Zeznania podobno miały pomagać ofiarom, jakoś tego nie czułam. Zostaliśmy z Mirkiem rozdzieleni i przemaglowani. Po trzech godzinach tych samych pytań zadawanych tylko w innej formie, wypuszczono nas. Byłam cholernie wdzięczna za prawników jakich mieliśmy, bo byłoby z nami krucho. Bardzo łatwo w paść w jakąś dziwną pułapkę i zaplątać się w matni słów, zwłaszcza obcojęzycznych i nieprzetłumaczonych. Wychodząc stamtąd miałam wrażenie, że wypełzłam z jakiegoś ciemnego lochu.
- Dobrze poszło, na szczęście nie będziecie państwo wzywani na kolejne przesłuchania. - Prawnik zatarł dłonie z zadowoleniem. - Za waszą napastniczką zostały wystawione międzynarodowe listy gończe. Jako że posiada obywatelstwa dwóch innych krajów.
- Całe kurwa szczęście. - Mirek nie ukrywał ulgi.
- Nie ma się z czego cieszyć za szczególnie. Wiemy jedynie, że grozi jej aresztowanie, ale znalezienie jej to inna para butów. - Wymruczał prawnik. Nawet nie trudziłam się zapamiętaniem jego nazwiska i twarzy. To był kolejny facet w garniturze przysłany przez polskie przedstawicielstwo. Zmieniali się jak w kalejdoskopie. Podał mi wizytówkę instruując przy okazji, żebyśmy na siebie uważali i cierpliwie poczekali na pozwolenie wyjazdu z Londynu. No jasna cholera, przecież nie jesteśmy przestępcami.
- Dlaczego to my jesteśmy tu uwiązani? On ma w Polsce własną działalność. Klientów i zobowiązania. Nic nie zrobiliśmy, po za tym, że byliśmy ofiarami napadu a nie jesteśmy przestępcami. - Z każdym słowem stawałam się coraz bardziej wściekła. - Jak długo to potrwa? Czy moja obecność tu nie wystarczy?
Po niewczasie zdałam sobie sprawę, że moje słowa brzmiały tak jakbym się starała pozbyć mojego współlokatora. Mirek zwiesił głowę i podał dłoń prawnikowi i zamachał na taksówkę. Zanim zdążyłam zareagować wsiadł do niej pozostawiając mnie na chodniku.
- Niech to szlag jasny trafi. - Zaklęłam z przejęciem.
- Do widzenia. - Prawnik z trudem ukrył swoją dezaprobatę dla mojego zachowania. Zazgrzytałam zębami i zamachałam ręką na kolejną przejeżdżającą obok taksówkę. Gdy dotarłam do mieszkania Mirek się właśnie pakował, niezdarnie upychając swój dobytek do torby jedną ręką.
- Przestań. - Wyrwałam mu z dłoni jakieś koszulki. - Nie o to mi chodziło.
- Wiem, że ci przeszkadzam. - Zaczął odsuwając się ode mnie i praktycznie pokazując mi plecy.
- Nie przeszkadzasz mi. - Pewnie widział we mnie cholerną zołzę. Może i się nią stałam zupełnie nieświadomie. Ciągła walka o przetrwanie mnie cholernie męczyła i sprawiała, że gdzieś po drodze zgubiłam część siebie, zakrzywiłam własną osobowość i teraz czułam się jak człowiek w labiryncie. Miotałam się wśród emocji. - Przeszkadza mi świadomość, że nas traktują jak przestępców, a ona lata sobie po świecie wolna jak szczygiełek. Skrzywdziła nas oboje. Omal cię nie zabiła i nadal dyktuje w pewien sposób warunki. To mnie wkurza. - Opadłam na nasze ostatnio wspólne łóżko wygładzając odruchowo zagniecenia. Chyba popadam w jakąś nerwicę natręctw, chorobliwie kontrolując moje otoczenie. To mieszkanie, mimo że urządzone z radością teraz po tym wszystkim kojarzyło mi się jedynie z napadem i bólem. Do tej pory widziałam tą wielką plamę krwi na wykładzinie, szorowałam ją już setki razy i nadal jak żona Makbeta tkwiłam w koszmarze wyrzutów sumienia. Bo on porzucił wszystko co było mu drogie i przybył tu mnie uratować.
- Przepraszam. - Wymamrotał cicho nadal odcinając się ode mnie.
- Za co? - Zapytałam oderwana z oględzin podłogi.
- To wszystko moja wina. - No i zaczynamy.
- Ta kobieta to socjopatka i zaatakowała pierwszą kobietę, którą widziała w twoim otoczeniu więcej niż raz. Ona nic o mnie nie wie, nie byłam przyczyną rozpadu waszego związku Mirek. Równie dobrze na moim miejscu mógł być ktokolwiek... - Urwałam zdanie. Bo szczerze brakowało mi już argumentów. Przepraszał mnie średni kilka razy dziennie. I powoli miałam tego dość.
CZYTASZ
Zagubiona. ✓
RomanceUkryta pomiędzy regałami z albumami malarskimi, mogłam swobodnie skupić się na dopracowaniu szczegółów. Wróżki tańczyły wśród kwiatów. Miałam cztery wersje tego samego ujęcia. Będę musiała wysłać je rano do asystentki Górskiego. Gdy wybiorą jeden wy...