Rozdział 52 (poprawione)

46 2 6
                                    

Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć, czy on wiedział coś na temat moich prawdziwych rodziców? Czy oni żyją? Popatrzyłam na Emily, jednak ona, tak jak i ja stała z rozdziawioną buzią. Spojrzała w moją stronę i nagle jej oczy zrobiły się wielkie z przerażenia. Wyciągnęła prawą rękę w moim kierunku i krzyknęła coś na głos w nie znanym mi języku. A może ona jednak nie jest po naszej stronie? Przeleciało mi przez myśl, ale po chwili krzyknęła do mnie „Sara padnij!!" co też niezwłocznie uczyniłam. Obejrzałam się za siebie, około 5 metrów ode mnie leżał martwy wilk. Podniosłam się na równe nogi.

- To jeszcze nie koniec – powiedział wiedźma – wyczuwam moc. Zbliża się bardzo powoli.
- Jeśli objawia się ona tym, że wszystkie włoski na rękach stają dęba, to też ją czuję – powiedział Bruno – może lepiej żeby Sara się ukryła, to w końcu ją chce ktoś zabić – mówił bardziej do reszty jakby moje zdanie się nie liczyło.
- Nie żartuj, nie mam zamiaru się chować, ani uciekać – odparowałam.
- Nie żartuję, ale jeśli to co się zbliża włada magią, to możesz ucierpieć. Wolałbym, żebyś wyszła cało z tej potyczki – mówił patrząc mi w oczy.
- Bruno ma rację – tym razem przemówiła Melody – jesteś w jakiś sposób zagrożeniem dla tego kto chce widzieć cię martwą. Może najpierw sprawdźmy co się zbliża, ale lepiej żeby cię tu nie było.
- Teraz to zwariowałaś! Mam uciekać z podkulonym ogonem zostawiając was na pastwę losu? Co to, to nie ma opcji, nie pozwolę żebyście nadstawiali za mnie karki. Cokolwiek tu zmierza, stawię temu czoła – prawie wykrzyczałam te słowa. Wiem, że się martwią o mnie, ale uciekać nie będę.

Wilki z watahy Pioruna wykorzystały chwilę naszej nieuwagi i ponownie ruszyły do ataku. Pewnie ta moc jest po ich stronie. Na szczęście Melody świetnie przewidywała ich ruchy. Udało nam się odeprzeć atak na tyle, że wrogie wilki były na środku polanki, a my dookoła nich. Zacisnęliśmy okrąg tak, że zaczęli się poddawać. Chociaż tyle mieliśmy z głowy. Po kolei, każdy z wrogich wilków przemieniał się w ludzką postać. Jednego jakbym rozpoznała. Przyglądałam się mu mrużąc oczy i wytężając pamięć. Nagle ten człowiek wyciągnął nie wiadomo skąd sztylet i rzucił nim w moją stronę. Będąc w szoku nawet nie pomyślałam o tym, żeby się uchylić. Na szczęście ktoś pomyślał za mnie i poczułam jak zostaję powalona na ziemię. Emily leżała na mnie i jęczała. Szybko wyczołgałam się spod niej i zobaczyłam, że przyjęła cios na siebie. Z jej ramienia wystawała rękojeść rzuconego przedmiotu.

- EM! – pisnęłam.
- Spokojnie, nic mi nie będzie, to zaledwie draśnięcie – uspokajała mnie, ale widziałam, że ją boli.
- To nie draśnięcie, ten nóż dalej tkwi w twoim ramieniu – opisałam co widziałam.
- Oj nie histeryzuj. Wyjdę z tego – uśmiechnęła się do mnie słabo.
- Pomóżcie mi, trzeba ją zabrać w bezpieczne miejsce i opatrzyć ranę – krzyknęłam do reszty, która przyglądała się zdezorientowana.

Melody była w największym szoku „jakim cudem nie przewidziałam jego ruchu" wyrzucała sobie.

- Nie myśl o tym, nie wszystko da się przewidzieć – pocieszała ją Emily kiedy ja i Lucy starałyśmy się ją podnieść. Nagle Em obróciła głowę do tyłu – już tu jest – powiedziała i wszyscy odwrócili głowy patrząc w miejsce, w które ona patrzała.

Na jednym z brzegów polanki pojawił się dziwny mglisty słup, wysoki na trzy metry. Wszyscy wstrzymali oddechy. Słup zatrzymał się i zdawał się lewitować metr nad ziemią, nie poruszył się już nawet o metr. Z osłupienia otrząsnął się najpierw Max, a później Bruno i poszli obejrzeć przybyłe zjawisko.

- Uważajcie, nie mam pojęcia co to jest. Jakem wiedźma od urodzenia to czegoś takiego nie widziałam, ani nie słyszałam o czymś takim – Emily przestrzegła chłopaków, a oni tylko kiwnęli głowami porozumiewawczo i obeszli to coś dookoła.
- Dziwne to coś – odezwał się Bruno – nic na nas nie wyskoczyło z tego, a przyznam, że byłem gotowy na atak.
- Jak byłem blisko to czułem jakby pole magnetyczne – dodał Max.
- Ej, widzicie to co ja? – zapytałam.
- W sensie, że co widzimy? – zapytała Sofia.
- Jakby ktoś tam się poruszał – wiedziała, a cała reszta wpatrywała się w mgłę.
- Ja tam nic nie widzę – pierwsza odezwała się Lucy.
- Ja też nic – potwierdziła Sofia, a reszta im zawtórowała.
- Czyli tylko ja to widzę? – zastanowiłam się i zdecydowałam się podejść bliżej. Wyciągnęłam rękę żeby jej dotknąć.
- Sara nie rób tego, nie wiemy co to jest – ostrzegała siostra, ale już było za późno, moja dłoń dotknęła powierzchni. Poczułam chłód i mrowienie.

Po sekundzie mgła znikła, a mi pociemniało przed oczami i poczułam jak upadam na ziemie. Chyba zemdlałam.

Gdy otworzyłam oczy zauważyłam, że jestem na tej samej polanie na której pierwszy raz spotkałam watahe pioruna. Podniosłam się do siadu. Przede mną, tyłem do mnie, siedziały 2 szare wilki z moich snów. Czyżbym znów śniła? Nic nie mówiłam tylko się im przyglądałam. Po chwili one się zmieniły w ludzi i odwróciły się do mnie przodem. Była to kobieta o czekoladowych włosach i niebieskich oczach mniej więcej mojego wzrostu i mężczyzna z włosami i brodą w jakimś odcieniu blondu, a oczy miał czarne. Coś mi tu trochę nie pasowało, bo przecież kolor włosów wpływa na kolor sierści. Chyba musi to być sen, bo jak to wytłumaczyć? Gdy tylko na mnie spojrzeli, poczułam coś dziwnego. Od razu wiedziałam, że to oni, że to nasi biologiczni rodzice.

- Mama? Tata? - zapytałam chcąc się upewnić.

~~●~~

Ściana mgły zniknęła, gdy tylko Sara jej dotknęła, a ona sama upadła na ziemie. Bruno od razu do niej podbiegł sprawdzając co się stało. Sprawdził tętno, trochę przyspieszone, nie krwawiła, czyli żadnej rany nie miała.

- Co się jej stało? - zapytała siostra Sary podchodząc do chłopaka.
- Aktualnie jest nieprzytomna, ale nic poważniejszego jej chyba nie jest - stwierdził i wziął dziewczynę na ręce.
- A mówiłam, żeby nie dotykała.
- Może nic jej nie jest i tylko zemdlała? – uspokajał Bruno - wracajmy, każdemu przyda się odpoczynek - oznajmił i ruszył w stronę powrotną – Ambar zajmie się nią na miejscu.

*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*

No więc tak to był by chyba koniec tego tomu, dziękuję bardzo osobom które były ze mną od samego początku na pewno będzie tom 2 jak można zauważyć po tym co się tu właśnie zadziało. Mam nadzieję że może mi się idą i kiedyś ją wydam ale na razie zostawmy te marzenie w spokoju. Więc to jest koniec tej książki, wiernych czytelników tego co tu powstało zapraszam niedługo na przeczytanie następnego tomu którego początkowe rozdziały się już piszą 😘😘

Himera czy Wilkołak (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz