12/3.

757 104 15
                                    

Dobrze mi z nim. Kolejne tygodnie pomimo zmęczenia są miłe. Lubię spędzać z nim czas. Wieczorami zawinięci w koce rozmawiamy o naszych marzeniach albo po prostu rysujemy w ciszy. Widzę, że on chwilami wariuje z bezczynności. Rana zagoiła się na tyle dobrze, że wysłano go na rehabilitację. Przynajmniej próbowano. Prawda jest taka, że to generuje koszty a on i tak czuje się źle z tym, że to ja nas utrzymuję. Poszedł na zaledwie dwa spotkania i tylko po to, żeby opanować podstawy. Ćwiczy sam codziennie.

Widzę, jak się stara, jak pomaga. Inny facet na jego miejscu leżałby na kanapie żądając piwa. Głupio stwierdzić, ale chyba takiego ugruntowanego w rodzinnym domu zachowania oczekiwałam. I tu mnie mile zaskoczył. Sprzątał, chodził po zakupy, chociaż jestem pewna, że żadne z tych czynności nie było łatwe do wykonania z obolałymi plecami.

Nadal tkwimy w zawieszeniu, bo nasza prześladowczyni dobrze się ukryła. Może uciekać latami.

Szuka też pracy, bo widać, że nie w smak mu to, że tylko ja przynoszę kasę do domu. Widziałam, jak przelicza to co mu zostało w portfelu niejednokrotnie. Owszem przychodzą mu jakieś pieniądze na polskie konto, ale nie oszukujmy się, to co może wystarczyć na życie w Polsce, nie wystarcza nawet na najskromniejsze tutaj. Mirek jest zdesperowany i gotowy poświęcić swoje zdrowie byle tylko dołożyć się do czynszu.

Połapałam się w tym, gdy zaczął odbierać telefony, najwyraźniej miał pracowite te ostatnie kilka dni, nic dziwnego, że padał wieczorami na nos. Starałam się naprawdę nie odbierać mu jego prywatności, ale wnioskując z toczących się przez telefon rozmów odmawiano mu. I dzięki Bogu za to. Kiedy kolejny rozmówca przekazał mu złe wieści kopnął ze złością swój plecak. Wszystko to co ze sobą w nim taszczył, rozsypało się po podłodze.

- Przepraszam. - Wymamrotał pocierając najwyraźniej spięty nadmiernie kark. Schyliłam się, żeby podnieść rozsypane ołówki. Szarpnął się na ten widok.

- Zostaw. Ja nawywijałem ja sprzątam. - Trudno było przegapić ton nakazu.

- Dlaczego szukasz pracy? - W końcu musieliśmy o tym porozmawiać. Opadłam tyłkiem na łóżko, jak zawsze równo pościelone. Lubiłam to w nim, tą jego schludność.

- A jak myślisz? - Odburknął cierpliwie składając swoje notesy i wpinając ołówki do przybornika. Nie patrzył mi w oczy, całe jego ciało sygnalizowało porażkę.

- Jeszcze nie doszedłeś do siebie. Widzę jak cię chwilami boli. - Stwierdziłam oczywistość. - Lekarz pozwolił ci wrócić do pracy?

- Tak. - Te odszczekane słowo brzmiało jak kłamstwo. Zagryzłam wargi i wstałam chcąc wyjść z pokoju.

- Kasia. - Jęknął zastępując mi drzwi.

- Nienawidzę kłamstwa. - I nagle coś we mnie pękło, zmuszając do wytłumaczenia mu, dlaczego tak mnie to boli. - Ojciec zawsze okłamywał matkę, kłamał o wszystkim. Od tego, ile zarabiał aż po kochankę z dzieckiem w innej miejscowości. Kłamstwo kala związek, każdy związek. Czy to przyjaźń czy miłość. Niszczy i sprawia, że cierpimy. Myślałam, że Malwina cię tego już zdążyła nauczyć. - Tym razem mnie nie zatrzymywał, pozwolił mi wyjść i w spokoju lizać tą ranę. - Nie przeszkadza mi to, że tu jesteś, nie kosztujesz dużo. I tak bym płaciła za mieszkanie. A jedzenia większość przynoszę z pracy. Radzimy sobie, nie musisz szukać czegoś na siłę i nie wtedy, gdy nadal cierpisz.

Zagubiona. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz