4 «Trochę roślin na good morning»

1.8K 256 78
                                    

miłej lektury, bibole! — wika

Chorowanie na skazę krwotoczną w świecie pełnym wampirów było nieco problematyczne i to bynajmniej nie ze względu na siniaki, które praktycznie nie opuszczały skóry Hanjae — te nowe pojawiały się bowiem niczym grzyby po deszczu, jeszcze zanim te s...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Chorowanie na skazę krwotoczną w świecie pełnym wampirów było nieco problematyczne i to bynajmniej nie ze względu na siniaki, które praktycznie nie opuszczały skóry Hanjae — te nowe pojawiały się bowiem niczym grzyby po deszczu, jeszcze zanim te stare zdążyły porządnie zblednąć. Dużo gorzej chłopak radził sobie jednak z krwotokami, które w jego przypadku występowały kilka razy w tygodniu. Od czasu to czasu ta częstotliwość się zwiększała i wtedy trafiał do szpitala, gdzie przetaczano mu krew od szczodrobliwych dawców.

Najpaskudniejszy był jednak sam fakt, że miał tak ogromny niedobór składników krzepnięcia krwi, że wszelkie poważniejsze skaleczenia mogły doprowadzić go do rychłej śmierci poprzez wykrwawienie. Życie wśród potomków Draculi, którzy w każdej chwili mogli zatopić w nim ząbki, posyłając go tym samym w zaświaty, nie bez powodu zupełnie go przerażało.

Hanjae musiał na siebie uważać. Zawsze i wszędzie. Jako kilkulatek rezygnował z zabaw w berka czy innych form rozrywki na świeżym powietrzu w obawie, że wywróci się i niefortunnie zedrze bądź rozetnie sobie skórę. Kiedy więc jego sąsiedzi bawili się wspólnie na placu, on siadał samotnie pod drzewem i czytał książkę, wyrabiając sobie nawyk śledzenia linijek tekstu palcem, czego nie oduczył się do dzisiaj. Wszystkie narożniki ścian, krawędzie stołów, biurek, szaf i innych mebli w jego domu były wyposażone w nakładki amortyzujące, a podłogi pokryte miękkimi wykładzinami, by jak najbardziej ograniczyć niebezpieczne sytuacje, podczas których mógłby zrobić sobie krzywdę. Przez długi czas zamiast na łóżku spał na macie, bo jego matka ogromnie bała się, że przez sen spadnie i rozbije sobie głowę.

Dwudziestoczteroletni Hanjae nie instalował już gumowych nakładek w narożnikach pokoju w akademiku, ale z przyzwyczajenia układał sobie poduszki na podłodze przy łóżku, by to na nie ewentualnie się stoczyć przez sen (co rzecz jasna nigdy mu się do tej pory nie wydarzyło, ale...). Nosił też antypoślizgowe skarpetki, nie używał maszynek do golenia, którymi mógłby się niefortunnie zaciąć i unikał jak ognia większości sportów. Właściwie praktykował jedynie jogę, w zaciszu czterech ścian, ewentualnie pilates — również wyłącznie na osobności.

Dziwak — zwykły myśleć, a nawet mówić o nim dzieciaki ze szkoły, gdy Hanjae kucał w kącie szatni, by założyć swoje buty na rzepy. Sznurówki wiązały się z ryzykiem przewrócenia się, więc nie nosił ich aż do drugiej klasy liceum, gdy w końcu przekonał matkę, że będzie sznurował je tak, by się nie rozplątały.

Hanjae nigdy to specjalnie nie przeszkadzało. To znaczy bycie nazywanym dziwakiem. Nie miał siły tłumaczyć każdemu z osobna, dlaczego musi tak bardzo na siebie uważać, a zresztą najlepiej czuł się we własnym towarzystwie i nie zależało mu na zdobywaniu grona kumpli. Przebywanie z ludźmi dłużej niż było to konieczne ogromnie, ale to ogromnie go męczyło.

Największym (i w gruncie rzeczy jedynym...) kumplem studenta był bez wątpienia jego przyszywany brat. Poznali się, gdy Hanjae miał raptem siedem lat, drugi zaś pięć więcej. To był bardzo dziwaczny okres w życiu młodszego — jego biologiczny ojciec zaczął w pewnym momencie spać na kanapie, potem zniknął, nie pożegnawszy się z nim, a kilka miesięcy później do domu wprowadził się obecny ojczym Hanjae oraz jego syn, Sotae, który w końcu porządnie wytłumaczył siedmiolatkowi, jak sprowadza się ułamki do wspólnego mianownika. Do tamtej pory miał z nimi niemały problem.

BIBOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz