Nie wiem czy kiedyś o tym wspominałam, ale lata osiemdziesiąte są bezsprzecznie moim ulubionym okresem w animacji. Główną przyczyną tego stanu rzeczy upatruję co zabawne w tym, że Disney wówczas borykał się z dość sporymi problemami na poziomie komunikacji twórca-widownia, co dało pole do popisu wielu innym studiom. Na dobrą sprawę wiązało się to ze zmniejszeniem konkurencji, co zaowocowało ogromną różnorodnością produkcji, ze względu na brak jednego dominującego schematu.
Lecz jeden detal pozostawał wszędzie taki sam. Mroczny, przytłaczający, depresyjny, poruszający klimat.
Mała dygresja
Ludzie... od kiedy ze mnie taki melancholik się zrobił...
To wszystko przez Tima Burtona.
I przedawkowanie Monster High w podstawówce. Kurczę, ale to był okropny okres w moim życiu. Jakim cudem mi się to podobało?
Koniec małej dygresji
Z "Oliverem i spółką" sprawa nie ma się zresztą inaczej.
Jak wiele innych filmów od Disneya i to dzieło zostało oparte na istniejącej już powieści, tym razem Charles'a Dickens'a pt. "Oliver Twist". Tak samo jak u reszty produkcji i tutaj co nieco (czyli bardzo dużo)pozmieniano, by przystosować się bardziej do familijnych preferencji widzów.
Odbieram jednak wrażenie, iż (patrz: wstęp przed Małą dygresją) niekoniecznie się to udało, lecz zajmijmy się tą kwestią od początku.
Główne skrzypce odgrywa tu tytułowy Oliver* - felix domesticus, który razem z (jak mniemam) swoim rodzeństwem zostaje wystawiony w pudełku do przygarnięcia, co ma miejsce w Nowym Jorku.
Zapamiętajcie sobie tę nazwę bo to bardzo ważny detal.
Niestety "lato mija a ja niczyja", a po zaadoptowaniu przez przechodniów innych maluchów, młody kitek nadal pozostaje bez właściciela. Zrezygnowany, zmęczony życiem, postanawia opuścić swoje dotychczasowe lokum i szukać godnego miejsca egzystencji gdzie indziej. Na swojej drodze napotyka Chudego z "Toy Story"... ekhm, to znaczy się, psa imieniem Bajer, który postanawia wykorzystać go do swojego niecnego planu zdobycia rdzenia gorących psów...
Czyli parówek.
CZYTASZ
Disney według Echi
RandomOto książka w której będziecie mogli przeczytać moje subiektywne "recenzje" filmów animowanych od wytwórni Walta Disneya :) Ponieważ nie mam żadnego wykształcenia w kierunku filmowym, spodziewajcie się opowieści bardzo "okiem widza". Liczę na waszą...