak na mnie miesiąc temu pełnię spędziła u siebie w domu.
- Ale też jest Alfą czemu jej nie zaprosiliście - zaczęła się kłócić Mel.
- Wiesz, sama przed chwilą powiedziałaś, że w tym uczestniczą Alfy, ich rodziny i bety więc ja nawet nie chce się mieszać, dzisiaj też sobie posiedzę w domu - powiedziałam i uniosłam ręce w geście poddania.

Himera czy Wilkołak (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz