Witam. Po ponad miesiącu nieobecności, wróciłam. Już wcześniej znikałam na jakieś dwa tygodnie, ale chyba jeszcze nigdy na tak długo. W każdym razie listopad był dla mnie bardzo ciężki i nie czułam się na siłach, żeby to spisać.
Piszę to 5 grudnia 2021 godzina 22:37, jestem świeżo po prysznicu, gdzie zastanawiałam się czy naprawdę jestem aż tak bardzo złą osobą. Przypomniało mi się właśnie to, co działo się ponad miesiąc temu. Możliwe, że to przyczyniło się do tego, że listopad był dla mnie taki ciężki.
Wszystko się zaczęło jeszcze pod koniec października, w środę 27.10. Razem z moim friend i z laską, z którą dobrze się dogaduję (muszę w końcu znaleźć jakieś lepsze określenie na nią, może Bożena?) postanowiliśmy, że nie pójdziemy na 5 pierwszych lekcji. Dlaczego tak, to akurat najmniej ważne. I po prostu ja z Bożeną byłyśmy pod szkołą, kiedy jednak my friend napisał, że „ej dawajcie nie idziemy, bo muszę coś kupić". Więc się zawróciłyśmy i poszłyśmy na przystanek i na tym przystanku mówię Bożenie, że się dowiedziałam, że ten mój friend mnie obgadywał. Wiedziałam, że częściej ze sobą rozmawiali, więc poprosiłam ją, żeby mi powiedziała, gdyby on mnie z nią również obgadywał. To, że jej powiedziałam jest kluczowe, więc zapamiętajcie.
No i dobra, pojechaliśmy na te zakupy, było zajebiście, wróciliśmy na 3 ostatnie lekcje. O siedemnastej wróciłam do domu i zaczęłam pisać notatkę z biologii, bo z lekcji nigdy nic nie wynoszę. I nagle dostaję wiadomość od mojego friend czy mam czas, bo chce zadzwonić. Myślałam, że chce spytać o zadanie z chemii czy coś, jednak on mi powiedział, że chce wyjaśnić pewną sprawę. Okazało się, że Bożena mu powiedziała (co konkretnie, nie wiem, ale wiedział, że ja wiem, że mnie obgadywał. Przez czterdzieści minut słucham w ciszy o tym jaka jestem i wszystkie sytuacje, kiedy go denerwowałam. Przykładowo chodziło o moje marudzenie. Powiedział, że psuje mu to jego humor. To był jeden z nielicznych razy kiedy się odezwałam i na swoją obronę powiedziałam, że jeżeli coś mi się nie podoba, to chyba dobrze, że nie trzymam tego w sobie i od razu o tym mówię. Gdyby on miał podobną zasadę, pewnie ta sprawa byłaby już dawno załatwiona.
Powiedział mi też, że zauważył, że coś między nami zaczęło się psuć od kiedy w wakacje zaczęłam jeździć z moją psiapsi na wycieczki do inny miast. Potem też dodał, że pod koniec września chciał się przekonać czy ja tez to widzę, że między nami coś się psuje i zaczął się ode mnie oddalać. I tak, zauważyłam. Widziałam, że byłam ignorowana i kiedy do niego coś mówiłam, to było zero zainteresowania. W końcu sobie odpuściłam i odzywałam się na takie bardziej neutralne tematy. Stwierdziłam, że skoro on jest taki obojętny to dlaczego mam się starać? Jeżeli chce odejść, to proszę droga wolna, nie będę go zatrzymywać.
Były tez poruszane inne kwestie, ale te najbardziej zapamiętam. Z całej rozmowy zrozumiałam tyle, że wychodzi na to, że jestem bardzo toxic osobą i zabieram mu radość z życia. To co zapamiętałam też, to zdanie, które mniej więcej miało wydźwięk: jesteś fajną osobą, ale twój charakter już nie za bardzo. Nie chcę cię zmieniać, ale trochę mogłabyś.
I tak najbardziej dojebał końcówką, że ma nadzieję, że po tym jak wszystko sobie wyjaśniliśmy będzie między nami git. I jeżeli mogę, to żebym mu powiedziała od kogo wiem, że mnie obgadywał. Uznał, że od mojej psiapsi, ale zaprzeczyłam i powiedział, że zrobi dochodzenie.
Podsumowując: 40 minut słuchałam o tym jak okropna jestem i jak okropny mam charakter, wyszło na to, że jestem toxic af i mogłabym się zmienić, ale i tak najważniejsze było od kogo się tego dowiedziałam.
To mógłby być koniec. W końcu wszystko zostało wyjaśnione, zakończył słowami „mam nadzieję, że teraz będzie między nami git". Tak mogłoby być, gdyby nie to, że miałam jakieś pierdolone załamanie. Ryczałam wieczorem, potem poszłam na spacer z psiapsi i o wszystkim jej opowiedziałam. Oczywiście obrała moją stronę i też była nieco zdenerwowana, że Bożena wszystko powiedziała. Potem jak wróciłam do domu, dalej ryczałam, ale już tylko łzy mi tak spływały. I moja matka tak mnie spytała, o co chodzi, więc też jej wszystko opowiedziałam. Odpowiedziała, że nie warto płakać przez chłopaka nieważne w jakiej sytuacji.
Pierwszy raz czułam się tak zdradzona i zaczęłam też zastanawiać się czy jestem aż tak złą osobą. Miałam straszne problemy z zaśnięciem. Następnego dnia do nikogo się nie odzywałam, prawie się rozryczałam na lekcjach i zwolniłam się z ostatniej. Matka po mnie przyjechała i powiedziała, że to nie jest powód, żebym się zwalniała z lekcji i musze wziąć się w garść.
Następnego dnia było już lepiej i porozmawiałam z Bożeną. Powiedziałam, że trochę niefajnie, że mu powiedziała, ale bez sensu, żebyśmy ze sobą nie rozmawiały. Jakoś było lepiej, ale złapałam się na tym, że często patrzyłam w jeden punkt i się zawieszałam.
To dalej nie jest koniec.
31.10 wyszłam z psiapsi na dwór i trochę się napiłyśmy. I kiedy wróciłam do domu gdzieś o 22, to zaczęłam wysyłać głosówki mojemu friend, że w ogóle nie rozumiem, o co mu chodziło. Próbował mi tłumaczyć, ale ja i tak nie rozumiałam, ale na końcu napisał, że przez te dwa dni jak się do niego nie odzywałam, to było git i mu to pasuje. I to był taki kolejny cios, więc mu powiedziałam, że dobra niech ci tak będzie, tylko ma mi się nigdzie nie przesiadać z ławki.
Nadal rozmawiamy. Nadal się nie zmieniłam. Jednak ani razu nie zapomniałam o tym, co mi powiedział. Wiem, że teraz zachowuję się w cholerę fałszywie, ale nic na to nie poradzę. Potrzebuję kogoś do rozmowy w tej klasie. Zostało już tylko półtora roku.
Już ostatnio się zastanawiałam, czy się nie przenieść do innej szkoły, ale nie opłaca mi się już teraz.
Mam nadzieję, że nieco wyjaśniłam moje zniknięcie. Oczywiście, oprócz tego, że źle czułam się psychicznie, to jeszcze miałam dużo rzeczy związanych ze szkołą. Dwa ostatnie tygodnie miałam zawalone sprawdzianami i kartkówkami i teraz bez ściąg ani rusz. Przez to, żeby się trochę odstresować codziennie po kilka godzin oglądałam jakieś filmy na yt. Ogólnie czułam się w chuj samotna i brakowało mi motywacji do czegokolwiek. Czasami ćwiczyłam, tak że potem wszystkie mięśnie mnie bolały, ale chociaż szybko zasypiałam. Ofc, często płakałam, ale to dobrze, bo czułam się tak, jakby mnie to oczyszczało.
Wnioski: mogę ufać tylko sobie i swojej psiapsi, nigdy nie płakać za chłopakiem, jedzonko z piekarni jest najlepsze, płacz polepsza samopoczucie.
~Queenie
CZYTASZ
Przeżyć W Liceum | klasa druga, trzecia i czwarta
De Todociąg dalszy mojego jakże ehem nieciekawego życia aka narzekanie na zajebisty system edukacji oraz na wszystko inne. Nie obejdzie się bez opinii z dupy wziętych na temat wszystkiego. Zapraszam