{13} 🌹

51 4 0
                                    

1 października 2020

No więc dzisiaj przed przedsiębiorstwem lekko się stresowałam, bo co tydzień na lekcji ktoś musi przedstawić cztery wiadomości zarówno z Polski jak i ze świata. Jeżeli nikt się nie zgłasza, to babka wybiera losowo, ale na szczęście jeden chłop miał, więc wszyscy byliśmy uratowani.

Na matematyce mieliśmy kartkówkę i nie wiem czemu, ale byłam przekonana, że to sprawdzian. I ja się tak pytam tych wszystkich osób, z czego to jest i nikt nie potrafił mi podać normalnej odpowiedzi. Kiedy dostałam kartkę z zadaniami, to na moment się zawahałam, bo nie pamiętałam jak rozwiązać układ równań i już mentalnie jestem przygotowana na pisanie poprawy.

Na biologii rozmawialiśmy sobie o grzybkach i w sumie to było całkiem kjut na tej lekcji, poza tym, że babka tłumaczy, tak że później i tak muszę sama to ogarniać w domu. Na biologii pisałam też sobie wzory z fizyki, bo  niej też mieliśmy mieć kartkówkę.

Na przerwie jedna dziołcha próbowała mnie doedukować z pracy, mocy i energii. Pamiętam, że miałam to chyba na początku 8 klasy i wtedy nic z tego nie rozumiałam, tak jak w sumie na teraźniejszych lekcjach, ale dzięki niej okazało się, że więcej rozumiem, niż przypuszczałam. Na kartkówce usiadłam jak najdalej, a fakt, że każdy miał siedzieć osobno i musiałam odsunąć ławkę jeszcze bardziej, pomagał.

Na pierwszym wf przez jakieś 15 minut robiliśmy rozgrzewkę, a potem graliśmy w siatkówkę i ogólnie była beczunia, ale babce nie podobały się nasze zagrywki i powiedziała, że na kolejnej będziemy to ćwiczyć. I na szczęście na drugą udało nam się wybłagać pana, żebyśmy poszły na siłownię. W sumie dawno tam nie byłyśmy i ja jako pierwsze poszłam na bieżnię, mimo że nienawidzę biegać. Przez jakiejś pierwsze pięć minut biegłam, potem zrobiłam przerwę, znowu biegłam i na koniec już cały czas szłam, ale przy okazji podnosiłam sobie ciężarki. I chyba byłam jedyną osobą, która naprawdę ćwiczyła. 

Na godzinie wychowawczej kobitki z mojej klasy zamówiły pizze z okazji dnia chłopaka, bo oczywiście tak ważne święto trzeba uczcić. Tylko, ze ja jestem na diecie i niby jeden kawałek pizzy za bardzo by mi nie zaszkodził, ale wiedziałam, że później będę się z tym źle czuła. Dziołchy z mojej klasy tak na mnie patrzyły i mówiły, że mi współczują i że nie mogą tak na mnie patrzeć i same zaczęły mnie namawiać, żebym wzięła sobie ten jeden kawałek. Żeby nie czuć się całkowicie źle, to ukroiłam sobie tylko połowę i mam nadzieję, że przez to jak się naćwiczyłam na wf, to się jakoś zrównoważy. Mówiłam to już wiele razy, ale normalnie kocham moją babeczkę. Ona nas tak uwielbia i traktuje jak własne dzieci i dodatkowo jeszcze tak z nami rozmawia. Mówi, że jak mamy problemy to musimy z kimś porozmawiać, żeby nie tłumić tego wszystkiego w sobie. Rozmawiała też ze mną i z kilkoma dziewczynami o tym co znowu się odwala w polityce i o tym, że jest więcej religii w szkołach niż geografii, chemii i fizyki razem wziętych.

Na angielskim mieliśmy mieć skrócone lekcje, za to, że kiedy we wtorek pisaliśmy sprawdzian, to pisaliśmy to również na przerwie. Jedna dziołcha była u dyrektora jakieś osiem razy, ale cały czas był zajęty, więc poszła na początku angielskiego jeszcze raz, ze zgodami od rodziców. A dyrektor powiedział, że nie wypuści nas wcześniej. I nie ma na to żadnego konkretnego powodu, po prostu nie. I zamiast wrócić do domu o 15:30, byłam dopiero o 16:30. No ale myślałam, że mnie coś trafi, jak się okazało, że się nie zgodził. No kurde, nie siedzi z nami na tych lekcjach, więc jaką różnicę, by mu to zrobiło.

~Queenie

Przeżyć W Liceum | klasa druga, trzecia i czwartaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz