5 października 2020
Mój przyjaciel zdecydował, że jest zbyt chory i ma zamiar siedzieć cały tydzień w domu, pozostawiając mnie bez żadnego wsparcia emocjonalnego.
Standardowo w poniedziałek zaczynam o 9 i to niemieckim. Jeszcze przed lekcją, usiadłam koło takiej jednej dziołchy z mojej grupy i w sumie też klasy, żeby nie było, że się tak od wszystkich izoluję. Nie starałam się jakoś z nią rozmawiać, bo po prostu nie mamy o czym, a kiedy zobaczyła, że jakaś jej koleżanka usiadła niedaleko na ławce, poszła się z nią przywitać. No i dobra niby nic takiego. Później przyszły jeszcze dwie laski z mojej klasy i też poszły się przywitać z tamtą dziołchą, ale po chwili sobie poszła i zostały tylko te trzy z mojej klasy. Siedziałam absolutnie sama na ławce, a one niedaleko po drugiej stronie korytarza, całkowicie mnie olewając. I po chwili ta pierwsza dziołcha, do której się dosiadłam, podeszła do ławki, na której siedziałam. Okazało się, że tylko po to, żeby zabrać swoją torbę. Jak sierota siedziałam na tej ławce bez żadnego towarzystwa, a moja pewność siebie była w chuj niska. Nic nie poradzę na to, że potrzebuję atencji. Ale w sumie to już nawet nie o to chodziło, tylko o to, że to było trochę niekulturalne ze strony tej dziołchy. W sensie dosiadłam się do niej, a ona całkowicie mnie olała.
Ale i tak usiadłam z nią na niemieckim, ponieważ nie mam ani podręcznika, ani ćwiczeń. Znowu udało nam się przenieść kartkówkę z mebli i pomieszczeń, a teraz doszły nam jeszcze czasowniki modalne. To ja już chyba wolałam napisać to wcześniej, żeby było mniej. Babka odpytywała mnie ustnie i było ciężko mi się wysłowić, ale starałam się, a liczą się chęci.
Na angielskim zaczęliśmy 8 dział z książki z pierwszej klasy i mieliśmy czas Past Present
Na matmie robiliśmy negocjacje na temat sprawdzianu. Babka dała nam do wyboru, albo wtorek, albo środę na którejś z dwóch lekcji, bo musieliśmy zrobić jeszcze powtórzenie i zacząć nowy temat. Więc jedna dziołcha zaproponowała, żebyśmy we wtorek zrobili nowy temat, w środę na pierwszej lekcji powtórzenie, a na drugiej sprawdzian. I babka o dziwo się zgodziła.
Na polskim robiliśmy coś z baroku. Nie mam pojęcia co, w sumie tak jak zwykle.
Na chemii babka nas poinformowała, że jest w trakcie sprawdzania sprawdzianów i już teraz jest dramat.
Na wosie babka zapomniała, żeby nas przepytywać, z czego byłam bardzo zadowolona, bo w spokoju mogłam sobie jeść mandarynkę w ostatniej ławce. Gdyby babka nie pytała co lekcje, może byłabym w stanie polubić tę lekcję.
6 października 2020
Na pierwszej chemii robiliśmy zadania ze sprawdzianu, które niby były proste, ale jednak większość klasy dostała jedyneczki. Ja akurat dostałam 3, w sumie przez dość głupie błędy. W ostatnim zadaniu przykładowo liczyłam coś, ale dojście do tego zajęło mi tak długo, że zapomniałam, co tak właściwie miałam policzyć i w skończyłam robić je w połowie.
Na drugiej mieliśmy szybkość reakcji chemicznej i zaczęło mi się tak bardzo przysypiać, że myślałam, że walnę głową w ławkę.
Na polskim mieliśmy o przemijaniu życia, że życie jest krótkie i w ogóle, i w sumie wiersz (albo coś innego, ale i tak będę to nazywać wierszem) był całkiem ciekawy i byłam zdziwiona, bo go rozumiałam i nie byłam zdezorientowana przy każdym słowie, jak przykładowo przy trenach.
Okazało się, że mieliśmy kartkówkę z biologii. Znowu. Tym razem z protistów. Napisałam sobie na ręce rzeczy, które miały zbyt skomplikowaną nazwę, żebym mogła ją zapamiętać, ale okazało się, że nic z tego mi się nie przydało. W ogóle jedna dziołcha w drugiej ławce też miała ściągi na ręce i babka do niej, żeby pokazała ręce i ja myślałam, że to było do mnie i przez chwilę miałam mini zawał, bo moja ręka była cała w tuszu i nie było opcji, by w jakiś sposób to ukryć. Na szczęście to nie było do mnie, a dziołcha w drugiej ławce zapewniła, że na ręce ma napisane coś innego niż biologię.
Na historię miałam przygotowaną prezentację z obrazami z renesansu, co miało nas uratować od kartkówki. Kiedy powiedziałam babce, że mam prezentację to ona coś tylko przytaknęła, a następnie zaczęła prowadzić lekcje. Idk czy zapomniała, że to powiedziałam czy co?
Na angielskim laska, z którą siedzę w ławce, zwolniła się z lekcji i znowu byłam taka lonli. Na początku słuchaliśmy o Central Parku i nasza babka opowiadała, że gdy tam była to za bardzo jej się nie podobało, a potem mieliśmy rozmawiać o swoich osiągnięciach, ale nikt nie chciał zacząć, więc napisaliśmy to na kartkach i jej daliśmy.
Na przerwie poszłam z laską, z którą trochę bardziej się trzymam ostatnio i postanowiłyśmy się kawałek przejść. Tylko że zaczął wiać wiatr, zaczęło kropić, więc stwierdziłyśmy, że to dobry moment na powrót. Na matematyczce usiadłyśmy razem w ławce i dostałyśmy opierdziel, że trochę przeginamy, a tylko rozmawiałyśmy szeptem.
W ogóle ostatnio skończyłam czytać całą trylogię Niezgodna i jeżeli ktoś chce poczytać sobie coś lekkiego, to polecam pierwszą część. Z kolejnymi szału nie ma, a szkoda, bo ten pomysł miał potencjał.
~Queenie

CZYTASZ
Przeżyć W Liceum | klasa druga, trzecia i czwarta
De Todociąg dalszy mojego jakże ehem nieciekawego życia aka narzekanie na zajebisty system edukacji oraz na wszystko inne. Nie obejdzie się bez opinii z dupy wziętych na temat wszystkiego. Zapraszam