Rozdział 42 (poprawione)

32 2 2
                                    

Bruno wstał z ziemi i otrzepał się z kurzu, by następnie wezwać jakieś wilki i kazać im przenieść Lucy do jednego z pokoi. Wszyscy przeszliśmy do salonu i usiedliśmy wygodnie na kanapie. Zaczęliśmy opowiadać co nam się przydarzyło i kim była kasztanowowłosa dziewczyna. Gdy skończyliśmy wylała się lawina pytań.

- Czyli, że ziejesz ogniem? - takie pytanie jako pierwsza zadała Sofia.
- Na to wygląda - odpowiedziałam.
- Czyyyyli, że jak zmienisz się w naprawdę małego smoka to będziesz jak żywa zapalniczka? - znowu pytanie wyszło od mojej siostry.
- To pytanie jest głupie ale pewnie tak.
- I pomogła wam wiewiórka razem z  watahą dzikich wilków? - tym razem głos zabrał Max.
- Dokładnie - potwierdził Bruno.
- A pamiętacie może jak nazywa się tamta wataha? - odezwał się ojciec Maxa.
- Nie wiem czy dobrze zapamiętałam ale chyba to była wataha Czarnego Płomienia - Alfa wraz z żoną spojrzeli po sobie.
- No nic, ważne że nic wam się nie stało i wróciliście cali - powiedziała matka czarnowłosego i zerknęła na zegarek - pewnie jesteście głodni. Za jakieś pół godziny jest pora obiadowa możecie iść się ogarnąć i przebrać w coś świeżego. Sara skarbie twoja koleżanka leży na piętrze dla gości w pokoju 2, a ubrania dla was są w pokoju w którym ostatnio spałaś z Sofią, będzie to już wasz pokój na stałe w razie co.
- Dziękujemy pani - wstałam z kanapy i już chciałam iść gdy kobieta odezwała sie ponownie.
- Saro mów mi po imieniu, jestem Ambar.
- Dobrze w takim razie dziękujemy Ambar - powiedziałam, przytuliłam ją i wyszłam.

Skierowałam się na schody i wdrapałam się na piętro dla gości. Otworzyłam drzwi do pokoju numer 2 i weszłam do środka, na łóżku siedziała już przytomna Lucy. Spojrzała na mnie ze zdezorientowaniem i zapytała.

- Gdzie my jesteśmy i co się stało? Ostatnie co pamiętam, to że otoczyli nas łowcy.
- Jesteśmy na terenie Maxa - wiedziałam, że kiedyś będę musiała jej powiedzieć, że jestem himerą więc zrobię to teraz - po tym jak w ciebie strzelił z paralizatora, udało mi się ich pokonać i przeniosłam nas tutaj. Za jakieś pół godziny będzie obiad. Na szafce masz czyste ubrania, jak chcesz to się umyj i przebierz, łazienkę masz w pokoju - pokazałam na drzwi prowadzące do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Powiedziałam to dość szybko i zastanawiałam się czy złapie wątek.
- Okej dzięki, ale czekaj jak to ich pokonałaś i przeniosłaś nas tutaj? - zapytała. Czyli załapała.
- W przypływie złości, że tak Cię potraktowali, zmieniłam się w smoka i tak jakoś wyszło, dostali z ogona, poprawiłam ognistym oddechem, nie sprawdzałam czy wstają, zgarnęłam ciebie i Bruna w łapy i odleciałam, dobra to ja idę, też chcę się ogarnąć przed obiadem - odwróciłam się z zamiarem wyjścia z pokoju i pójścia do siebie.
- Czekaj, jak to zmieniłaś się w smoka. Wytłumaczyłabyś mi o co w tym wszystkim chodzi? - zatrzymała mnie w progu drzwi.
- Później ci to na spokojnie wyjaśnię - stwierdziłam i wyszłam z pokoju.

Gdy byłam już w pokoju wzięłam ubrania i poszłam do łazienki się ogarnąć. Po powrocie do pokoju, podeszłam do lustra i się przejrzałam. Byłam ubrana w luźne morelowe dresy i idealnie pasującą błękitną koszulkę. Moje włosy były jeszcze lekko wilgotne. Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad łóżkiem, jeszcze 3 minuty. Postanowiłam zajść po Lucy, żeby się tu nie zgubiła, więc wyszłam z pokoju i zaszłam po dziewczynę, następnie razem udałyśmy się w stronę jadalni. Lucy rozglądała się w czasie drogi do jadalni. Gdy byłyśmy na miejscu to już prawie wszyscy byli na swoich miejscach oprócz nas i Bruna. Usiadłam koło Sofii, a obok mnie Lucy. Po chwili zjawił się też Bruno i zajął wolne miejsce przy Maxie. Obiad został podany i wszyscy zabraliśmy się za pałaszowanie. Potrawy były mega pyszne, wręcz rozpływały się w ustach.

- Wypróbujemy twoje zdolności zmieniania się w smoka? - zapytała siostra z pełną buzią przerywając jedzenie. - Można zobaczyć czy umiesz się zmieniać różne rodzaje smoków czy tylko w tego jednego - dopowiedziała.
- No dobra - odpowiedziałam siostrze.
- A mi wytłumaczysz jakim cudem się zmieniłaś w smoka - odezwała się Lucy.
- Nie trzeba nic tłumaczyć, zależy czy znasz takie pojęcie jak himera - powiedział z przekąsem Max.
- No nieee, jesteś TĄ himerą z przepowiedni? - dopytała nie za bardzo wierząc w to co właśnie usłyszała.
- Na to wygląda - wzruszyłam ramionami wracając do jedzenia.
- I ty tak lekko o tym mówisz? - zapytała, a ja znów wzruszyłam ramionami bo buzię miałam pełną jedzenia.
- Po obiedzie sprawdzimy wszystkie nam wiadome umiejętności Sary, a teraz jedzcie, im szybciej zjecie tym szybciej pójdziecie. Do tego jak będziesz chciała Saro, to możemy potrenować walkę w różnych okolicznościach - ogłosił ojciec Maxa.

Gdy zjedliśmy zrobiliśmy mini zbiórkę przed willą. Kolejno stali rodzice Maxa, później czarnowłosy, Sofia, Samuel, aż sama się zdziwiłam, że się pojawił i na końcu ja wraz z Lucy. Znowu czekaliśmy na Bruna. Kiedy przyszedł, to wszyscy razem przeszliśmy na tył willi gdzie była cisza i spokój jak również niezłe pole do walki z różnymi gadżetami.

Himera czy Wilkołak (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz