Kiedy moja pierwotna faza na Disneya była w pełnym rozkwicie (ostatnio mam trochę spinę z tą firmą, ale nadal lubię jej produkcje), jeszcze nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego jakim bagnem okażą się te słynne, niesławne, niskobudżetowe sequele, których pierwszym (albo jednym z pierwszych) przedstawicielem jest ten oto twór.
Gdyby tak właśnie miały wyglądać kolejne epizody wszystkich klasyków, które się takowych doczekały, to byłoby naprawdę super. Moim skromnym zdaniem ze wszystkich serii, "Aladyn" pomimo kilku potknięć, doczekał się zdecydowanie najlepszych telewizyjnych kontynuacji. Zwłaszcza "Aladyn i król złodziei" (z tego co pamiętam z seansu sprzed... czterech lat?) jest świetny, ale o nim kiedy indziej.
Dzisiaj przeskoczymy sobie do drugiej części przygód naszego ulubionego bohatera o niezidentyfikowanym statusie moralnym, przed którym zawita nowe, niespodziewane niebezpieczeństwo...
...oglądane przeze mnie w języku niemieckim...
...Zapraszam.
Na samym początku poza dumnym napisem Disney Home Video Presents, jesteśmy świadkami tego jak pewna grupka rozbójników (jeszcze nie czterdziestu), szuka skarbu w jakiejś jaskini, czy w innych dziurach. Na miejscu pojawia się jednak Aladyn, który mimo przebywania od dłuższego czasu na sułtańskim dworze i mimo posiadania "hajsu jak lodu", nadal nie wyzbył się dawnych nawyków i okrada złodziei z ich zdobyczy.
Niemniej jednak nie zostawia wszystkiego dla siebie, lecz niczym prawilny Robin Hood rozrzuca swe zdobycze po mieście i cieszy się ze szczęścia mieszkańców...
... aż do momentu, póki nie grzmotnie komuś w łeb jakimś złotym dzbanem, ale o tym film już nie wspomina.
W międzyczasie z piasków okalającej Agrabah pustyni wydostaje się Jago, który od tej pory postanawia zostać chorągiewką i pasożytować na karmiących się litością naiwniakach.
Zapewne domyślacie się, że jednym z nich zostaje Aladyn, mam rację? I, że nie powie tego Jasminie pewnie też...
Mała dygresja
Wiem, że to baśń, ale wyobrażacie sobie jak w rzeczywistości ludzie obawiają się sprowadzenia katastrofy przez papugę?
No dobra, wiem, że niektóre agresywne okazy tych ptaków mogą być szczególnie traumogenne, ale nadal niespecjalnie wiem co Jago mógłby sam tutaj... odwalić?
Koniec małej dygresji
Kłamca, kłamcą zostanie.
Po pewnym czasie wychodzi ponadto na jaw, że Jafar wcale nie odszedł na stałe. Odnaleziony przez ofiarę losu z wodogłowiem z "przypadkowo" okradzionej przez Aladyna szajki, planuje dokończyć swego dzieła i faktycznie przejąć władzę w Agrabahu.
Bezsprzecznie tym co uwłacza tej produkcji jest jej wygląd, o którym niespecjalnie jestem w stanie powiedzieć coś dobrego. Wiadomo, patrzmy na to że mamy do czynienia z telewizyjną produkcją z lat 90, co nie zmienia faktu, iż ten aspekt zestarzał się tu ekstremalnie brzydko. Kolory są słabo nasycone, ciemne, ciepłe (jak obraz w starej plazmie), a oprócz tego animacja sama się spojleruje i jest niezbyt płynna. Mimo to i tak bawi się z wieloma gagami, czy abstrakcyjnymi wariacjami przy postaci Dżina.
Na szczęście to właśnie ona jest tutaj największym minusem, bo cała reszta wypada całkiem przyzwoicie.
Bardzo dobrym posunięciem było poniekąd "skopiowanie" motywów muzycznych z poprzedniej części, co strasznie umilało seans. Oryginalne piosenki niespecjalnie wpadają w ucho, aczkolwiek nadal zachowują klimat i daleko im od kiczu. Warto wspomnieć również o wyjątkowo dobrych wokalach (przynajmniej w wersji niemieckiej), które potrafią całość uratować.
Swoją drogą, skoro już przy dźwięku jesteśmy, to efekty foniczne*, również są czymś co mnie uwiodło... lecz tym razem właśnie z tego względu, że nie są zbyt nowoczesne.
To wszystko wprowadza się w idealny balans, gdzie zachowujemy bardzo prymitywne wykonanie i umiejętnie łączymy je z typową, jednakże nadal bardzo zgrabnie poprowadzoną fabułą.
Historia przypomina swoim tempem i całym pomysłem dość mocno tę z pierwszej części. Punkt kulminacyjny również jest wyważony w podobny sposób, w związku z czym nie jest to może ekstremalnie odkrywcze dzieło, ale z pewnością nie przynudzające.
Z takich bardziej irytujących rzeczy, niespecjalnie wiem co kogoś wzięło, ale przy każdej wspólnej scenie Aladyn i Jasmina się całują. Wiem, że to słodkie itd, ale czemu wszyscy im ciągle w tym przerywają?
Teraz po głowie chodzi mi niesmaczny tekst o pokładzinach, ale chyba go przemilczę.
Jak napisałam na początku, jest to poniekąd dzieło pionierskie, które po latach nawet całkiem dobrze się ogląda. Owszem widać niewątpliwie jego wiek, aczkolwiek w porównaniu z niektórymi współczesnymi produkcjami, nawet o lepszym dofinansowaniu jest bez porównania warty polecenia.
Generalnie dlatego, że oglądając go nie mam ochoty walić głową w mur. Kino jest obecnie chyba najbardziej złożoną dziedziną sztuki, którą należy oceniać pod wieloma aspektami, jednak musimy się chyba zgodzić co do tego, że w większości przypadków to właśnie fabuła jest najważniejszym elementem. Tym razem jest faktycznie tym co go ratuje i choć nie jest specjalnie pomysłowa, to nie jest też przewidywalna do zwymiotowania.
Zakładam, że moja sympatia do niego wynika głównie z porównywania go z innymi tego typu filmami, co nie zmienia faktu, że i tak zasługuje według mnie na przyzwoite 6/10, a przy bardzo dobrych wiatrach na 7/10, ale może nie będę się zapędzać.
*Fajnie by było jakby istniało takie określenie xD
Wiedzieliście, że Baśnie tysiąca i jednej nocy w języku angielskim nazywają się Arabian nights?
CZYTASZ
Disney według Echi
RandomOto książka w której będziecie mogli przeczytać moje subiektywne "recenzje" filmów animowanych od wytwórni Walta Disneya :) Ponieważ nie mam żadnego wykształcenia w kierunku filmowym, spodziewajcie się opowieści bardzo "okiem widza". Liczę na waszą...