8/3.

839 99 33
                                    

On chyba zawsze będzie mi się kojarzył ze snem i bezpieczeństwem. Kolejny raz obudziłam się otulona jego ciepłem. Na zewnątrz było nadal ciemno a ja leżałam w łóżku, do moich pleców przytulone było wielkie ciało. Leżałam nieruchomo, chłonąc to dobre uczucie. Pozwalając sobie chociaż przez chwilę tym wszystkim cieszyć. Tylko przez ten moment, bo gdy wstanie dzień, on będzie musiał odejść. A ja znowu zostanę tu sama i będę się mierzyć z codziennością. Może powinnam wyjechać za granicę, wujek proponował mi wyjazd do UK. Ma tam przyjaciół i oboje moglibyśmy zacząć nasze życie od nowa. Jego opiekuńczość dla mnie była czymś tak samo niezwykłym jak to co dawał mi Mirek. Eh życie, czemu nie możesz być dla mnie łaskawsze? Czemu ten facet nie był wolny? Nie był kimś kogo mogłabym uznać za kogoś swojego? Opętana sennymi marzeniami zasnęłam ponownie. Obudził mnie zapach kawy, otworzyłam oczy zaskoczona widokiem kubka skierowanego pod mój nos.

- Witaj śpiochu. - Przesunęłam się delikatnie i usiadłam opierając się o staroświecki metalowy zagłówek. Bez słowa przyjęłam życiodajny płyn i pociągnęłam solidny łyk. Na stoliku obok stał talerz z parującą jajecznicą i kilkoma posmarowanymi masłem kromkami chleba. Odebrał mi kubek tylko po to by wcisnąć wielką deskę między nas dwoje i ustawić na niej talerz z dwoma widelcami i drugi z chlebem. - Jedz. - Wcisnął mi widelec w dłoń i sam zabrał się za konsumowanie tego co przygotował. Tam chyba było z dziesięć jajek, a ja ich tylu tu nie miałam w domu.

- Skąd je wziąłeś? - Wypaliłam, zanim pomyślałam jak bardzo obcesowo to brzmi. Zatrzymał się na chwilę i złośliwie uśmiechnął do mnie.

- Wpadłem do mamy. - Jasna cholera, pani największa plotkara w okolicy da mi popalić, gdy jej złoty syneczek wyjedzie.

- Dzięki. - Mruknęłam pod nosem odkładając widelec, bo nagle straciłam apetyt.

- No co? Tu prawie nie ma jedzenia, chyba, że pootwierałbym te słoiki z kredensu, ale nie wiem jak długo tam stoją i czy są jadalne.

- Są świeże. - Odpowiedziałam spokojnie, starając się spłukać kawą nagłą gorycz, którą poczułam w ustach. Zmrużył oczy jakby mi nie wierzył.

- Ty je zrobiłaś? I te wszystkie słoiki w twoim mieszkaniu też? - Wzruszyłam ramionami. To nie było nic niezwykłego, od małego z mamą robiłam setki przetworów. - To powiem ci dziewczyno, że zajebiście gotujesz. - Wzruszam ramionami i chowam twarz za włosami, zbyt zawstydzona tymi komplementami. Patrzę w milczeniu jak pochłania zawartość talerza, gdy kończy i wstaje z łóżka, zrywam się i zabieram świeżą partię ubrań do łazienki. Mam cichą nadzieję, że zrozumie aluzję i zniknie. No cóż. Jak to mówią nadzieja matką głupich. Bo facet przyczepił się jak rzep do psiego ogona i łazi za mną bezczelnie. W końcu nie wytrzymałam i praktycznie wskazałam mu drzwi.

- Nigdzie nie idę. - Twardo zaciśnięte usta i założone na klatce piersiowej ramiona, miały chyba podkreślić jego zdanie na ten temat.

- Słuchaj ja tu pracuję, a ty nie możesz tu zostać. Wracaj do domu. - Pokazuję mu na wyjście. - Wiesz już, że nic mi nie jest. Żyję i mam się dobrze. Gdy to skończę planuję wyjechać za granicę. Nic mnie tu nie trzyma. Wujek chyba rozliczył się z tobą. I to by było na tyle. Miło było cię poznać.

Praktycznie widzę, jak zaczyna się gotować, para mu prawie wybucha uszami.

- Nic cię tu nie trzyma? Masz studia, pracę i kurwa przyjaciół, którzy się o ciebie martwią. I masz do cholery mnie. Zależy mi na tobie. - Te twardo wykrzyczane słowa zatrzymują mnie wpół kroku.

- Słuchaj, to się nie uda. - Mówię mu prosto w twarz. - Jesteś żonaty. Ile ja się od twojej mamy nasłuchałam cudów na temat twojej ukochanej żony modelki. - On prycha pod nosem.

- Nie wiem co ty sobie w tej głowie ułożyłaś, ale moja prawie była żona mieszka z innym facetem. To, że nie podpisała papierów, bo usiłuje mnie oskubać, nie znaczy, że nadal jestem żonaty. Nie jestem od lat. A moja matka uważa, że ślub kościelny to związek na zawsze. Żaden kościół nie zapewni nikomu wierności. Mi kurwa jej nie dał. Dla mnie to nie jest małżeństwo. - Wzruszam ramionami.


- To nic nie zmienia. Nadal masz żonę. Skoro nią jest macie szansę rozwiązać swoje problemy. Proszę cię byś mnie nie traktował jako materiału na kochankę. Nigdy nią nie będę.

***************************************

Mojemu wujkowi, dzisiaj odszedł na zawsze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mojemu wujkowi, dzisiaj odszedł na zawsze. Będę tęsknić.

Zagubiona. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz