miłej lektury, bibole! — wika
Joonki tak bardzo nie mógł doczekać się spotkania z Hanjae, że gdy wreszcie ujrzał go wychodzącego z budynku swojego wydziału, ruszył na niego pędem. Od razu zarzucił mu ręce na szyję i przyciągnął do siebie, nie bacząc na mijających ich studentów ani na to, że częściowo zagradzali przejście.
— Kiedyś wyściskasz ze mnie życie — parsknął Hanjae, objąwszy go w pasie. — I chyba nie muszę mówić, że zarobiłem właśnie dziesięć nowych siniaków...
— Zarobisz jeszcze więcej, gdy wrócimy do pokoju — odparł Joonki. — O nie... to źle zabrzmiało, przepraszam. Nie miałem nic złego na myśli — dodał, odsuwając się od niego tak, by spojrzeć starszemu w oczy i pokazać wymalowaną na twarzy skruchę.
Hanjae odpowiedział mu kolejnym parsknięciem.
— Chodźmy, bo zaraz nas ktoś stratuje.
Gdy ruszyli w dół schodów, Joonki przejął torbę od Hanjae, którą zawiesił sobie na ramię, a potem chwycił go za rękę. Kołysał ich splecionymi dłońmi, prosząc swojego chłopaka, aby opowiedział, jak minął mu dzień i co ciekawego robił na zajęciach. Lubił go słuchać, niezależnie od tego, o czym mówił Hanjae — bądź co bądź wszystko, co opuszczało jego usta było w mniemaniu Joonkiego niezwykle interesujące. No... może z wyjątkiem Gibona, ale o nim też cierpliwie słuchał.
W którymś momencie Hanjae zorientował się, że zamiast w stronę akademików, kierowali się poza kampus. Zmrużył oczy.
— Najpierw skoczymy coś zjeść — oznajmił Joonki. — Miałeś dziś ponad siedem godzin zajęć i jestem pewien, że nic nie jadłeś.
— Akurat dziś wyjątkowo się mylisz — odparł starszy, uśmiechając się triumfalnie. — Zjadłem kimbap z automatu. Wegetariański — dodał, jakby ta informacja miała jeszcze bardziej ucieszyć wampira.
— Jeden kimbap przez cały dzień... Trzymajcie mnie, bo zamienię się w nietoperza i odlecę.
— Zaraz nadrobię za pieniądze twoich mam — zażartował Hanjae, choć w zasadzie miał zupełną rację, bo Joonki zamierzał zapłacić za nich obu. — Gdzie mnie zabierasz?
— Myślałem o pankejkach, bo potrzebuję cukru. Jeśli masz ochotę na coś słonego, to takie opcje też mają w ofercie, no chyba że...
— Pankejki pasują — przerwał mu Hanjae. — A skoczymy jeszcze do krwawej kawiarni po bloodle tea?
Nie potrafiąc się nie zgodzić, Joonki natychmiast pokiwał głową, a potem zatrzymał się w pół kroku, zmuszając trzymanego za rękę chłopaka, by zrobił to samo. Hanjae rzucił mu pytające spojrzenie, jednak szybko zorientował się, co się dzieje, gdy wampir przyłożył palec do ust.
— Pomyliłeś miejsce — burknął Joonki chwilę później, otrzymawszy całusa w policzek.
— Nie mogę się teraz zasłodzić, bo nie dam rady zjeść pankejków — powiedział na swoją obronę Hanjae, po czym pociągnął wampira za rękę, wznawiając marsz w stronę restauracji i kawiarni.
CZYTASZ
BIBO
Roman d'amour[zakończone] «blood in, blood out» Oh Joonki jest młodym wampirem, cierpiącym na dość absurdalną przypadłość - ma uczulenie na krew, przez co zmuszony jest odżywiać się roślinną hemoglobiną. Żartów na ten temat nie brakuje i wśród innych krwiopijców...