Wstałam na nogi rozglądając się po mikrym mieszkanku. Po tych wszystkich rzeczach, które przestały mnie cieszyć. Wszystko tu przypominało mi o napadzie i groźbie jego śmierci. Mimo całej mojej oszczędności miałam ochotę na coś co nigdy nie przyszłoby mi do głowy w innych okolicznościach.
- Pakuj się. – Wskazałam na jego bagaż. Cały zesztywniał i bez słowa rozpoczął wkładanie rzeczy do torby, nie spodziewał się tylko jednego, że moja pojawi się obok jego.
- Mam dość tego cholernego mieszkania i tych wszystkich wspomnień, wszędzie widzę tylko krew i zniszczenie. Mamy pół dnia na znalezienie dla nas mieszkania. To tutaj może nie być takie łatwe i wymaga pewnie wpłacenia kaucji, ale jak dla mnie jest konieczne. Tak naprawdę nie czuję się tu bezpiecznie, ona tam gdzieś jest i doskonale wie, gdzie nas znaleźć. – Moja logika pewnie była nieźle zakręcona, ale uważałam, że moje mieszkanie zostało zbezczeszczone a spokój skradziony. To już nie było sanktuarium, do którego tak chętnie wracałam.
Złapał moją dłoń i odwrócił moje ciało do siebie. Popatrzył w moje oczy.
- Obronię cię. – Zapewnił. Może w to wierzył, ale ostatniego starcia z nią omal nie przypłacił życiem. – Tym razem nie odwrócę się do niej plecami. Obiecuję.
- Jestem pewna, że będziesz się starał, ale skąd wiesz na jaki może wpaść pomysł i kogo ze sobą przyprowadzi? Teraz ona już nie ma nic do stracenia. Dlatego lepiej stąd odejść. – Pokiwał głową na zgodę.
- Kilka domów dalej widziałem ogłoszenie, to już inna dzielnica, ale jest równie miła jak ta. – Skierował się do łazienki, pewnie w poszukiwaniu kosmetyczki. Przepraszam saszetki, jak ją nazywał. Mężczyźni nie noszą kosmetyczek. Mawiał. No cóż jak zwał tak zwał.
- Tuż obok parku? – Wystawił głowę i się lekko uśmiechnął, chyba świadomość, że nie próbuję go wystawić za drzwi mu pomogła. Jak mogłabym? Tak wiele razy mi pomógł, był moją ostoją w niejednej ciężkiej chwili. – To tam zerkniemy najpierw. Fajnie by było, bo moglibyśmy sprawdzać czy tu nikt się nie włamał.
Dwa dni później po raz pierwszy od tygodni zasnęłam spokojnym twardym snem. Mieliśmy nowe lokum. Z oddzielną sypialnią, sporą jak na starą kamienicę kuchnią i wielkim jasnym salonem. Po dodaniu dodatkowych zamków i wyszorowaniu wnętrza mogłam zacząć się nim cieszyć. Mirek dostał sypialnię a ja rozkładaną kanapę w salonie. Złościł się na mnie, że wepchnęłam go tam.
- Jesteś ranny i potrzebujesz porządnego materaca. Mnie wystarczy kanapa, jest wygodna. – Oznajmiłam wypakowując jego rzeczy. Odebrał mi je z dłoni i sam wepchnął je do szuflady komody. Miejscami do przechowywania musieliśmy się dzielić, tak samo jak łazienką, ale przecież u nas w Polsce mało kto ma dwie łazienki czy wielki salon.
- Od dwóch dni nic innego nie robisz, tylko szorujesz to mieszkanie. Odpocznij. Ja zrobię nam coś do jedzenia. – Popatrzyłam na niego sceptycznie, owszem wiem, że umie gotować, ale miał tylko jedną sprawną rękę. Gdy ostatnim razem próbował coś upichcić musiałam zbierać jajecznicę z podłogi, nie ważne, że nadal była surowa.
- Mirek. – Jęknęłam dramatycznie. Podniósł dłoń do góry.
- Dobra, kupię nam jakiegoś gotowca, mamy mikrofalę. Nie zabije nas, jeżeli raz zjemy coś do odgrzania. – Poddałam się, słysząc to stwierdzenie. Nas.
- Nas nic nie zabije. – Odpowiedziałam ze śmiechem. Odkąd wyszliśmy z tamtego mieszkania, jakimś cudem wrócił mój dobry nastrój. Tu nie unosił się w powietrzu zapach starej krwi i nie groził nam napad i śmierć. Uśmiechnął się szeroko, jakby cieszyła go moja nagła radość.
- I to jest to. – Powiedział całując moje czoło i czym prędzej czmychając przed ścierką, którą nadal trzymałam w dłoni. Nowe zamki wprawiły mnie w naprawdę dobry nastrój.
CZYTASZ
Zagubiona. ✓
RomanceUkryta pomiędzy regałami z albumami malarskimi, mogłam swobodnie skupić się na dopracowaniu szczegółów. Wróżki tańczyły wśród kwiatów. Miałam cztery wersje tego samego ujęcia. Będę musiała wysłać je rano do asystentki Górskiego. Gdy wybiorą jeden wy...