20/1.

651 99 27
                                    

Rok później.

Posiadanie prawdziwych przyjaciół jest bezcenne, zwłaszcza w chwilach dla nas trudnych. A ta była wyjątkowo ciężka. Kolejna ciężarówka wyjeżdżała z podjazdu. Nie tylko my opuszczaliśmy to miejsce. Chociaż początkowo Sławek i Irene pieszczotliwie nazywana przez nas Irką mieli odkupić od nas ten dom.

Zrezygnowali z tego pomysłu, ponieważ sami również wyjeżdżali do Polski. Nie mieli wyjścia. Pobrali się rok temu dla dobra Leszka. Sławek zdobył dokumenty adopcyjne małego i wszyscy stanowili rodzinę. Układało się im. Z początku to nie była wielka miłość, ale z czasem uczucie rosło i teraz świata za sobą nie widzieli.

Krystyna, ta kobieta długo była zadrą w naszym boku. Nikt z nas nie sądził, że kiedykolwiek stanie na nogi. Nie po tym jak tamtej nocy jej brat znalazł ją w czerwonym pokoju. Jak nazywane były miejsca schadzek w tamtym klubie. Okazało się, że owszem pracowała tam, ale nie jako barmanka, kelnerka czy obsługa kuchni.

Zaczynała od tańców na kolanach a skończyła uprawiając najstarszy zawód świata. Brat zobaczył ją obsługującą dwóch mężczyzn na raz. Tylko znajomości jakie miał pozwoliły mu wyprowadzić ją bezpiecznie z tamtego miejsca. Takie jak ona szybko stawały się wiecznymi dłużnikami miejscowych gangsterów i ginęły bezpowrotnie za ścianami takich miejsc. Dopóki były młode i ładne zarabiały na swój towar, później lądowały na rogatkach łapiąc przygodnych klientów i w końcu umierając samotnie w jakiś krzakach.

Krzysia się jednak nie ogarnęła. Z chęcią pozbyła się praw do dziecka i ruszyła w tango po kraju. Pozostawiając starą i chorą matkę samą. Sławek planował nadal pracować w zawodzie, ale nie zrobi tego w tej miejscowości, w której mieszka. Nie ma o tym mowy. Po długich naradach postanowił poszukać mieszkania we Wrocławiu i zabrać matkę do siebie. Irenka świetnie mówiła po polsku, oczywiście z drobnymi, całkiem zabawnymi naleciałościami. Czasem dziwnie odmieniała słowa i kaleczyła niektóre, ale to było urocze.

Martwiła się dziewczyna, bo nadal mimo tego, że się lepiej ubierała i malowała, nie uważała się za atrakcyjną. Uroda Sławka była w tym istotna. Odkąd nie pił wyraźnie schudł, mięśnie miał twarde i wypracowane, wyhodował sobie męski biust, z czego podśmiewał się Mirek. Nie zazdrościłam jej tej świadomości, że kobiety się za nim na ulicy oglądają.

- A jeśli ona mnie znienawidzi? - Jej drobne palce śmigały szybko, przeszywając kolejne włóczkowe cudo. Ona kochała dziać, dziergać. I robiła to praktycznie nie patrząc sobie na ręce. Zazdrościłam jej tego. Mama kiedyś usiłowała mnie nauczyć tej sztuki, ale w moich dłoniach druty były sztywne a włóczka plątała się jak kotu w pazurach. Zawsze wolałam malować, rysować a nawet szyć.

- Dlaczego miała by cię znienawidzić? Podaj mi jeden powód. - Starałam się być cierpliwa i słuchać.

- Bo on jest piękny. - Tu nie ma co zaprzeczać.

- On jest śliczny, ale większość jego urody bierze się z uśmiechu i wesołych oczu. A to ma dzięki temu, że jesteście razem. Poznałaś Olivię. Ja wiem jak dziwnie musiałaś się czuć. Bo to jego była. - Liv niedawno się zaręczyła i była w ciąży. Wszystko jej się układało i oboje ze Sławkiem odnosili się do siebie z szacunkiem i przyjaźnią. Nabrali dystansu i docenili swoje obecne związki. - Ona mi powiedziała, że Sławo nigdy nie był z nią tak szczęśliwy. I chyba jednak jej nie kochał, a co najwyżej był nią zauroczony. Z czasem ten związek umarłby śmiercią naturalną. Wasz jest silny. Spajacie siebie razem. Tworzycie silną rodzinę. - Uśmiechnęła się delikatnie i położyła dłoń na brzuchu. Teraz dopiero zwróciłam uwagę na to co ona tworzy.

- Jesteś w ciąży. - Ten uśmiech małej Madonny zachwycał. Tak pełen czułości i niedowierzania. Kiwnęła głową.

- Czyli dasz tej kobiecie kolejny motyw by cię kochała. - Zapewniłam ją. - Ja swojej nawet tego nie dam. Jezu ta to dopiero potrafi być nawiedzona. Kocham mojego męża, ale nikt mnie by nie zmusił, żebym ją znosiła dłużej niż chwilę.

- Dlaczego? - Jej oczy były pełne ciekawości.

- Jest nawiedzona, tak pełna wiary, że udaje, że nic po za doktryną nie istnieje. - Pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Ciężko żyć z takimi osobami, bo narzucają swoją wolę. - Tu miała rację. Lubiłam w niej tą szczerą uwagę jaką poświęcała innym.

- Jakaś kolacja? Czy może skoczę po jakiegoś burgera? - Mirek z uśmiechem obserwował nas dwie.

- Kup coś, większość zastawy wyjechała już z domu. Mamy kilka talerzy nie od kompletu i jakieś uszczerbione kubki i kawę rozpuszczalną. - Roześmiał się.

- To prawie jakbyś była na wakacjach kochanie. Ty z daleka od kuchni. - Mężczyzna, typowe zagranie.

- Jasne, tylko wolnego od sprzątania nie mam. - Odpowiedziałam.

- Postaram się pomóc. - Zapewnił mnie. - Lecę po zakupy.

Zamieszanie, a wszystko zaczęło się od telefonu w środku nocy.

- Musisz wrócić do kraju. - Dziadek mnie zdrowo przestraszył.

- Coś się stało? Zachorowałeś?

- To nie to. Jestem bliski przyszpilenia twojego ojca. Ania w końcu się od niego uwolni. Będziesz jej potrzebna. Proszę Kasia. Już nawet znalazłem lokal dla Mirka. Ekipa budowlana go wykańcza. Wystarczy wymówić najem waszego mieszkania. - Westchnęłam ciężko. Czuję się jak wieczna cyganka. Ledwie się urządzę, zapuszczę korzenie i ruszam znowu w trasę.

- Porozmawiam z Mirkiem. - Obiecałam mu. - Dam ci znać.

- Mirek o wszystkim wie od miesięcy. Prosiłem go o dyskrecję. Zrozum ja to planuje od lat. Każdy grosz jaki odłożyłem ładowałem w detektywów. Ale tu nadal dobrych brak. To twój mąż polecił mi tego faceta. To jakiś tajniak, kiedyś pracował w żandarmerii wojskowej. I znalazł sporo. To może być kwestia tygodni, a może miesięcy. Chcę, żeby twoja matka miała łatwy start. Kochanie jesteś jedyną osobą, do której ona się zwróci. Oboje to wiemy.

Wrocław przywitał mnie widokiem nocnego nieba i zmęczeniem. Mieszkanie było zapuszczone, śmierdziało petami, potem i niemytymi stopami.

Obydwoje musieliśmy zakasać rękawy i doprowadzić je do porządku. Malowanie ścian, nawet podklejanie płytek, czy doszorowanie łazienki było niezłym wyzwaniem. Bo z jakiegoś powodu każdy cięższy zapach mnie odrzucał. Byłam drażliwa a nawet płaczliwa. Po tygodniu mojej jazdy hormonalnej Mirek wysłał mnie do lekarza.

- To tylko stres. - Burknęłam wycierając oczy.

- Bywałaś w gorszym i nie reagowałaś w ten sposób.

- Czuję oddech mego ojca na karku. - Pokręcił głową.

- Kochanie poszukajmy psychologa. Twoja mama może być najukochańszą osobą na świecie ale może nie powinniśmy byli wracać?

Zagubiona. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz