7 «Moje niesforne kły»

1.8K 242 95
                                    

miłej lektury, bibole! — wika

Kilka godzin siedzenia na niewygodnym stołku i pochylania się w stronę szpitalnego łóżka później Joonki czuł, że jest już całkowicie połamany

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kilka godzin siedzenia na niewygodnym stołku i pochylania się w stronę szpitalnego łóżka później Joonki czuł, że jest już całkowicie połamany. Nie dość, że stwardniały mu pośladki, to jeszcze jego kręgosłup uległ takiemu wykręceniu, że gdy w końcu się wyprostował, miał wrażenie, że wypadł mu dysk. Może nawet kilka dysków. Tyle, ile tylko w sobie miał. Wszystkie mu powypadały, a on siedział wykrzywiony i z brzydką miną, pomału orientując się, gdzie się znajduje.

On i Hanjae słuchali muzyki, dzieląc się jedną parą dousznych słuchawek, póki starszy w końcu nie zasnął. Gdy tylko wampir zdał sobie z tego sprawę, ostrożnie wyjął mu słuchawkę z ucha i zatrzymał playlistę, odkładając telefon na przyłóżkowy stolik. Od tej pory po prostu siedział obok, rozglądając się po sali albo przyglądając się śpiącemu chłopakowi, na widok którego kompletnie się rozpływał. Hanjae miał bowiem zwyczaj wydymania warg podczas snu i częstego marszczenia nosa, czemu towarzyszył zazwyczaj cichy, cudaczny dźwięk, przypominający jednocześnie i piśnięcie, i westchnienie. W pewnej chwili młodszy chciał nawet wyciągnąć komórkę i go nagrać albo chociaż zrobić mu zdjęcie, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu, doszedłszy do wniosku, że dwudziestoczterolatek by sobie tego nie życzył.

Potem sam zaczął robić się senny. Choć dla niego — potomka Draculi — nocne godziny były tak naprawdę środkiem dnia, nadmiar emocji, a także fakt, że dzień wcześniej praktycznie nic nie spał, zrobiły swoje. Ziewając, zasłonił usta dłonią, po czym sprawdził godzinę, zastanawiając się, kiedy dotrze tutaj zapowiedziany brat Hanjae. Oczywiście Joonkiemu wcale nie śpieszyło się, aby sobie stąd pójść, ale... nadal miał na sobie T-shirt, który tylko pobieżnie wypłukał z krwi (rękaw wciąż był zimny i wilgotny), natomiast wyprana pod kranem bluza wisiała przewieszona przez oparcie łóżka. Potrzebował wykąpać się oraz przebrać w czyste ubrania, a potem mógł przyjść tutaj znowu i urzędować w szpitalnej sali tak długo, jak czerwonowłosy.

Poruszył się niespokojnie, omal nie spadając ze stołka, gdy drzwi drgnęły i chwilę później otworzyły się, ukazując w ich progu szczupłego, mającego prawdopodobnie około metr dziewięćdziesiąt wzrostu mężczyznę. W pierwszej chwili Joonki pomyślał o tym, że nie jest on ani trochę podobny do Hanjae, lecz szybko przypomniał sobie, że są przecież rodzeństwem przybranym. Dźwignął się ze stołka i ukłonił się mu, czując ból w krzyżu.

— Dzień dobry — wymamrotał, pochylając głowę.

— Cześć — odparł z uśmiechem mężczyzna, zamykając za sobą drzwi. — Joonki? Dobrze myślę?

Fioletowowłosy wyprostował się, patrząc na starszego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Przytaknął jednak sekundę później i również się uśmiechnął, chwytając podaną mu dłoń.

— A pan...

— Sotae — przedstawił się mężczyzna, po czym zerknął w stronę łóżka, a gdy zauważył, że Hanjae śpi, dodał szeptem: — Może wyjdziemy na korytarz?

BIBOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz