7 września 2020
W poniedziałki, jak na razie, zaczynam od drugiej lekcji. Ale w sumie co z tego skoro i tak muszę wstać o 7, żeby nie spóźnić się na autobus.
A moją pierwszą lekcją jest francuski. I to jest tak: jeżeli nauczyciel potrafi uczyć (co nie tyczy się tylko francuskiego, ale również wszystkich innych lekcji), to powinien to przekazać w jak najłatwiejszy sposób i tak, żeby uczniowie coś zrozumieli. Tymczasem ja przez całą lekcję byłam totalnie konfjuzd i po wyjściu nadal ledwo co coś ogarniałam. Mieliśmy kuźwa godziny i określanie czasu i nic się nie nauczyłam oprócz tego, że najpierw mówi się godzinę, a potem minuty. Ale najlepsze jest to, że i tak nie mam pojęcia jak to wymówić. I to nie dlatego, że nie słuchałam, po prostu babka to tłumaczyła – nie jestem pewna czy to nie za mocne słowo na to – zbyt chaotycznie i nie tylko ja tego nie rozumiałam.
Potem był angielski i robiliśmy zadanka o ubraniach i na jutro musimy przypomnieć sobie wszystkie czasy, jakie omówiliśmy w pierwszej klasie. Gdybym miała jeszcze na to czas xd Ogólnie to za wiele osób nie miało książek z pierwszej klasy i babka się wkurwiła i powiedziała, ze jeżeli jutro nie będziemy ich mieć to oczywiście jedyneczka.
Na przerwie z my friendsami w piątkę usiedliśmy na ławce, która wygląda jak złączone ze sobą cztery krzesła. I jakaś babka się koło nas kręciła, bo akurat żarliśmy, no i chyba logiczne, że mieliśmy zdjęte maseczki. I chyba dopiero po jakichś pięciu minutach ta babka do nas podbija i mówi, że wie, ze my jemy, ale bez maseczek to musimy trzymać większy odstęp. Tymczasem my cisnęliśmy się w piątkę na czteroosobowej ławce xd Kind of funny.
Na matematyczce popijałam sobie kawunię i robiłam zadanka. Ja się tak skupiłam na tych zadaniach i babka tak nagle do mnie, że jaki jest wynik i ja miałam tak wtf do którego zadania. Ale odpowiedziałam dobrze.
Na polskim robiliśmy dalej wiersz Kochanowskiego i dostaliśmy kartę pracy do roboty, and I'm sure, że trochę przysnęło mi się na tej lekcji, ale w sumie na polskim to już nic wyjątkowego.
Na chemii zaczęliśmy robić zadanka o roztworach i oczywiście do domku jakieś sześć zadanek, bo why not. Ale na szczęście te tematy nie są jeszcze takie trudne i na razie liczy się tylko proporcjami.
Na tej przerwie razem z moim przyjacielem stalkowaliśmy sobie ludzi przez okno i widziałam jednego całkiem priti boja z klasy mojego ex krasza. Potem jak po szkółce szliśmy na autobus, to też go widzieliśmy i no nie miałam na co narzekać xd
Ostatnią lekcją był wos i babka takie, że oo zaczynamy od prawa, to będzie fajnie. Spojler: nie jest fajnie. Nie lubię i tej babki i przedmiotu, więc przez jakiś czas cos tam zapisywałam w zeszycie, robiłam jakieś wzorki, a na końcu skończyło się tym, że pisałam sobie książkę z tyłu zeszytu. Polecam.
~Queenie

CZYTASZ
Przeżyć W Liceum | klasa druga, trzecia i czwarta
Разноеciąg dalszy mojego jakże ehem nieciekawego życia aka narzekanie na zajebisty system edukacji oraz na wszystko inne. Nie obejdzie się bez opinii z dupy wziętych na temat wszystkiego. Zapraszam