10/2.

829 115 48
                                    

Wrocław. Polska.

Mirek.

Stałem przy oknie mojego salonu tatuażu i patrzyłem bezmyślnie na przechodzących ludzi. Przy uchu trzymałem słuchawkę telefonu, czekając aż Kajetan odbierze. Jak co tydzień oczekiwałem raportu z Londynu. To, że udało mi się ją namierzyć mogę nazwać cudem, lub zrządzeniem losu. Bo prawda jest taka, że nigdy by mi nie przyszło do głowy szukać jej w Anglii. Prawda jest taka, że Patryk kolega odwiedzający mnie z salonie odwoził ją na miejsce. Spotkał mnie dzień po powrocie i zdał przypadkiem relację z tego. Miałem szczęście, bo pomagał jej złapać taksówkę i zapisał adres. Później musiałem tylko zadzwonić do Kajtka i wysłać mu plik kopert z rysunkami. Chciałem, żeby wiedziała, że nic się nie zmieniło. Nadal była moja.

- W końcu do cholery. – Warknąłem w słuchawkę. Gdy ktoś odebrał telefon.

- Też cię witam. – Kurwa, tego się nie spodziewałem. Co ta pieprzona dziwka robiła w mieszkaniu Kajtka? Przecież nigdy jej się suce nawet nie chciało do niego zadzwonić. Zwłaszcza wtedy, gdy uległ wypadkowi w pracy i był nieźle poparzony. To ja zbierałem pieniądze na jego leczenie, dzięki mnie i moim kontaktom jego twarz nie straszyła dzieci na ulicach. To ja pokryłem jego plecy tatuażem, tak, że blizny po przeszczepach były zupełnie niewidoczne. A ona olewała własnego brata.

- Co ty tam kurwa robisz? – Warknąłem. Roześmiała się złośliwie. Pierdolona psychopatka.

- Jakież było moje zdziwienie, gdy usłyszałam, że mój kochany przyrodni braciszek lata z listami do twojej larwy co tydzień. Nieładnie mężu. – Zacmokała językiem. Kurwa mać, miałem ochotę walnąć głową w szybę i zakończyć swój marny żywot. Przestać się z tym szarpać i zapić się na śmierć tak jak próbowałem po śmierci dziecka. Z trudem stanąłem na nogi i odbudowałem swoje życie. A teraz chciałem mieć prawo do kobiety, która była cudowna i delikatna jak świeżo rozkwitnięta dzika róża. Zakochałem się w jednej chwili mocno i na zawsze. Przy Malwinie nigdy tak się nie czułem, to ona była tą która chciała legalizacji związku, bo mi okazjonalne spotkania z przyjeżdżającą do kraju raz na dwa tygodnie dziewczyną odpowiadały. A potem spotkała moją matkę i zanim się obejrzałem stałem w kościele i przysięgałem kochać na zawsze. Już tam zdałem sobie wtedy sprawę, że to błąd. Była zupełnie inna niż zakładałem. Kilkukrotnie złapałem ją na kłamstwach, niby małych drobnych, ale nie rozumiałem, dlaczego czuła potrzebę wciskania mi kitu.

A to był dopiero początek mojej gehenny. Z jednym Kasia miała rację. Starałem się kurwa, mimo tego, że każdego dnia wysysała ze mnie wolę życia swoimi wymaganiami i pretensjami. Z czasem zdałem sobie sprawę, że jest piekielnie zimna, nie lubiła nawet mojego dotyku, wszystkie intymne chwile przypominały mi sceny z filmu porno. Dużo jęku, ale zero frajdy, w końcu nawet mi przestał stawać. Byłem martwy wewnętrznie. I wtedy powiedziała mi o dziecku. Wszystkie uczucia przeniosłem na niego, ale niestety wyszło jak wyszło.

- Podpisałaś papiery? – Nie miałem zamiaru dyskutować z nią o moich uczuciach do mojej kobiety.

- Jeszcze czego. – Parsknęła cichym śmiechem, jakbym ją szczególnie bawił. – Rozwód będzie cię kosztował.

- Ile? – Warknąłem.

- Trzydzieści tysięcy funtów. – Jezu kochany, ledwie spłaciłem mieszkanie i pożyczkę wziętą na założenie salonu, nie dysponowałem takimi pieniędzmi. Musiałbym prosić rodzinę, najprawdopodobniej matkę. A ona nigdy mi nie pożyczy kasy na rozwód. I w tym momencie się zdrowo wściekłem, z jakiej pierdolonej racji miałem jej płacić? Przypomniał mi się facet, który od kilku tygodni przychodził tatuować swoje plecy, były gliniarz. Adam jakoś tam, facet był wdowcem i miał niezłe powiązania, szukał zemsty na mordercach żony.

- Nie ma kurwa mowy. – Odszczeknąłem do słuchawki. Roześmiała się.

- Masz dwa tygodnie na zdobycie tej kasy albo odwiedzę twoją nową zabawkę. Mam tu fajnych znajomych. Zabawimy się razem. – Gdyby te słowa wypowiedział ktoś normalny, wierzyłbym, że mogę to zatrzymać. Ale ona była nieprzewidywalna. I zdrowo pojebana.

- Zostaw ją w spokoju, zdobędę tą kasę. – Roześmiała się jakby to był jakiś żarcik między nami.

- No widzisz, jak chcesz to dasz radę, ciesz się, że tylko tyle chcę. Do zobaczenia, bye. – I suczysko odłożyła słuchawkę. Dopadłem biurka i zacząłem przewracać wśród wrzuconych do szuflady wizytówek. Ten glina dał mi jakąś. Powinna gdzieś tu być. Jest kurwa. Złapałem ją jak koło ratunkowe i wybiegłem z mojego gabinetu.

- Niech któryś mi załatwi lot do Londynu. Na cito. – Zawołałem w głąb salonu. A sam po raz kolejny złapałem za słuchawkę.

- Kaliński, kto mówi nie znam numeru. – Głos w słuchawce brzmiał na lekko pijany.

- Adam potrzebuję twojej pomocy.

*******
Ps. Oczekuję komentarzy. Co powiecie o Mirku?

Zagubiona. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz