miłej lektury, my lovely bibole! — wika
Hanjae zasnął po trzeciej, przytuliwszy wampira w ten sposób, że uniemożliwił mu jakiekolwiek ruchy. Prawą nogę miał zarzuconą na jego nogi, głowę opartą na ramieniu wampira, a ręką obejmował go w pasie. Joonkiemu to jednak zupełnie nie przeszkadzało, nawet jeśli zmuszony był leżeć na plecach i gapić się w sufit. Poświęcił ten czas na rozmyślanie nad wieloma rzeczami, co oczywiście i tak kończyło się na tym, że myślał o Hanjae. Korciło go, by wyciągnąć telefon, ale obawiał się, że nawet gdyby ustawił podświetlenie na najmniejszy stopień, blask ekranu przeszkadzałby śpiącemu chłopakowi.
Wreszcie i jemu udało się zasnąć, sam nie wiedział kiedy. W snach jechali gdzieś podstarzałym autobusem, to znaczy on i Hanjae. Pojazd trząsł się, przemierzając wyboistą drogę, a jedyny widok wokół stanowiły ogromne pola kapusty pekińskiej.
— Gdzie jedziemy? — spytał skonfundowany Joonki. Siedział od strony okna, więc mógł oprzeć dłoń o szybę i zostawić na niej ślady palców, które urozmaiciły mozaikę brudu.
— Wygląda jak droga do mojej babci — stwierdził Hanjae. — Wszędzie poznam te przebrzydłe pola kapusty.
— Nigdy nie byłem na koreańskiej wsi — podekscytował się wampir. Niby wiedział, że śni, a jednak cieszył się, jakby naprawdę miał poznać babcię swojego chłopaka. — Pomagałeś kiedyś przy robieniu kimchi?
Hanjae pokiwał głową.
— Tylko nigdy nie mogłem jej kroić, bo nikt nie pozwalał mi dotykać ostrych przedmiotów.
— Ja też ci nie pozwolę — stwierdził Joonki, znów zerkając za szybę. — Gdy już będziemy mieszkać razem, ja będę od krojenia, szatkowania, obierania... do czego jeszcze używa się noży?
— Noży używać nie mogę, ale twoje kły na mojej szyi są okej...?
— Twoja skóra mnie lubi i szybko się goi, pragnę przypomnieć. Daj mi buzi, bo teraz mi smutno.
Przekomarzali się przez resztę drogi, od czasu do czasu przerywając dyskusje na krótkie całusy lub też długie, leniwe pocałunki. Zanim jednak zdążyli dojechać na miejsce, Hanjae zniknął, a autobus zamienił się na dziwną salę dyskotekową, taką z lat siedemdziesiątych. Joonki musiał odbyć bitwę taneczną z postaciami z South Parku i tyle było z przyjemnego snu z nim i czerwonowłosym w roli głównej.
Zbudził się, gdy było już widno, choć Hanjae zadbał o to, by zasłonić okna roletami. Chłopak siedział w szortach i bluzie przy biurku, nogi miał wysmarowane nową warstwą łagodzącego serum, a wzrok utkwiony notatki. Niedawno temu musiał zrobić sobie herbatę, bo z kubka w kształcie żółwia unosiła się para.
— Śpij — mruknął, zauważywszy, że Joonki podniósł się do siadu i teraz przecierał zaspane oczy. — Jest dopiero trzynasta.
— Już mi się nie chce — odparł wampir, jednak od razu zdradził się, że kłamie, bo przeciągle ziewnął. — Nie chcę spać, bo szkoda mi czasu, który mogę z tobą spędzić — poprawił się.
CZYTASZ
BIBO
Romance[zakończone] «blood in, blood out» Oh Joonki jest młodym wampirem, cierpiącym na dość absurdalną przypadłość - ma uczulenie na krew, przez co zmuszony jest odżywiać się roślinną hemoglobiną. Żartów na ten temat nie brakuje i wśród innych krwiopijców...