Rozdział 50 (poprawione)

31 2 2
                                    

- Dobrze, że już jesteście, możemy zacząć - stwierdził - Sam powiedz nam wszystko jeżeli chodziło o próbę zabicia Sary.
- No jak to o co chodziło - uśmiechnął się po czym dokończył - Chyba, nie mówię, że jestem profesjonalistą, ale w zabijaniu chyba chodzi o to, żeby zabić.
- Wcześniej powiedziałeś mi, że to było zlecenie z góry, kto ci to zlecił? - przypomniałam.
- Nie wiem, przychodzi SMS kogo zabić nie pytam się od kogo to jest – stwierdził, a później milczał. Jednak ja usłyszałam jego głos. I wtedy mi się przypomniało co mówiła Melody o czytaniu w myślach.
"- Oscar bedzie musiał mi podwójnie zapłacić, za to że go jeszcze nie wydałem." - uśmiechnęłam się.
- To teraz powiesz nam kto to Oscar - powiedziałam.
- Skąd ty to... - popatrzył na mnie ze zdziwieniem, jednak chwilę później się ogarnął i głupkowato się uśmiechnął.
- To nie jest odpowiedź do mojego pytania, kto to Oscar? – zadałam pytanie ponownie.
- Taki jeden idiota. Taki nikt, obiecał mi kasę.
- Kasę za zabicie Sary? - tym razem odezwał się Max.
- Tak, kasę za zabicie Sary.
- Gdzie go znajdziemy - zapytał ojciec Maxa.
- Często podróżuje i ciężko go spotkać gdzie kolwiek.
- Damy se radę, a ty nam w tym pomożesz. Teraz kwestia skąd masz mordownik - stwierdził Alfa.
- Mordownik? A który? Wiecie to zależy jaki - głupi uśmiech nie schodził mu z twarzy nawet na sekundę.
- Wszystkie 3 - oznajmiłam.
- Hmmmm - zamyslil się na chwile - A to nie wiem - Alfa Nori, walnął rękoma o stół tak, że aż ja podskoczyłam.
- MÓW SKĄD GO MASZ PYTAM SIĘ OSTATNI RAZ JESZCZE PO DOBROCI.
- Nawet nie wiesz co się dzieje na twoim własnym terenie taki z ciebie Alfa, nie pilnujący swojej watahy - niemalże wypluł te słowa.
- Na dziś koniec i tak się dużo dowiedzieliśmy - stwierdził Alfa i ruszył w stronę wyjścia, widać było na jego twarzy złość ale i zrezygnowanie. Chyba nie tego spodziewał się usłyszeć. Ja z Maxem poszliśmy za nim jednak gdy byliśmy przy drzwiach, Sam jeszcze krzyknął.
- Byłbym lepszym Alfą niż wy wszyscy razem wzięci! - nikt nic już nie odpowiedział, po prostu stamtąd wyszliśmy.
- Trzymaj Max - jego ojciec podał mu telefon - jest Samuela, znajdź tam kontakt do tego całego Oscara i jako Sam się umów z nim na spotkanie, o mordownik sam się zatroszcze, znajdę tego co posiada tą przeklętą truciznę.

Max wziął od niego telefon i natychmiast zaczął szukać w nim odpowiedniego kontaktu. Chwilę później pisał wiadomość.

„- Mam kłopoty i potrzebuję wsparcia. Gdzie się spotkamy?”

- Zrobione. SMS napisany teraz tylko czekać na odpowiedź - oznajmił chłopak.
- A ja mogę coś jeszcze zrobić? - zapytałam.
- Raczej nie, ale powiedz mi skąd wiedziałaś o Oscarze? - dopytał Alfa.
- Melody powiedziała, że niektóre chimery potrafią czytać w myślach, a skoro ja jestem taką chimerą która potrafi prawie wszystko to pomyślałam, że i ja może potrafię czytać w myślach. No a dzisiaj na tym przesłuchaniu usłyszałam tak jakby co on pomyślał. Ale chyba tego nie kontroluje bo słyszę w różnych momentach to co myślą inni - wyjaśniłam rozumiejąc już wcześniejsze akcje, w których nikt nic nie mówił, a mi się zdawało, że jednak coś słyszałam, jakby ktoś mówił co prawda bardziej do siebie, ale jednak mówił.
- Ciekawie, musisz koniecznie się nauczyć to kontrolować - stwierdził Alfa i ruszył w swoim kierunku.
- To co teraz? - zapytałam.
- Teraz czekamy na odpowiedź od tego Oscara - odpowiedział.
- To jest akurat wiadome, ale co będziemy robić w między czasie?
- Nie wiem możemy wszystko, pobiegać, poskakać, poćwiczyć, poleżeć, posiedzieć... Mam wymieniać dalej? - zaśmiał się nie przerywając drogi do willi.
- Nie, nie musisz - również sie zaśmiałam i weszłam do budynku.

Jakiś czas później na telefon Samuela przyszła wiadomość zwrotna i wszyscy się zaczęli szykować. Nie za bardzo wiem na co, może na to żeby zgładzić tego całego Oscara? Nie mam zielonego pojęcia, ale coś czuje że niezbyt ciekawie sie to skończy. Razem z dziewczynami byłyśmy właśnie w zbrojowni i wybierałyśmy sobie broń tak na wszelki wypadek. Oczywiście Sofia wzięła łuk i kołczan pełen strzał. Melody wzięła bardzo krótki miecz, albo jak kto woli za długi sztylet. Lucy stwierdziła, że nic nie bierze bo będzie cały czas w formie wilka, a ja zgarnęłam 2 idealnie wywarzone i zaostrzone z obu stron sztylety. Chwilę jeszcze stałyśmy tam, dyskutując na temat innych broni jednak w pewnym momencie do zbrojowni wpadła zdyszana Omega informując mnie o tym, że na teren watahy weszła wiedźma podająca się za moją przyjaciółkę. Od razu wiedziałam o kogo chodzi, więc pospiesznie wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam w strone z której emanowała magia. Weszłam do salonu w willi i gdy tylko dziewczyna mnie zauważyła, niemal od razu się odezwała.

- Sara jak dobrze cię widzieć.
- No świetnie, skąd się wzięła tu ta wiedźma - odezwała się Lucy, Emily olała tekst kasztanowowłosej i ponownie się odezwała.
- Wiem, że raczej nie będziecie mi już ufać, ale kroi się coś większego. Alfa watahy Pioruna przyłącza się do Oscara.

Himera czy Wilkołak (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz