7/1.

909 108 23
                                    

- Mam coś dla ciebie. - Antoni miał lekko zawstydzoną minę. - Miałem dać to na urodziny, ale skończyłem wczoraj i nie mogłem się oprzeć idei zobaczenia, czy ci się podoba.

Podał mi wielkie pudło troskliwie opakowane w szary papier. Rozczuliła mnie krzywo zawiązana kokardka. Do tej pory tylko on i moja mama dawali mi prezenty. A on był jedynym mężczyzną w moim życiu, który mnie traktował po ojcowsku.

- Dziękuję, nie wiem co powiedzieć. - Wykrztusiłam prawie ze łzami.

- Przestań dziecko, zobacz co jest w środku, zamiast roztkliwiać się nad opakowaniem. - Domyślił się, on i moja matka dzielili ten sam rodzaj wrażliwości, byli zupełnie inni od reszty rodziny. Jakby ktoś ich tam wkleił i zostawił przez przypadek. Fizycznie też byli bardzo podobni.

Drżącymi dłońmi rozerwałam papier, ze środka wyłoniła się rzecz jakiej się nie spodziewałam. Bo i tak dał mi tak wiele. Przepiękna przenośna sztaluga lśniąca od lakieru, z wysuwanym ramieniem na podobrazie, z regulowaną ramą i poręczną skórzaną rączką. Całość wykonana w ciemnym drewnie.

- Otwórz skrzynię. Mam nadzieję, że dobrze zapamiętałem marki twoich farb. - Odpięłam i zajrzałam w dwupoziomowe pudło, każda przegródka była dopasowana do tubek, zasuwany piórnik ukrywał pędzle a w przybitej do krawędzi gumie tkwił zwykły słoik.

- Pod spodem masz jeszcze zestaw ołówków, kilka węgli i zwykłe farby akrylowe. - Trochę mi zajęło dopasowanie tego.

- Wujku to jest cudowne, ale i kosztowne. To zbyt wiele. - Zaczęłam protestować.

- Sam to zrobiłem. - Popsuł mi szyki. - A farby daję ci co roku.

Tu mnie miał, bo zawsze z każdej podróży przywoził mi całe torby akcesoriów malarskich. To dzięki niemu zaczęłam przelewać swoje emocje na grafikę. To on zawsze zabierał ze sobą mój rysunek troskliwie zapakowany w kolejną ramkę. Wszystkie one wisiały na korytarzu na poddaszu, gdzie miał swoją sypialnię. Jakby chciał mieć je blisko siebie. Widywałam go raptem dwa razy do roku, ale zawsze wyczekiwałam jego przyjazdu, bo wtedy w domu wszystko się zmieniało. Ojciec udawał lepszego niż był i obydwie z matką mogłyśmy odetchnąć.

- Podoba ci się? - Najwyraźniej niecierpliwie czekał na moją opinię.

- Wiesz, że tak. Jest super. - Uśmiechnął się szeroko.

- Nie miałem wzoru, ale odtworzyłem z pamięci. Kiedyś obserwowałem grupę malarzy we Francji, nawet podszedłem i poprosiłem o możliwość obejrzenia takiego cuda. - Pogłaskał czule pudło.

Zatopiona w mojej wyobraźni praktycznie mogłam go ujrzeć na tle szalejącego morza, wśród kolorowo ubranych artystów, ukrytych pod kapeluszami i nakładających delikatne błękity na tło obrazu. Namaluję go takiego.

- Za pozujesz mi? - To go zaskoczyło.

- Ale, że ja? - Zawstydziłam go moją prośbą. - Kochanie masz tu tyle do utrwalenia. Jestem stary i mało atrakcyjny.

- Proszę cię. Masz taką interesującą twarz. - Skrzywił się zabawnie.

- Czyli zniszczoną przez życie. Wy artyści lubicie mazać maszkary na płótno. - Dokuczał mi.

- Namaluję ciebie i mamę. Dzięki temu zawsze będziecie ze mną. - Wiem, jak uwielbia swoją siostrę i to mu odbierze z pewnością każdą uncję oporu.

- Wiesz co? Zgodzę się pod warunkiem, że powiesz mi, dlaczego chciałaś się ukryć tutaj. - Zamarłam, bo nie zdawałam sobie sprawy, że jestem aż tak oczywista. - To niekomfortowe, wiem. Ja siedzę tu grzecznie na tyłku tak długo jak tego chcesz a ty mówisz. Nie skomentuję, nie będę wyciągał, żadnych wniosków. Wysłucham cię.

Zagubiona. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz