Niech to wszystko okaże się paskudnym snem. Tylko takie pobożne życzenie miałam, jak mogłabym mu spojrzeć bez wstydu w oczy? Widział mnie nagą. Starannie opatulona od góry do dołu, patrząc w podłogę skierowałam się w końcu do salonu. Jakież było moje zdziwienie, gdy zastałam go pustym. Zniknął jego plecak, koperta ze stołu, kurtka i buty. Na początku mi ulżyło, a kilka godzin później zaczęłam się martwić. Gdzie wyszedł? Czy coś mu się stało? Dwa dni później omal nie oszalałam ze zmartwienia. W pracy też się nie popisywałam skutecznością. Cztery raz pomyliłam zamówienia, trzy razy stłukłam zastawę. W końcu szef wyprowadził mnie za drzwi, wprost na najbliższy chodnik i stwierdził.
- Idziesz do domu. - Miałam ochotę się rozpłakać jak dziecko nad połamaną zabawką. Kiedy otworzyłam usta chcąc się zbuntować, pokręcił głową. - Nawet nie zaczynaj. W tym stanie skrzywdzisz siebie lub kogoś innego, stanowisz zagrożenie w miejscu pracy Katarzyna. Do domu już. - Warknął na końcu. Łapiąc mnie za ramię i popychając w kierunku z jakiego zawsze przychodziłam. Zatrzymałam się, wręcz zapierając nogami.
- Nie chcę stracić pracy. - Mój ton był równie żałosny jak moja praca dzisiaj. Sama czułam, że przeginam, bo jaki szef wybacza coś takiego?
- Niczego nie tracisz. - Zapewnił mnie. - Ona poczeka, w końcu to ja jestem tu szefem. Do domu. - Wskazał mi palcem w kierunku, w którym powinnam podążać i odwrócił się na pięcie wręcz biegiem wrócił do swojej kuchni.
- I co ja mam ze sobą zrobić? Jak on mógł mnie tak zostawić? - Prawie zaczęłam chlipać jak dziecko.
Wlokłam się noga za nogą gapiąc się na witryny sklepowe, długi spacer mi się zapowiadał. Bo co innego mogłam ze sobą począć. Nie miałam nic do zrobienia w domu, co najwyżej jakieś zakupy. Ruszyłam do znajomego sklepu charytatywnego, tu można było kupić prawie wszystko. Od mebli po ciuchy. Czasami trafiały się prawdziwe perełki. Tak jak ta na jaką patrzyłam teraz. Maszyna do szycia, jeszcze ze wszystkimi naklejkami, z firmową walizką.
- Na chodzie? - Zapytałam obsługującą mnie kobietę. Miała śliczną hebanową skórę i olbrzymie jasnozielone oczy, włosy splecione w setki warkoczyków tak drobnych, że wyglądały jak sznureczki sięgające jej do pasa.
- Maszyna? - Potwierdziłam skinieniem głowy.
- Tak jest chyba prawie nowa. Pani, która ją kupiła zmarła dwa tygodnie później. Rodzina oddała wszystkie jej rzeczy, bez przeglądania.
- Ile? - Popatrzyła na mnie lekko przechylając głowę.
- Dasz pięć funtów? - Wytrzeszczyłam oczy na nią z szokiem. Chyba pomyślała, że to za dużo. - Dołożę karton materiałów i nici, oszczędzisz mi rozpakowywania.
- Tak. - Prawie podskoczyłam z radości. Cholera nawet wezmę taksówkę, żeby nie wyrwało mi rąk od ciężaru.
- Chcesz coś jeszcze? Mam włóczki, szydełka, druty? Nie jesteś chyba stąd?
- Jestem Polką. - Uśmiechnęła się do mnie błyskając bielutkimi zębami. Jej okrąglutka twarz wręcz zaświeciła z radości.
- Mam chłopaka z Polski. Szławek. - Na jej buzi świeciło teraz prawdziwe słoneczko. Podniosła ramię i pokazała mi uroczy tatuaż. - Popatrz jakie cudo mi zrobił. To prawdziwy artysta.
- Pracuje tu? - Los lubi grać na nosie prawda? Teraz kiedy Mirek zniknął poznałam kogoś kto ma związek z innym tatuatorem.
- Tak ma swój salon, dam ci wizytówkę. Może też coś sobie zrobisz albo wpadniesz do nas na kawę. Szławek się ucieszy. Ja pracuję u niego w recepcji i jeszcze gdzieś indziej. - Ta dziewczyna to wulkan energii. - Przyjdź do nas, zapraszam.
- Wpadnę. - Obiecałam chowając do kieszeni drogocenny kartonik. Miałam wrażenie, że znalazłam przyjaciółkę. Chyba po raz pierwszy w życiu. Nie miałam ochoty stamtąd wychodzić. Bo dzięki rozmowie z nią poczułam się dużo lepiej.
- Jutro? - Nalegała. - Otwieramy o piątej po południu. Szławek rano pracuje na targu. Chce rozbudować salon. - Wyjaśniła. - Obok jest taki mały lokal do kupienia. Odkładamy. - Jak ja ją doskonale rozumiałam.
*****************************************
* Komentarze mile widziane.
** Polecenie autorki lub dzieła na swoim profilu tym bardziej.
*** Gwiazdki wręcz obowiązkowe. - Nie wstydź się, czytasz bo to lubisz. A ja Lubię wiedzieć, że moja twórczość się komuś podoba.
CZYTASZ
Zagubiona. ✓
RomanceUkryta pomiędzy regałami z albumami malarskimi, mogłam swobodnie skupić się na dopracowaniu szczegółów. Wróżki tańczyły wśród kwiatów. Miałam cztery wersje tego samego ujęcia. Będę musiała wysłać je rano do asystentki Górskiego. Gdy wybiorą jeden wy...