Rok później.
Posiadanie prawdziwych przyjaciół jest bezcenne, zwłaszcza w chwilach dla nas trudnych. A ta była wyjątkowo ciężka. Kolejna ciężarówka wyjeżdżała z podjazdu. Nie tylko my opuszczaliśmy to miejsce. Chociaż początkowo Sławek i Irene pieszczotliwie nazywana przez nas Irką mieli odkupić od nas ten dom.
Zrezygnowali z tego pomysłu, ponieważ sami również wyjeżdżali do Polski. Nie mieli wyjścia. Pobrali się rok temu dla dobra Leszka. Sławek zdobył dokumenty adopcyjne małego i wszyscy stanowili rodzinę. Układało się im. Z początku to nie była wielka miłość, ale z czasem uczucie rosło i teraz świata za sobą nie widzieli.
Krystyna, ta kobieta długo była zadrą w naszym boku. Nikt z nas nie sądził, że kiedykolwiek stanie na nogi. Nie po tym jak tamtej nocy jej brat znalazł ją w czerwonym pokoju. Jak nazywane były miejsca schadzek w tamtym klubie. Okazało się, że owszem pracowała tam, ale nie jako barmanka, kelnerka czy obsługa kuchni.
Zaczynała od tańców na kolanach a skończyła uprawiając najstarszy zawód świata. Brat zobaczył ją obsługującą dwóch mężczyzn na raz. Tylko znajomości jakie miał pozwoliły mu wyprowadzić ją bezpiecznie z tamtego miejsca. Takie jak ona szybko stawały się wiecznymi dłużnikami miejscowych gangsterów i ginęły bezpowrotnie za ścianami takich miejsc. Dopóki były młode i ładne zarabiały na swój towar, później lądowały na rogatkach łapiąc przygodnych klientów i w końcu umierając samotnie w jakiś krzakach.
Krzysia się jednak nie ogarnęła. Z chęcią pozbyła się praw do dziecka i ruszyła w tango po kraju. Pozostawiając starą i chorą matkę samą. Sławek planował nadal pracować w zawodzie, ale nie zrobi tego w tej miejscowości, w której mieszka. Nie ma o tym mowy. Po długich naradach postanowił poszukać mieszkania we Wrocławiu i zabrać matkę do siebie. Irenka świetnie mówiła po polsku, oczywiście z drobnymi, całkiem zabawnymi naleciałościami. Czasem dziwnie odmieniała słowa i kaleczyła niektóre, ale to było urocze.
Martwiła się dziewczyna, bo nadal mimo tego, że się lepiej ubierała i malowała, nie uważała się za atrakcyjną. Uroda Sławka była w tym istotna. Odkąd nie pił wyraźnie schudł, mięśnie miał twarde i wypracowane, wyhodował sobie męski biust, z czego podśmiewał się Mirek. Nie zazdrościłam jej tej świadomości, że kobiety się za nim na ulicy oglądają.
- A jeśli ona mnie znienawidzi? - Jej drobne palce śmigały szybko, przeszywając kolejne włóczkowe cudo. Ona kochała dziać, dziergać. I robiła to praktycznie nie patrząc sobie na ręce. Zazdrościłam jej tego. Mama kiedyś usiłowała mnie nauczyć tej sztuki, ale w moich dłoniach druty były sztywne a włóczka plątała się jak kotu w pazurach. Zawsze wolałam malować, rysować a nawet szyć.
- Dlaczego miała by cię znienawidzić? Podaj mi jeden powód. - Starałam się być cierpliwa i słuchać.
- Bo on jest piękny. - Tu nie ma co zaprzeczać.
- On jest śliczny, ale większość jego urody bierze się z uśmiechu i wesołych oczu. A to ma dzięki temu, że jesteście razem. Poznałaś Olivię. Ja wiem jak dziwnie musiałaś się czuć. Bo to jego była. - Liv niedawno się zaręczyła i była w ciąży. Wszystko jej się układało i oboje ze Sławkiem odnosili się do siebie z szacunkiem i przyjaźnią. Nabrali dystansu i docenili swoje obecne związki. - Ona mi powiedziała, że Sławo nigdy nie był z nią tak szczęśliwy. I chyba jednak jej nie kochał, a co najwyżej był nią zauroczony. Z czasem ten związek umarłby śmiercią naturalną. Wasz jest silny. Spajacie siebie razem. Tworzycie silną rodzinę. - Uśmiechnęła się delikatnie i położyła dłoń na brzuchu. Teraz dopiero zwróciłam uwagę na to co ona tworzy.
- Jesteś w ciąży. - Ten uśmiech małej Madonny zachwycał. Tak pełen czułości i niedowierzania. Kiwnęła głową.
- Czyli dasz tej kobiecie kolejny motyw by cię kochała. - Zapewniłam ją. - Ja swojej nawet tego nie dam. Jezu ta to dopiero potrafi być nawiedzona. Kocham mojego męża, ale nikt mnie by nie zmusił, żebym ją znosiła dłużej niż chwilę.
- Dlaczego? - Jej oczy były pełne ciekawości.
- Jest nawiedzona, tak pełna wiary, że udaje, że nic po za doktryną nie istnieje. - Pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Ciężko żyć z takimi osobami, bo narzucają swoją wolę. - Tu miała rację. Lubiłam w niej tą szczerą uwagę jaką poświęcała innym.
- Jakaś kolacja? Czy może skoczę po jakiegoś burgera? - Mirek z uśmiechem obserwował nas dwie.
- Kup coś, większość zastawy wyjechała już z domu. Mamy kilka talerzy nie od kompletu i jakieś uszczerbione kubki i kawę rozpuszczalną. - Roześmiał się.
- To prawie jakbyś była na wakacjach kochanie. Ty z daleka od kuchni. - Mężczyzna, typowe zagranie.
- Jasne, tylko wolnego od sprzątania nie mam. - Odpowiedziałam.
- Postaram się pomóc. - Zapewnił mnie. - Lecę po zakupy.
Zamieszanie, a wszystko zaczęło się od telefonu w środku nocy.
- Musisz wrócić do kraju. - Dziadek mnie zdrowo przestraszył.
- Coś się stało? Zachorowałeś?
- To nie to. Jestem bliski przyszpilenia twojego ojca. Ania w końcu się od niego uwolni. Będziesz jej potrzebna. Proszę Kasia. Już nawet znalazłem lokal dla Mirka. Ekipa budowlana go wykańcza. Wystarczy wymówić najem waszego mieszkania. - Westchnęłam ciężko. Czuję się jak wieczna cyganka. Ledwie się urządzę, zapuszczę korzenie i ruszam znowu w trasę.
- Porozmawiam z Mirkiem. - Obiecałam mu. - Dam ci znać.
- Mirek o wszystkim wie od miesięcy. Prosiłem go o dyskrecję. Zrozum ja to planuje od lat. Każdy grosz jaki odłożyłem ładowałem w detektywów. Ale tu nadal dobrych brak. To twój mąż polecił mi tego faceta. To jakiś tajniak, kiedyś pracował w żandarmerii wojskowej. I znalazł sporo. To może być kwestia tygodni, a może miesięcy. Chcę, żeby twoja matka miała łatwy start. Kochanie jesteś jedyną osobą, do której ona się zwróci. Oboje to wiemy.
Wrocław przywitał mnie widokiem nocnego nieba i zmęczeniem. Mieszkanie było zapuszczone, śmierdziało petami, potem i niemytymi stopami.
Obydwoje musieliśmy zakasać rękawy i doprowadzić je do porządku. Malowanie ścian, nawet podklejanie płytek, czy doszorowanie łazienki było niezłym wyzwaniem. Bo z jakiegoś powodu każdy cięższy zapach mnie odrzucał. Byłam drażliwa a nawet płaczliwa. Po tygodniu mojej jazdy hormonalnej Mirek wysłał mnie do lekarza.
- To tylko stres. - Burknęłam wycierając oczy.
- Bywałaś w gorszym i nie reagowałaś w ten sposób.
- Czuję oddech mego ojca na karku. - Pokręcił głową.
- Kochanie poszukajmy psychologa. Twoja mama może być najukochańszą osobą na świecie ale może nie powinniśmy byli wracać?
CZYTASZ
Zagubiona. ✓
RomanceUkryta pomiędzy regałami z albumami malarskimi, mogłam swobodnie skupić się na dopracowaniu szczegółów. Wróżki tańczyły wśród kwiatów. Miałam cztery wersje tego samego ujęcia. Będę musiała wysłać je rano do asystentki Górskiego. Gdy wybiorą jeden wy...