19/1.

627 98 14
                                    

Naprawdę chciałam ją polubić i jej pomóc, ale nie ufałam jej wcale i jak się okazało słusznie. Owszem na początku zachowanie Krystyny mogłam sobie tłumaczyć nieśmiałością. Bo to nowe miejsce i początek.

Pojawiła się w naszym życiu, któregoś poranka bez zapowiedzi. Zaskoczony Sławek uściskał ją i małego Leszka. Przedstawił ich nam i zabrał swoja rodzinkę do mieszkanka na poddaszu.

Pierwszego dnia tylko spała. Podejrzewałam, że jest zmęczona po podróży i odsypia stres. Miała takie prawo. Za to jej synka roznosiła energia. Dzieciak nie dał się nie kochać. Oboje z Mirkiem chętnie poświęcaliśmy mu swój czas. Nie ważne czy pracowaliśmy czy nie.

Wiele rzeczy mogłam sobie tłumaczyć i przedstawiać na jej korzyść. A zaczęło się od całkiem niewinnych spraw. Gdy przychodziła pora sprzątania po wspólnym obiedzie ona miała w tym czasie inne zajęcie. Nigdy, ale to nigdy nie zaproponowała mi pomocnej dłoni w tym zakresie. Kiedyś poruszyłam ten temat z Mirkiem.

- Może nie chce naruszać twojej przestrzeni, ale ja też zauważyłem to. Widzę też, że nie bardzo lubi się zajmować swoim dzieckiem. – To mu przeszkadzało. Krzysia jak nazywał ją Sławek spychała ten obowiązek na nas wszystkich a zwłaszcza na Irene.

Nie podobało mi się jak ją traktuje. Chwilami robiła z niej osobistą gosposię. Podaj mi kawę, zrób mi kanapkę albo pozostawiała jej zastawę do sprzątnięcia. Irene pracowała w zacisznym kąciku pomiędzy korytarzem a kuchnią. To nie było wielkie pomieszczenie, ledwie mieścił się tam malutki stolik, dwa krzesła i wysoka szafka na dokumenty. Jej to wystarczało i nigdy się nie narzekała. Bez problemu zajmowała się siostrzeńcem Sławka, kiedy nikt inny nie miał na to czasu. To ona z nim poszła zapisać go do szkoły i na kursy przygotowawcze z języka angielskiego. Uczyła go codziennie poprawnej wymowy.

Odbierała z kursu, kiedy nikt z nas nie miał czasu. Każdego dnia doceniałam ją bardziej, tak samo jak nasz Sławo.

Nie raz byłam świadkiem tego jak się do niej uśmiechał czy podawał jej kawę. Co jego siostrzyczce nie odpowiadało zupełnie. Posunęła się nawet do tego, że podstawiła nogę kulejącej dziewczynie.

Nie byłabym świadoma sytuacji, gdyby nie Antonii, który pojawił się dwa dni wcześniej.

Mój dziadek, odkąd zdradził mi naszą wspólną historię odwiedzał nas co najmniej raz w miesiącu. Nadal był przystojnym mężczyzną, zadbanym i ładnie pachnącym. Miałam wrażenie, że Krysia zagięła na niego parol jak mawiało się dawniej. Pojawiły się głębokie dekolty, nastroszona fryzura i dość intensywny makijaż. Chyba nawet wykonany moimi kosmetykami, bo ostatnio jakimś trafem część z nich wyparowała.

Kiedy zobaczyła, że dziadek wyjątkowo uprzejmie traktuje naszą sekretarkę i swobodnie z nią dyskutuje w ledwie przez nią samą znanym języku postanowiła zwrócić na siebie uwagę i zażądała łamaną angielszczyzną kawy. Antoni tylko uniósł na to brwi, ale nie skorygował jej działań. Skutkiem był ten „wypadek". Bo Krzysia podcięła Irene nogę.

I rozpętała się niezła awantura. Dziadek objechał naszą lokatorkę, Sławek chciał jej najpierw bronić a potem sam dał jej popalić. Irene na kilka dni zamknęła się w sobie i prawie nie opuszczała kantorka. Noga jej zdrowo dokuczała, ale nie wzięła wolnego, pomimo tego, że oboje z Mirkiem jej to proponowaliśmy.

Krystyna za to nie opuszczała poddasza. Sławek zanosił jej jedynie materiały do wypychania lalek, bo jedynie taką pracę brała. Najwyraźniej mieliśmy jej dawać kasę praktycznie za nic. Jej brat nie był aż tak głupi jak myślała. Znalazł jej kurs językowy i bez pardonu wypchnął ją z domu.

- Znajdę ci pracę. – Stwierdził przy śniadaniu. – Jakieś sprzątanie na pewno się trafi, a podłapiesz języka to coś lepszego. – Mirek popatrzył mi w oczy i pokręcił głową, oboje zaczynaliśmy trochę dziwnie reagować na działania tej kobiety. Nie wyglądała na zachwyconą.

- Przecież mam pracę. – Sławek trzasnął talerzem o blat i omal nie wywracając wszystkiego na stole.

- Jesteś moją siostrą, ale to nie znaczy, że Kasia będzie na ciebie pracować. Wczoraj kończyłem za ciebie robotę. Chociaż wiem, że umiesz szyć i chciałem ci kupić maszynę to spędzasz czas siedząc na dupie i malując paznokcie. – Chyba pora wyjść i zostawić rodzeństwo same, ja nie powinnam się wtrącać w ich sprawy, ale ledwie podniosłam swój tyłek do góry a on wrzasnął.

- Siadaj Kasia, nie będziesz uciekać od własnego stołu. – Popatrzył na blondynkę z niechęcią. – Nie pomagasz w domu. Nie widziałem żebyś gotowała, sprzątała czy nawet zajęła się małym. Ciągle to robisz, zwalasz na wszystkich obowiązki. Pora z tym skończyć. Ja mogę płacić za twoje wyżywienie, czy dokładać się do rachunków, ale ty idziesz do pracy albo pakuj dupę i wracaj do Polski. Jeżeli mały jest ciężarem to może zostać tutaj. Nie mam problemu z tym.

Na te słowa zerwała się i pognała na górę. 

Zagubiona. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz